5.

949 30 4
                                    

Weszłam z powrotem na stołówkę w celu poszukania tego idioty.
- Ludzie widział ktoś Mantle'a?- spytałam wszystkich moich znajomych.
- Przyszedł tu przed chwilą i powiedział, że musi się zajebać, bo nie chcesz się z nim umówić.- odpowiedział Archie. Czy ten debil jest przyjebany? Nawet się nie spytał, czy chce się z nim umówić, więc jak miałam odmówić?

Pomyślmy racjonalnie. Gdzie chodzą wszystkie ćpuny, żeby się zajebać? Wiem! Na teren Ghoulies. Ten gościu serio musi być pojebany, żeby pojechać tam samemu. Wyszłam ze szkoły i wsiadłam na motor. Chwilę później mknęłam ku południowej części miasta. Pół godziny później byłam już na terenie Ghoulies. Był listopad, a zbliżała się godzina 17, więc zaczęło sie ściemniać. Zaczęłam szukać Reggie'go, ale zupełnie nie wiedziałam, gdzie mogę go znaleźć. Miałam w głowie jeden pomysł, ale nie sądzę, że to będzie bezpieczne. Jestem w Serpents, a to teren wroga.
- Chuj, raz się żyje.- powiedziałam do siebie i ruszyłam do siedziby Ghoulies, gdzie tworzyli Jingle Jungle.

Po kilku minutach byłam już przed drzwiami. Weszłam pewnym krokiem i oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę. W rogu zobaczyłam leżącego Reggie'go. Kurwa. Miał ranę na czole.
- No no. Harley Ridman. Tak długo na ciebie czekałam.- powiedział damski głos za mną. Odwróciłam się w jej kierunku i dostrzegłam.... Peeny Peabody. Nie myśląc racjonalnie, rzuciłam się na nią. Zdążyłam uderzyć ją pięścią i kopnąć w brzuch, zanim dźgnęła mnie nożem w ramię. Zawyłam z bólu i upadłam na ziemię. Kobieta zaczęła kopać i bić całe moje ciało, a po chwili dołączyli do niej inni. Ostatnie co usłyszałam to jej okropny głos, mówiący
- Skończysz jak swoja matka, plugawy wężu.- później była tylko ciemność.

Obudziłam się, przywiązana do krzesła. Zaczęłam się rozglądać i ogarnęłam, że jestem w lesie. Obok mnie siedział tak samo związany Reggie. Wokół nas stali Ghoulies, a na przeciwko mnie siedziała Peeny.
- Zabije cie, szmato!- krzyknęłam, próbując wyrwać się z sznurów. Peeny tylko zaśmiała się cicho i podeszła do mnie powoli.
- Tak samo mówiła twoja mamusia, słonko. I jak skończyła? Wącha kwiatki od spodu.- kobieta kucnęła przede mną, patrząc mi w oczy. Splunęłam jej na twarz. Peabody wytarła się z grymasem.
- Mam dla Was propozycję.- zaczęła, zerkając to na mnie, to na chłopaka.- dołączycie do Ghoulies, a oszczędze wam życia.- wstała i uśmiechnęła się.
- Po moim trupie!- krzyknął Mantle.
- Skoro tak.- podeszła do niego z nożem i już chciała mu go wbić w brzuch, gdy dostała strzałą? w plecy.

Odwróciłam się w tamtą stronę i dostrzegłam Cheryl z łukiem wycelowanym w Ghoulies oraz resztę Serpents. Dziwiłam się, jak oni nas znaleźli, ale byłam bardzo szczęśliwa. Nagle ktoś złapał moje krzesło od tyłu i zaczął rozwiązywać liny. Przestraszyłam się i z przyzwyczajenia kopnęłam go w nogę.
- Ała kurwa no! Harley to bolało!- krzyknął... Juggy! Po rozwiązaniu mnie, chłopak rzucił mi się na szyję.
- Cieszę się, że nic ci nie jest.- szepnął mi do ucha.

Zaczęła się bitwa. Coś podobnego do zamieszek. Kilka razy przyjebałam komuś, sama nie wiem komu. Kierowałam kroki ku moim, ale trudno mi było przejść przez tłum bijących się ludzi. Nagle ktoś złapał mnie za ramię od tyłu.
-Reggie! Czy ty jesteś normalny?- krzyknęłam do chłopaka.
- Nie pierdol. Zwijamy się.- chłopak pociągnął mnie w nieznanym mi kierunku.

Na skraju lasu stało auto, a w nim wszyscy moi przyjaciele. Weszłam zmachana do dużego pojazdu i od razu poczułam kogoś tors na twarzy. Po wypukłościach, stwierdziłam, że to dziewczyna.
- Harley jak dobrze, że nic ci nie jest!- powiedziała czarnowłosa.
- Spokojnie Ronnie, wszystko jest okej.- uspokoiłam ją i przywitałam się z resztą.

Dojechaliśmy pod White Wyrm, gdzie mieliśmy zebranie. Weszliśmy grupą do środka i już z Jugiem miałam wchodzić na scenę, gdy zatrzymał nas Tall Boy
- To Nouthsiderzy! Oni nie mają tu wstępu!- krzyknął mężczyzna. Wokół nas zebrała się już spora grupka ludzi.
- Spokojnie. Oni chcą dołączyć do Serpents. Prawda?- ostatnie słowo skierowałam ku przyjaciołom.
- Yy noo taak.- powiedziała zmieszana Betty, a wszyscy inni przytaknęli głowami, na znak, że się zgadzają.
- W takim razie, skoro jest was tak dużo, to odpuścimy wam opiekę nad bestią. Zostaje nauczenie się na jutro zasad Serpents i zadania fizyczne.- powiedział spokojnie mężczyzna. Chuck i Cheryl spojrzeli na siebie zdumieni. Żaden z Northsiderów nie wiedział o co chodzi.
- Te zadania fizyczne, to w przypadku chłopaków nic innego niż przejście przez bijących chłopaków, a u dziewczyn taniec na rurze.- wyjaśnił Fangs.

Po tej jakże ciekawej rozmowie, Juggy pomógł mi wejść na scenę, bo dalej bolał mnie lekko brzuch. Zaczęliśmy nasze przemówienie.
- Po pierwsze chciałbym powiedzieć, że Harley nic nie jest.- zaczął Jones, a wszyscy odetchnęli z ulgą.- ale to nie jest najważniejsze.- dokończyłam, patrząc na Juga z politowaniem.
- Co z Ghoulies!?- krzyknął ktoś z tłumu.
- Właśnie do tego zmierzaliśmy. Ghoulies, porywając mnie, wywołali wojnę, której my nie zamierzamy przegrać.- krzyknęłam.- jeśli będzie trzeba, staniemy im na przeciw, mimo że może być to niebezpieczne. Reszty dowiecie się jutro, bo sami nie wiemy co dalej i musimy się najpierw skontaktować z moim ojcem. Pamiętajcie jednak, że nadeszły trudne czasy i musimy się przygotować na wszystkie okoliczności.- dokończył Jug.
- W jedności siła!- krzyknęłam, na co wszyscy chórem krzyknęli to samo.

Z pomocą Jugheada zeszłam ze sceny. Z racji tego, że nie miałam na nic ochoty powiedziałam wszystkim, że idę do domu. Pożegnałam się ze wszystkimi, a gdy podchodziłam do Reggie'go, ten rzekł
- Pójdę z Tobą. W sumie to cie odprowadzę.- skinęłam głową i ruszyłam z chłopakiem do wyjścia.

Przegadałam z Reggiem całą drogę. Kilka razy mnie przepraszał, bo czuł się odpowiedzialny za nasze porwanie.
- Reggie mówię ci to 5 i ostatni raz. To nie twoja wina. To ja mam niewyjaśnione sprawy z Peabody. Na prawdę nie przejmuj się.- kolejny raz zapewniałam go, że to nie przez niego.

Czułam, że połączyła mnie z nim jakaś więź. Rozmawiając z nim czułam się, jakbym rozmawiała z wieloletnim przyjacielem. Szczerze mówiąc nigdy wcześniej nie doznałam tego uczucia. Gdy doszliśmy do mojej przyczepy do Reggie'go zadzwonił telefon.
- Halo?- powiedział zaniepokojony chłopak.- tak tato przepraszam, na prawdę.- Mantle spiął się i powiedział.- obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię w domu. To się więcej nie powtórzy.- czarnowłosy rozłączył się i spojrzał na mnie pustym wzrokiem.
- Co się stało?- spytałam trochę wścibsko.
- W domu będzie wpierdol.- powiedział Reggie, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Zrobiło mi się go żal.
- Jak to? Dlaczego?- byłam zła na jego ojca, że tak go traktuje.
- Przez to, że nie wróciłem na noc do domu.- zaczął. Otworzyłam buzię, żeby coś powiedzieć, ale mi przerwał.- tak wiem zostałem porwany, ale go to nie obchodzi. Muszę już iść Harley.- zaczął już odchodzić, ale na chwilę się zatrzymał.- a i jeszcze jedno. Nie przestrasz się jak jutro mnie zobaczysz z obitym ryjem.- przecież ja nie pozwolę mu wrócić teraz do domu.
- Nigdzie nie idziesz.- powiedziałam.
- Co?- spytał zdezorientowany.
- Nie pozwolę Ci. Napisz ojcu, że pogadacie jutro rano jak ochłonie.- rzekłam.- i nie przyjmuje odmowy.- dodałam, widząc zdziwiony wzrok bruneta.
- Ehh no dobra.- rzekł chłopak, wchodząc do mojej przyczepy. Przywitaliśmy się z moim tatą i ruszyliśmy do mojego pokoju. Poszłam wziąć szybki prysznic, umyć zęby, zmyć makijaż i przebrać się w piżamę, która składała się z bluzki Fangsa i majtek. Gdy weszłam do pokoju, leżący na łóżko Reggie zlustrował mnie wzrokiem.
- Ktoś tu śpi bez stanika widzę.- rzekł chytrze.
- Po pierwsze to chyba normalne, a po drugie idź się lepiej umyć niewyżyty melepeto.- powiedziałam i pokazałam palcem na drzwi od łazienki.

Po 15 minutach mój dzisiejszy współlokator wyszedł z łazienki w samych bokserkach. Zlustrowałam go wzrokiem, tak jak on to zrobił przed chwilą. Zatrzymałam na chwilę wzrok na jego mięśniach brzucha, które o mój boże. Debilko pamiętaj o oddechu. Przegryzłam lekko wargę i przesunęłam się na koniec łóżka, dając miejsce brunetowi. Ten położył się obok i wtulił się we mnie, zamykając od razu oczy. Wyglądał tak uroczo, że normalnie musiałam zrobić mu zdjęcie.
- Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej. - powiedział chłopak, nawet nie otwierając oczu.
- A tak się składa, że już zrobiłam.- zaśmiałam się. Brunet spojrzał na mnie i zmrużył oczy. Po chwili niespodziewanie odwrócił się plecami do mnie, ciągnąc za sobą całą kołdrę.
- Osz ty!- krzyknęłam, rzucając się na niego. Położyłam się na jego nagi tors, a Reggie przekręcił nas tak, że oboje byliśmy opatuleni kołdrą i przytuleni do siebie. W takiej pozycji zasnęliśmy.

węże potrafią kochać~ Southside SerpentsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz