8. Jesteśmy potworami, czy to się kiedyś zmieni?

89 5 0
                                    

*Rose*

Po szkole wszyscy spotkaliśmy się w domu rodziny Hunterów, by omówić postępy w śledztwie mającym na celu odkrycie, kto stoi za zaginięciem kilkorga dzieciaków, w tym także mojej siostrzyczki. 

- Dobra, co już wiemy? - spytał Jake, stojąc przy tablicy korkowej powyklejanej kartkami i zdjęciami. - Ósemka dzieci została porwana przez jednego i tego samego faceta. - fanatyk komiksów swoim kijaszkiem, który trzymał w ręku, wpierw wskazał na dane zaginionych dzieci, później na niewyraźne zdjęcie mężczyzny, jakie udało się pozyskać Salowi z obrazu jednej z miejskich kamer. Domyślałam się, że mężczyzna ten pracuje dla tajemniczej kobiety, która przetrzymuje moją siostrzyczkę. Mam ogromną nadzieję, że nic jej nie jest i niebawem powróci do domu. 

- Dobra, ale jak go znaleźć? - pytanie Tess wyrwało mnie z rozmyśleń. - Przecież nie możemy czekać, aż ten facet porwie kolejnego bezbronnego dzieciaka. 

- Masz rację, trzeba zacząć działać, tylko jaki będzie nasz następny krok? - Franky spojrzała na każdego z osobna. 

- Przydałaby się pomoc Świetlnej Trójki, ale z powodu policji niewiele mogą. - zauważył Freddy z niezadowoleniem, na co posmutniałam... Chociaż wcale nie powinnam! Tata niejednokrotnie mówił, że... Nagle telefon Sala zadzwonił. 

- To od Daniela. - oznajmił młody geniusz. Franky i Freddy wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym podnieśli się z miejsc siedzących. Męska część rodzeństwa Hunterów poczyniła podobnie. 

- Co się dzieje? - zapytałam, patrząc po powstałych. 

- Yyy, oni teraz muszą coś załatwić, ale nie martw się, ja, Anika i Evie dotrzymamy ci towarzystwa. 

- Nie martw się, zaraz wrócimy. - dodał Sal, po czym wszyscy, poza Tess i najmłodszymi dziewczynami, wyszli z biblioteki. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, jednak przerwała ją Evie: 

- To, w co się pobawimy? O, już wiem, zagrajmy w chowanego! - dziewczynka klasnęła radośnie w dłonie. Evie tak bardzo przypominała mi Susan... Echh, oby nic jej się nie stało.

*Franky*

Sal dostał esemesa od Daniela z informacją o napadzie na bank w zachodniej części miasta. Uprzedził nas również, że jedzie z nimi Richard i Harry, więc Sam nie będzie w stanie się wymknąć, by nam pomóc. Wychodzi na to, że szykuje się akcja tylko dla naszej dwójki. 

- To co, gotowa? - zagadał do mnie Freddy, gdy byliśmy już w swoich kostiumach. 

- Na misję tylko w duecie z kłócącymi się o dziewczynę, braćmi po drugiej stronie komunikatora prosto pod nosem łowców bohaterów? Jak tu nie być gotowym? - wzruszyłam ramionami z rozbawieniem. 

- Ta, lepiej już chodźmy, bo jednak wolałbym uniknąć spotkania z ojcem Rose. - oboje wylecieliśmy z domu i skierowaliśmy się do banku. Nie mieliśmy jednak pojęcia, co tam na nas czeka. 

*Daniel*

Weszliśmy do banku od tyłu. Richard wszedł jako pierwszy, odbezpieczając broń, a później Harry od razu poszedł w jego ślady. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że bank wcale nie jest napadany. 

- Byli już tutaj? - spytał Richard jakiegoś starszego mężczyzny, który wyszedł nam na przeciw. 

- Nie, ale zrobiłem, o co mnie prosiłeś. Wszcząłem fałszywy alarm o napadzie, więc Świetlna Trójka powinna zjawić się tutaj lada moment. - wymieniłem przerażone spojrzenia z Sam. Błagam, niech tylko nikt mi nie mówi, że nieświadomie pomogłem wpędzić rodzeństwo w pułapkę. 

Hunter Street : Ciernista RóżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz