1

4.6K 304 593
                                    

gwiazdki i komentarze mile widziane xx

- Dobrze... na początku proszę cię, żebyś tu usiadł -powiedziałem spokojnie, wskazując palcem na kozetkę stojącą w kącie.

Mężczyzna uważnie mi się przyglądał, co było dla mnie trochę niekomfortowe, bo to był mój pierwszy bliższy kontakt z więźniem i tak naprawdę nie wiedziałem, czego mam się spodziewać po tym tajemniczym spojrzeniu. Czy będzie siedział spokojnie? A może będzie agresywny i zacznie rzucać w moją stronę wulgarnymi tekstami? W każdym razie starałem się nie dać po sobie poznać, że to mój pierwszy raz z przestępcą. Ku mojemu zdziwieniu, mężczyzna posłuchał się i po chwili zajął wskazane przeze mnie miejsce, dalej bacznie mnie obserwując. Westchnąłem cicho i podszedłem bliżej, nachylając się lekko nad nim, aby lepiej obejrzeć obrażenia.

-Muszę trochę odkryć... -szepnąłem, łapiąc za rąbek jego szarej koszulki i uniosłem ją do góry. Założyłem stetoskop i zacząłem osłuchiwać pacjenta-więźnia, starając się skupić na pracy, a nie na myśleniu o tym, że nasze twarze były na przeciwko, w dodatku w tak małej odległości od siebie. To wcale nie byłoby takie niezręczne, gdyby nie fakt, że mężczyzna był dość młody i, nie ukrywam, przystojny. Przygryzłem lekko wargę, bo nie umknął mojej uwadze delikatny uśmieszek na twarzy szatyna. Osłuchując go, dostrzegłem kilka sporych siniaków na brzuchu oraz jeszcze więcej tatuaży zdobiących jego ciało. Musiałem też przyznać, że mężczyzna był dobrze zbudowany.

-Słyszę delikatny szmer, ale płuca są całe -oznajmiłem, prostując się i wyjąłem stetoskop z uszu. Odłożyłem go na biurko i podszedłem do szafy, z której wyjmowałem rzeczy potrzebne do opatrzenia ran... a raczej starałem się szybko ogarnąć, co gdzie leży, jednocześnie próbując zachować pełen profesjonalizm - Wdałeś się w bójkę? - zagadnąłem w międzyczasie.

- Powiedzmy - usłyszałem cichy pomruk za swoimi plecami. Przez cały ten czas czułem na sobie wzrok szatyna, aż po moich plecach przeszły dreszcze.

-Z kolegami z celi? - ciągnąłem dalej temat, usilnie próbując znaleźć jakieś gaziki i środek do odkażania ran. Boże, nie mam pojęcia jak tutaj mógł funkcjonować mój poprzednik. Na półkach wszystko było wymieszane. Butelka z jodyną stała obok kilku opakowań paracetamolu. Para zwiniętych bandaży walała się luzem pomiędzy kroplami do oczu, a innymi fiolkami. Znalazłem tu nawet paczkę prezerwatyw wciśniętą pomiędzy opaski uciskowe i kilka pudełek plastrów. Chyba już nic mnie tu nie zdziwi.

- Kolegami -parsknął, kręcąc głową. - A ty jesteś lekarzem czy jakimś policjantem w przebraniu? Bo zdaje mi się, że przesłuchiwanie nie należy do twoich obowiązków - odpowiedział kąśliwie.

-Uh, no tak... wybacz -szepnąłem zakłopotany. Nawet nie pomyślałem, że to tak zabrzmiało. Byłem po prostu ciekawy. W każdym razie wolę nie ryzykować i nie drażnić nieznajomego mężczyzny, nawet jeśli siedzi w kajdankach, co powinno mi zapewnić chociaż minimalne poczucie bezpieczeństwa. Odwróciłem głowę i zerknąłem na niego przez ramię. - Pytam, bo chciałbym poznać okoliczności. Nie podobają mi się te siniaki na brzuchu... mało brakowało, a miałbyś pęknięte lub złamane żebro, a gdyby ono przebiło płuco...

- Nic mi nie jest - szatyn przerwał mi ostro, po czym ciężko westchnął, chyba lekko poirytowany.

- Ależ nie, wcale - prychnąłem i pokręciłem głową. Mężczyzna był niepoważny i nie zdawał sobie sprawy z tego, jak źle mogłoby się to skończyć. Wziąłem środki do odkażania ran, małą miednicę, do której wlałem trochę wody i czysty ręczniczek, a następnie usiadłem obok niego. - Mimo wszystko prosiłbym, żebyś na przyszłość na siebie uważał... - powiedziałem cicho i namoczyłem w wodzie ręczniczek.

The Prisoner |Larry 1/3 ✓ POPRAWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz