8.

659 25 9
                                    

Po kilkunastu minutach byliśmy już pod Thistlehouse. Przywitaliśmy się z resztą i weszliśmy do środka. Od razu po wejściu usłyszeliśmy głos pani Blossom.
- Cheryl, co to ma znaczyć?! Co oni tu robią? Oni są z GANGU!- powiedziała, dając nacisk na ostatnie słowo i pokazując na mnie i resztę Serpents.
- Tak się składa wiedźmo, że wszyscy tutaj należą do gangu, łącznie ze mną. A teraz zejdź nam z drogi no chyba, że znowu mam cie podpalić.- odpowiedziała Cheryl z chamskim uśmieszkiem, ominęła matkę i skinęła głową w naszą stronę, żebyśmy poszli za nią.

Gdy weszliśmy do pokoju ogarnęłam, że kogoś brakuje.
- Ej, gdzie jest SweetPea?
- No mówił, że się trochę spóźni.- wytłumaczył Fangs.
- Okej. Zaczniemy bez niego.- powiedziałam z uśmiechem. Nie to, że nie chce, żeby tu był, ale wolę bez niego niż z nim i Josie. W tym samym czasie, jakby przywołały ich moje myśli, weszli do pokoju.
- Jak tu do kurwy weszłaś?!?- ruda była nieźle wkurwiona i w sumie jej się nie dziwię. Też bym tak zareagowała, gdyby taki stwór stał w moim pokoju.
- Spokojnie, Cheryl. Twoja mama nas wpuściła, a poza tym ona jest ze mną.- powiedział spokojnie SweetPea.
- Weź z nią wypierdalaj. Nikt oprócz ciebie nie ma ochoty z nią siedzieć. Albo ją wypierdalasz, albo idź z nią.- wtrąciłam się, bo cała sytuacja zaczęła mnie irytować.
- Josie to moja dziewczyna i powinniście to zaakceptować!- o nie. Na mnie się głosu nie podnosi. Wstałam z łóżka i podeszłam do chłopaka, stając z nim twarzą w twarz.
- Słuchaj uważnie, bo drugi raz nie powtórzę. Nikt nie chce, aby ta szmata zatruwała nam powietrze, więc grzecznie proszę, żebyś ją stąd zabrał, a nikomu nie stanie się krzywda. Bo chyba nie chciałbyś, żeby coś się stało twojej Josie, prawda?- spojrzałam na niego wyzywająco.- Wybieraj. Zostajesz z nami czy wychodzisz z nią?- w odpowiedzi usłyszałam tylko ciszę. Wszyscy wiedzieliśmy, co to oznacza.
- Stary, serio? Poznajesz laskę i od razu wybierasz ją zamiast nas?- Fangs już nie wytrzymał i wtrącił się w naszą rozmowę, która bardziej przypomniała mój monolog.
- Nie chodzi o to, Fangs. Po prostu... kocham Josie i jestem przy niej szczęśliwy, a jeśli wy tego nie akceptujecie to nie jesteście moimi przyjaciółmi.- powiedział chłopak i objął ramieniem swoją dziewczynę.- chodźmy skarbie.- już mieli wychodzić, ale zatrzymał ich głos Toni.
- Ja to akceptuje.
- Ja też.- powiedziała reszta, oprócz mnie i Fangsa.
SweetPea uśmiechnął się ciepło i spojrzał na mnie i brata.
- A wy?- spytał smutny.
- Bądź z nią, ale pamiętaj, że Cię ostrzegałam. To nie jest dziewczyna dla Ciebie.- powiedziałam zrezygnowana, a Fangs skinął głową, na znak, że się ze mną zgadza.
- A może ty nią jesteś, co?- spytała wyzywająco murzynka.
- A żebyś kurwa wiedziała!- krzyknęłam i od razu zamknęłam oczy, bo zrozumiałam co powiedziałam.- nieważne. Idźcie stąd.- wszyscy zgromadzeni byli w szoku, przez to, co usłyszeli. Spojrzałam na Reggie'go, a ten spojrzał na mnie pustym wzrokiem i wyszedł z pokoju. Wszyscy stali jak wryci, a ja długo nie myśląc, pobiegłam za chłopakiem.

- Gdzie on jest?!- wbiegłam zdyszana do kuchni, gdzie siedziała pani Blossom.
- Kto?- spytała spokojnie, popijając herbatę z filiżanki.
- Reggie!
- Nie wiem o kim mówisz.
- Z tego kurwa nic nie będzie.- mruknęłam i skierowałam kroki do ogrodu Cheryl. Na szczęście zastałam go tam. Siedział na ławce, opierając się rękami o głowę. Płakał.
- Reggie. Ja...- zaczęłam, ale zupełnie nie wiedziałam jak ująć to wszystko w słowa.
- Kochasz go?- wstał i stanął na przeciwko mnie.
- Oczywiście, że nie. Reggie, ja nie chciałam tego powiedzieć.
- Ale powiedziałaś. Kochasz go?- spytał ponownie.
- Jedyna osoba, którą kocham stoi właśnie przede mną.- szepnęłam ze łzami w oczach. Kocham go i żałuję, że zrozumiałam to dopiero teraz.
- Kochasz mnie?- spytał i złapał mnie za rękę.
- Najbardziej na świecie.- powiedziałam i wpiłam się w jego usta. Chłopak był zaskoczony, ale od razu oddał pocałunek. Był czuły i wypełniony emocjami. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam tchu.
- Zostaniesz moją księżniczką?- spytał z nadzieją, patrząc mi w oczy.
- T-tak.- zaśmiałam się cicho, przypominając sobie moment, w którym pierwszy raz go zobaczyłam.
- Tu jesteście. Wszyscy was szukają. Ruszcie dupy gołąbeczki.
- Już idziemy, Kevin.- westchnął mój chłopak.- wolałbym zostać tu z Tobą.- szepnął mi do ucha i splótł nasze dłonie. Ja uśmiechnęłam się tylko i pociągnęłam go w stronę posiadłości Blossomów.

- Jesteś najgorszym co mnie w życiu spotkało!- krzyczała pani Blossom do Cheryl, z którą próbowałam zrobić popcorn, ale coś nam nie wyszło, bo ten wystrzelił centralnie w twarz wchodzącej do kuchni pani rudej.
- Haha nie wiedziałam, że to wystrzeli.- Cheryl próbowała się tłumaczyć, a ja śmiałam się z całej sytuacji.
- Czasami żałuję, że to Ty nie zginęłaś!- pani ruda wymachiwała rękami w każdą strony i krzyczała tak, że było ją chyba słychać aż u Pani Grundy. Upsi zapomniałam, że ona nie żyje.
- Może chodźmy na górę do reszty, co Cheryl?- spytałam roześmiana.
- To chyba dobry pomysł, do zobaczenia  psycholko.

- Ludzie zagrajmy w butelkę.- zaproponował Chuck.
- Dla mnie bomba.- powiedziała Betty. Jak już jesteśmy przy blondynce, to muszę dodać, że ma bardzo słabą głowę do narkotyków. Biedna prawie odpłynęła po jednej rurce, ale na szczęście Kevin zabrał ją w porę na taras, żeby się przewietrzyła.
- Dobra zaczynamy.- powiedziałam i wzięłam jakąś butelkę po wódce. Wszyscy usiedli w kółku, a ja zakręciłam jako pierwsza. A i chciałam dodać, że SweetPea z nami został, bo podobno Josie stwierdziła, że pójdzie na noc do Smith. Tak przynajmniej powiedziała mi Toni.

Butelka zatrzymała się na Archiem.
- Pytanie czy wyzwanie?- spytałam wyczekująco.
- Pytanie.
- Z iloma osobami z tego pomieszczenia się całowałeś?
- Z czterema.- odpowiedział rudy. Przeanalizowałam sobie w głowie jego słowa i ogarnęłam, że coś jest nie tak. Jest tu pięć dziewczyn. Ja się z nim nie całowałam, więc zostaje cztery, ale Toni raczej też tego nie zrobiła. Spojrzałam na przyjaciółkę zdziwionym wzrokiem, ale ona tak samo jak ja była zdziwiona. Przeleciałam wzrokiem wszystkich i zobaczyłam śmiejącego się pod nosem Kevina.
- Czy wy?!- nie dowierzałam.- nieźle. Nie mam więcej pytań. (Kto po nowym odcinku Riverdale?😂)
- Dawaj Andrews. Kręć tą butlą!- krzyknął Fangs. Archie zakręcił i wypadło na Toni. W między czasie stwierdziliśmy, że gramy na same wyzwania.
- Przeliż się z Chuckiem.- mulat po tych słowach wstał i zaczął tańczyć ze szczęścia.
- Udało się! Yeah!- cieszył się bardziej niż Alice Cooper ze śmierci Jasona.
- Spokojnie Clayton i tak dzisiaj nie zaliczysz.- powiedział mój chłopak ze śmiechem. Chuck podszedł do Toni, a ta stanęła na palcach i złączyła ich usta w czułym pocałunku, który trwał około 10 sekund. Chwilę później Toni zakręciła i wypadło na mnie.
- Teraz ty się przeliż, ale ze SweetPea.- spojrzałam się na nią piorunującym spojrzeniem, a potem przeniosłam je na Reggie'go, który tylko pokiwał głowa na tak, mimo że zrobił to niechętnie. Podeszłam powoli do SweetPea i usiadłam mu na kolana, obejmując nogami w pasie. Chwilę patrzyłam mu w oczy, bo chciałam przedłużyć tą chwilę, mając nadzieję, że Toni zmieni zdanie. Niestety chłopak się zniecierpliwił i sam przywarł ustami do moich. Na początku nie oddawałam się, ale potem sama pogłębiałam pocałunek. Nie wiem ile to trwało, ale czułam jakby minęło kilka godzin. Oderwałam się od niego i bez słowa usiadłam na swoje miejsce. Zerknęłam na Mantle'a, który właśnie połykał kolejną rurkę JJ.
- Może tobie już starczy, co?- spytałam i podeszłam do chłopaka, a ten tylko na mnie spojrzał i prychnął pod nosem.
- Dobra na dzisiaj to chyba tyle. Każdy wie gdzie ma spać, więc dobranoc.- powiedziała Cheryl, wyczuwając napięcie tworzące się między mną a Reggiem. Położyłam się na łóżku, na którym miałam spać z Toni i Cheryl i chwilę później Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.

węże potrafią kochać~ Southside SerpentsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz