22

1.6K 105 168
                                    

LOUIS' POV

Odkąd się obudziłem, przez cały czas leżałem na plecach i patrzyłem w obskurny ciemny sufit zastanawiając się nad tym, jak beznadziejnie mija mi życie. 30 zmarnowanych lat, no chyba że plan chłopaków wypali i uda mi się stąd wydostać.
Dziś wstałem dość wcześnie, nawet jeszcze nie roznosili "śniadania", bo prawdziwym śniadaniem bym tego nie nazwał. Nie miałem pojęcia, która jest godzina ani jaki jest dziś dzień. Każdy wyglądał tu tak samo. Nie mogłem wychodzić razem z innymi więźniami na spacerniak, a w mojej celi nie było okna oprócz takiego malutkiego przy samym suficie, więc nawet nie miałem pojęcia o tym, jaka jest pogoda.

Ku mojemu zaskoczeniu drzwi nagle otworzyły się, a do środka wszedł... Harry? Co on tutaj robi o tej porze? Chyba przypomniał sobie o moim istnieniu. Uniosłem brwi zdziwiony i usiadłem, patrząc uważnie na bruneta, który stanął przede mną, ubrany w ciemny płaszcz. Na jego twarzy był wymalowany delikatny uśmiech. Ostatnim razem kiedy go widziałem płakał i był smutny... 

- Wstawaj, wychodzimy stąd. Jesteś wolny - powiedział do mnie, a ja myślałem, że się przesłyszałem. To było zbyt piękne, by było prawdziwe. Czułem się zdezorientowany.

- Co? - wykrztusiłem wstając powoli.

- Otrzymałeś przepustkę na 24 godziny - odpowiedział wesoło. - No na co czekasz? Nie marnujmy czasu!

Przepustkę? Ale... ale skąd?

Nie chciałem zadawać tych pytań w obecności strażnika. Spojrzałem jeszcze raz na Harry'ego i na mężczyznę stojącego za nim, by upewnić się czy to aby na pewno nie jest jakiś głupi żart albo sen. Jednak nie. Loczek stał, patrząc na mnie wyczekująco, dlatego wziąłem tylko swoją bluzę i wyszedłem z celi.

Strażnik zaczął prowadzić mnie korytarzem, ale tym razem nawet nie zakuł mnie w kajdanki, co było dla mnie nowością. Wolałem milczeć, dopóki stąd nie wyjdziemy, więc po prostu szedłem spokojnie obok loczka. Gdy doszliśmy do wyjścia, jeden ze strażników wydał mi moje ubrania i wskazał palcem szatnię, gdzie mogłem się przebrać. Wciąż byłem oszołomiony tym, co się dzieje. A co z planem ucieczki? 

Ubrałem swoje czarne jeansy i biały t-shirt. Na stopy założyłem normalne buty, moje wygodne adidasy, a na ramiona zarzuciłem jeansową kurtkę na kożuchu. Uśmiechnąłem się sam do siebie, przeglądając się w lustrze. Wreszcie wyglądam normalnie. Na koniec szybko poprawiłem fryzurę i wyszedłem z przebieralni. Wtedy głowy wszystkich odwróciły się w moją stronę. Widziałem jak Harry lustruje mnie wzrokiem, a następnie pokazuje mężczyźnie w mundurze przepustkę. Chwilę później byliśmy już na dworze opuszczając mury zakładu. Boże, tlen. Czyste świeże powietrze. Już nawet nie przejmowałem się tym, że na dworze było cholernie zimno, bo zacząłem doceniać każdą chwilę na zewnątrz. Zaciągnąłem się rześkim powietrzem i poczułem jak przyjemnie zakręciło mi się w głowie. To było cudowne uczucie.

Byłem wolny. Wreszcie wolny. Może nie do końca, bo jutro ta wolność znów się skończy, ale nie potrafiłem opisać tego, co czułem w tej chwili. Spojrzałem na Harry'ego szczęśliwy i przytuliłem go mocno.

- Nie mam pojęcia jak to zrobiłeś, ale dziękuję - szepnąłem do jego ucha.

- Oh... to nic takiego. Wszystkiego najlepszego, Lou - odpowiedział cicho, obejmując mnie ramieniem, bo w drugiej dłoni trzymał dokumenty.

Wszystkiego najlepszego? Cholera, czyli mam dzisiaj urodziny? Niemożliwe.

- Uhm... skąd wiedziałeś kiedy mam urodziny? - zapytałem zaciekawiony, gdy się od siebie odsunęliśmy.

- Przeglądałem twoją kartę - wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko. - Wsiadaj - mruknął, gdy dotarliśmy do jego samochodu. Posłusznie wsiadłem do środka i rozejrzałem się. Małe autko, ale całkiem fajne. - Pojedziemy najpierw do mnie, bo pewnie chciałbyś się wykąpać, co?

The Prisoner |Larry 1/3 ✓ POPRAWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz