24. Nasze światło nie zgaśnie nigdy cz.1

76 7 0
                                    

*Richard*

- Reasumując, Horacy Miller porwał ośmioro dzieci, by jego szefostwo mogło zrobić z nich napromieniowane mutanty, wykorzystując do tego wasze DNA? - zapytałem dla upewnienia, gdy Hunterowie podzielili się ze mną wynikami swojego śledztwa. 

- Tak. - wszyscy zgodnie przytaknęli. Widać, że dzieciaki nie próżnowały, a nawiązując współpracę ze Świetlną Trójką... Ciężko mi to przyznać, ale mieli szersze pole widzenia i co za tym idzie, większe szanse na rozwikłanie tej zagadki. Echh, gdybym nie był taki uparty, moja Susan już dawno byłaby tu z nami. 

- Czyli co, teraz na hura wbijamy na teren starych magazynów i później okaże się, co będzie działo się dalej? - odezwał się Błękitny Blask, zwracając się do swojego rodzeństwa. 

- Freddy, to byłaby najgłupsza rzecz, jaką moglibyście zrobić. - odpowiedział mu chłopak mojej córki. - Przypominam, że nadal nie wiemy, z kim mamy do czynienia. 

- Dowiemy się tego na miejscu. 

- Freddy, Sal ma rację. Ci ludzie wiedzą, jak odpowiednio wykorzystać moce dzieciaków, co było widać po ucieczce Millera. Pójście tam bez planu może być ryzykowne. - wtrąciła się Samantha. 

- Trzeba też pamiętać, że nie mamy do czynienia z przestępcami, tylko z grupką niewinnych dzieciaków, które pewnie nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak potężną mocą teraz dysponują. - zauważyła Świetlna Plazma. 

- To jaki mamy plan? - spytałem, zwracając na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych. No tak, wkład policji w działania Świetlnej Trójki to coś nowego... A konkretnie to nowością jest mój udział w tym całym przedsięwzięciu. 

Dwadzieścia minut później  

Kiedy wszystko było mniej więcej ustalone, Hunterowie rozeszli się do swoich zadań. Osboiście byłem sceptycznie nastawiony codo tego ich planu. Bo, czy zakradnięcie się cichaczem na teren wroga, dyskretne dojście do tego, gdzie przetrzymywane są porwane dzieciaki i uwolnienie ich, w ogóle można określić mianem dobrego planu? Niestety, ale jedyne co mi pozostało, to mieć nadzieję, że Świetlne Trio wie, co robi. Postanowiłem jeszcze złapać Samanthę na korytarzu, by móc z nią na spokojnie porozmawiać. Co było niecodzienne, udało mi się ją zatrzymać, kiedy nie było przy niej Daniela. 

- Sam, zanim pójdziecie, chciałbym zamienić z tobą słówko. 

- Ja-jasne. - odparła nieco niepewnie, co było nieco dołujące. Pewnie w dalszym ciągu uważa mnie za wroga. 

- Chcę, żebyś wiedziała, że po przeżyciu ostatnich trzech godzin zdałem sobie sprawę z tego, że pomyliłem się codo ciebie i twojego rodzeństwa. 

- Nie przejmuj się tym, Richard. To rozlane mleko, nic więcej. Muszę przyznać, że ja i Freddy też swego czasu robiliśmy różne głupie rzeczy, chcąc dorwać Franky, a do niej samej strzelało już tylu ludzi, że przestała to liczyć. - Sam wzruszyła ramionami, posyłając mi przyjazny uśmiech. 

- Mimo wszystko, przepraszam. 

- Jak już mówiłam, nasze nieporozumienia należą już do przeszłości. Teraz najważniejsze jest uratowanie dzieciaków. 

*Franky*

Pod osłoną niewidzialności przyczailiśmy się na teren starych magazynów. Naszym priorytetem było odnalezienie dzieciaków, ale musieliśmy zachować ostrożność, ponieważ ludzie, którzy je porwali, mogą wykorzystać ich zdolności przeciwko nam, a żadnemu z nas nie uśmiechało się walczyć z dziećmi. 

- Macie coś? - usłyszeliśmy głos Sala przez komunikator. 

- Jeszcze nie. Na pierwszy rzut oka wygląda, jakby było pusto. - odpowiedziałam. 

Hunter Street : Ciernista RóżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz