3

4.3K 322 301
                                    

Gwiazdki i komentarze mile widziane!!

Był ranek następnego dnia. Dostałem nędzne śniadanie, jakąś dziwną papkę i kromkę chleba. W dodatku czułem się jak kundel, bo strażnik od niechcenia postawił metalową miskę jak dla psa na ziemi. Chyba był dziś wyjątkowo nie w sosie.

To przykre, że nie mogłem, tak jak część więźniów, korzystać ze stołówki i móc pozwolić sobie na nieco lepsze jedzenie. Również nie pozwalali mi wychodzić na spacerniak ani korzystać z więziennej siłowni. Nie dzieliłem też celi z innymi skazańcami. Odizolowali mnie i traktowali jak gówno.

Może byłbym w stanie to zrozumieć gdyby nie to, że byłem niewinny.

To nie tak, że jestem aniołkiem i w życiu nie zrobiłem żadnej głupoty. Nie twierdzę tak. Jednakże to, czym zajmuję się na co dzień a to, za co tu siedzę, to dwie różne sprawy. Cóż, może z perspektywy kogoś innego, na przykład takich strażników czy innych więźniów to, co zrobiłem, a raczej to, za co zostałem niesłusznie skazany, jest czymś karygodnym i zasługuję na surowe potępienie.

No nic, nie chcę teraz o tym myśleć. Robię to praktycznie cały czas i tylko się dobijam, znowu to wszystko analizuję: ciągnący się proces, rozprawy, przesłuchania... To wszystko dopada mnie w środku nocy, po zmroku, gdy najczerniejsze myśli zaciskają swoje szpony wokół mojej szyi, niejednokrotnie powodując tym gulę w moim gardle i łzy cisnące się do oczu. Tak bardzo nie potrafiłem pogodzić się z losem, jaki mnie spotkał. Z kolei za dnia byłem kimś innym. Z całej siły starałem się czymś zająć myśli, co też nie było proste w tym małym szarym pomieszczeniu pozbawionym jakiejkolwiek rozrywki. Moim wybawieniem okazały się być kolorowe czasopisma, które dostałem od nowego doktorka.

Po raz któryś z kolei przeglądałem strony dla zabicia nudy i starałem się zarejestrować wszystkie ciekawe informacje. Z czasem poczułem lekkie znudzenie. Westchnąłem cicho i schowałem gazetki pod materac, po czym wstałem i przeszedłem się po celi, myśląc.

Ciekawe, co słychać u doktorka. Czy zaczął już swój dyżur? Może warto byłoby to sprawdzić...

Czemu nie.

Uśmiechnąłem się pod nosem i rozejrzałem się, zastanawiając się, co mogę zrobić. Wydaje mi się, że mógłbym trochę podenerwować oficera. Usiadłem na łóżku i czekałem tylko na odpowiedni moment. Wiedziałem, że przed śniadaniem strażnik schodzi z nocnej zmiany, a na dziennej najczęściej pracuje Chuck... nie, nie Norris. Ten Chuck i ja szczególnie się nie lubimy. Kiedy strażnik zajrzał do mojej celi, jak co dzień rzucając niedbale miskę z jedzeniem na podłogę, spojrzałem na niego z bezczelnym uśmieszkiem.

- I co się kurwa gapisz? - parsknąłem.

- Ty jebany psie, jeszcze ci mało za wczoraj? Chętnie poprawię! - krzyknął rozzłoszczony podchodząc do mnie szybkim krokiem. Na szczęście był jeden, a nie tak jak wczoraj, dwóch, dlatego sam mógłbym dać mu radę, ale nie o to mi chodziło. Wstałem szybko i wymierzyłem mu cios w twarz, żeby bardziej go rozdrażnić, a po chwili dostałem prawym sierpowym w brzuch i lewym w twarz. Auć. Zachwiałem się na nogach, czując jak brakuje mi powietrza w płucach, dlatego zaniosłem się ciężkim kaszlem. Mimo to udało mi się utrzymać równowagę, by kontynuować potyczkę.

- Tylko na to cię stać, Chuck? Co tak słabo? - zapytałem drwiąco, ocierając wierzchem dłoni zakrwawione usta i wyprostowałem się.

- Sam się prosisz o więcej! -krzyknął, ponownie mnie uderzając. Nie robiło to na mnie większego wrażenia, przywykłem. Pozwoliłem mu na jeszcze kilka uderzeń i w końcu uniosłem ręce w geście bezbronnym, upadając teatralnie na podłogę i podkulając nogi.

The Prisoner |Larry 1/3 ✓ POPRAWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz