W mroku nocy będziemy sami, ukryci pomiędzy głuchą ciszą. Nic nie zakłóci naszego spokoju, naszej wolności. Tylko szum wody słychać gdzieś w oddali, a z drugiej strony wciąż przygrywająca cicho melodia. Melodia naszych serc połączyła się w jedną piosenkę do której słowa pisze nasza historia.
W dzień balu panowała przyjemna atmosfera. Już od samego rana wszyscy przygotowywali się na wieczór. Remus poszedł do Lily żeby pomóc jej przygotować się na spotkanie. Za to James został w pokoju i marudził, że zniszczyłem jego nową szatę. To nie była moja wina, chciałem uczynić ją bardziej podobną do sukienki Lily. A to, że przypadkowo wypadła z okna i spadła prosto na głowę Filcha, który zabrał ją ze sobą, to już nie mój problem. Na początku powiedział, że mam mu w zamian dać moją, ale gdy wyciągnąłem z szafy rażąco różową szatę zmienił zdanie. Muszę się przecież jakoś wyróżniać. A w różowym jest mi do twarzy. Układałem starannie włosy, chciałem wyglądać jak najlepiej. Nie tylko na bal, ale też na niespodziankę przygotowaną dla Remusa. Moje włosy jak zwykle wyglądały idealnie. Rogacz poszedł do swojej dziewczyny zapytać czy zna jakieś zaklęcie na wyczarowanie szaty. Powinienem już wychodzić. Wypiłem jeszcze łyk ognistej na rozluźnienie i opuściłem pokój. Byłem spóźniony, ale to oznaczało, że będę miał wielkie wejście. Wszyscy są już w Wielkiej Sali, niektórzy tańczą, niektórzy rozmawiają. Gdy pojawiłem się w progu wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie, w końcu tylko ja mam tak wyjątkowy strój. Wzrokiem odszukałem mojego chłopaka, stał przy Glizdogonie, który pił poncz. Zaniemówiłem, wyglądał.. cudownie. Szata wyglądała jakby została stworzona specjalnie dla niego, włosy miał lekko zaczesane do tyłu, ale niesforne kosmyki i tak sterczały we wszystkim strony. Powoli do niego podszedłem i pocałowałem.
-Wyglądasz nieziemsko- wyszeptałem w jego usta.
-Ty też, chociaż przyznam, że to nietypowy kolor- poprawił mi muszkę. Podeszli do nas przyjaciele. Lily zachwycała się nad tym jak bardzo do siebie pasujemy. Zabawne przecież jeszcze niedawno osądzała mnie o zdradę.
-Już jest- powiedział podekscytowany Peter.
-Kto?- odwróciliśmy się wszyscy w jego stronę.
-Moja dziewczyna- stanął na palcach i zaczął machać ręką w stronę drzwi. W naszą stronę zaczęła podchodzić jakaś niska dziewczyna.
-Glizdogonie, czy ona ma jedenaście lat?!- zdziwił się James. Ten pokiwał głową.
-Ale wiek to tylko liczba- objął dziewczynkę ramieniem.
-Przecież to jest jeszcze dziecko- szepnął Remus.
-Cześć- przywitała się. Patrzyliśmy na niego z niedowierzaniem.
-Dobra.. Remusie zechcesz ze mną zatańczyć?- zwróciłem się do chłopaka. Nie chcąc patrzyć jak Glizdogon demoralizuje mlodzież.
-Ale.. wiesz, że nie umiem- uśmiechnąłem się lekko.
-Spokojnie będę prowadził- złapałem go za rękę i pociągnąłem na parkiet. Położyłem jego ręce na moich ramionach, a swoje na jego tali. Przysunąłem się do niego i zacząłem tańczyć. Stawiałem powolne kroki w rytm muzyki. Chłopak był wyraźnie spięty, ale gdy załapał o co chodzi szło mu dużo lepiej. Splótł ręce na moim karku i patrzył mi w oczy. Moglibyśmy tak tańczyć całą noc, ale piosenka dobiegła końca i nadszedł czas na niespodziankę- Chodź ze mną- szepnąłem.
-Gdzie? Myślałem, że podoba ci się na balu- puścił moją szyję i chwycił mnie za rękę.
-Jest miło, ale wiem gdzie będzie lepiej- zapewniłem i niezauważalnie wymkneliśmy się z przyjęcia. Skierowaliśmy się w stronę wielkiego jeziora. Byłem tu z samego rana aby przygotować to miejce na randkę. Na trawie leżał duży, niebieski koc, a na nim piknikowy koszyk. Miejsce oświetlały gwiazdy i wyczarowane przezemnie małe, latające światełka. Chłopak przystanął i wpatrywał się w to piękne miejsce.
-Podoba ci się?- znałem odpowiedź na to pytanie, ale chciałem to usłyszeć z jego ust.
-Bardzo Syriuszu. Nie wiedziałem, że jesteś taki romantyczny- usiadł na kocu.
-Widać jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz- mrugnąłem do niego. Otworzyłem koszyk i po kolei wyciągałem różne owoce oblane czekoladą. Wyciągnąłem jedną truskawkę i włożyłem ją do jego ust. Gryząc owoc patrzył mi w oczy.
-To nie koniec niespodzianki- przypomniałem sobie wstając na nogi. Podszedłem do drzewa i wyciągnąłem zza niego gitarę. Chłopak patrzył na każdy mój krok. Znowu usiadłem- Kiedyś mówiłeś, że chciałbyś posłuchać jak gram- uśmiechnął się, cały czas jedząc truskawki.
CZYTASZ
Ten Jedyny || Wolfstar
FanfictionTo on, znalazłem tego jedynego. Wystarczyło jedno spojrzenie, a moje nogi same się uginały. Jeden uśmiech, a świat wokół mnie wirował. Jeden dotyk, a moje serce biło jak oszalałe. Nie. Nie przestawaj, podoba mi się.