Samotność była czymś czego zawsze się obawiałem. Perspektywa zostania samemu przytłaczała mnie. Zawsze chciałem być z kimś. Z kimś kto sprawi, że będę bezpieczny. Kimś kto pokona wszystkie moje lęki. Wtedy nie będę sam. Już nigdy.
Od razu po otworzeniu oczu ujrzałem uśmiechniętego od ucha do ucha Jamesa, który siedział na moim łóżku. Przyglądał się mi i chłopakowi wtulonemu w mój bok. Przetarłem oczy dłonią i ignorując przyjaciela chciałem znowu zasnąć.
-James daj mi spokój jestem zmęczony- nie spuszczał zd mnie wzroku co nie dawało mi spokojnie spać. Niechcący obudziłem Remusa.
-Co się.. James? Co tu robisz?- spytał. Zaraz potem orientując się, że znajdujemy się w pokoju.
-To też mój pokój Luniaczku- natychmiast się podniosłem.
-Tylko ja mogę tak mówić- rzuciłem w niego poduszką- Daj nam spać- objąłem szatyna i przyciągnąłem go do siebie.
-No to gdzie wczoraj byliście? Znikneliście na całą noc i wróciliście do pokoju dopiero nad ranem- czy on może się zamknąć? Otworzyłem ponownie oczy i zobaczyłem zarumienione policzki Remusa- Remi czerwienisz się.
-Byliśmy na randce- rzuciłem.
-A udała się? Wnioskuje, że tak skoro wróciłeś praktycznie nagi. Znudziła ci się nowa szata?- zapomniałem ją wziąść, musiała zostać nad jeziorem. Trudno.
-Cicho Syriuszu nie chcę ich obudzić- trochę podpici wracaliśmy po nocy do dormitorium. Remus po raz kolejny prosił abym się zamknął.
-Nic się nie stanie kochanie- zapewniłem gdy próbowałem wczołgać się po schodach.
-Czemu nie masz na sobie szaty?- szepnął gdy otwierałem drzwi.
-Bo mówiłeś, że tak lepiej wyglądam. Pamiętasz?- odwróciłem się do niego i złapałem go za biodro. Wyrwał mi się i usiadł na łóżku.
-Udała się, byliśmy nad jeziorem i..- Remus zakrył mi usta dłonią. Przecież nie powiedziałbym mu. Pewne rzeczy trzeba zostawić dla siebie.
-Aaa rozumiem- mrugnął do mnie.
-A twój wieczór?- Lunatyk chciał szybko zmienić temat.
-Rozmawiałem z Lily, potem z nią tańczyłem. Gdy ją odprowadzałem to się pocałowaliśmy- zaraz co?
-Naprawdę?- pokiwał głową- Bracie wreszcie ci się udało, a tyle było z nią zachodu- zaklaskałem w dłonie. Powinieneś teraz zabrać ją gdzieś. Uwierz mi, wiem co mówię jestem w tym ekspertem- powiedziałem dumnie.
-Nie wątpię. Dobra zostawiam was mam do odrobienia szlaban- i wyszedł z pomieszczenia. Chciałem wrócić do łóżka, ale szatyn zaczął z niego wstawać.
-Gdzie idziesz?- spytałem.
-Napisać esej z eliksirów i mugoloznactwa- wzruszył ramionami i zaczął się ubierać.
-Nie zostaniesz ze mną? Jutro napiszesz- poprosiłem i zrobiłem smutne oczy. On się uśmiechnął i pocałował mnie w czoło- Nie uznaję takiego pożegnania- zmrużyłem oczy. Stanąłem na palcach i pocałowałem go w usta- Teraz lepiej.
~~~
Nudziłem się okropnie, siedziałem sam w pokoju próbując się czyś zająć. Przeglądając kufer znalazłem niedawno kupioną książkę. Przewracałem kolejne strony. Rozdział pierwszy "Co to jest linkatropia" nie jestem głupi przecież wiem co to. Kolejny rozdział "Jak rozpoznać wilkołaka i jak się bronić" nie potrzebuję tego. Dopiero ostatni rozdział przyciągnął moją uwagę "Ciekawostki".
"W 1905 roku niejaki Thomas Waytnes, amerykański czarodziej, odkrył u wilkołaków płci męskiej możność zajścia w ciążę. Taka ciąża wymaga niezwykłej ostrożności gdyż przy każdej pełni gdy ciało wilkołaka ulega przemianie może bardzo łatwo dojść do poronienia. Do tej pory tylko niektórym udało się urodzić. Żadne dziecko nie było zarażone linkatropią."
Zadowolony szatyn wszedł do pokoju niosąc w rękach kilka rolek pergaminu. Odłożył je i usiadł obok.
-Remusie- zacząłem. Gdy powoli oswoiłem się z przeczytaną informacją coraz bardziej nie mogłem uwierzyć, że jest szansa na to, że będę kiedyś rodzicem.
-Tak?- spytał dotykając moich włosów.
-Chciałbyś mieć w przyszłości dziecko?- wypaliłem szybko.
-Hmm.. Wątpię aby było to możliwe. Dlaczego pytasz?- uniósł jedna brew do góry.
-Gdy byłem w księgarni kupiłem sobie książkę- zdziwił się na te słowa- Tak wiem. Sam zobacz co tu piszą- podałem mu otwartą księgę i pokazałem palcem o który fragment mi chodzi. Przeczytał kilka zdań i otworzył szeroko oczy.
-T.. To prawda?- zająkał się i podniósł na mnie swój zdziwiony wzrok.
-Myślę, że tak. Po co mieli by kłamać? Ale możemy zapytać się pani Pomfrey jeśli chcesz- pokiwał głową- Czemu jesteś smutny?
-Nie jestem smutny po prostu nie wiedziałem o tym. To jest..- zawachał się. Nie wiem co o tym myśleć- przyznał. Chwyciłem go za rękę by dodać mu otuchy.
-Nic się nie martw. Chodź pójdziemy się zapytać- natychmiast wybiegłem z nim z pokoju. Cały czas się nad czymś zastanawiał.
~~~
Wbiegliśmy do skrzydła szpitalnego. Od razu znalazłem pielęgniarkę stojącą przy jakimś pacjencie. Jak najszybciej chciałem dowiedzieć się czy to co przeczytałem było prawdą.
-Proszę pani- krzyknąłem z drugiego końca sali. Spojrzała na mnie, a zaraz potem na Remusa.
-Tak?- zapytała podchodząc bliżej.
-Możemy porozmawiać na osobności? Bez świadków?- dziwnie na mnie spojrzała, ale zaprowadziła nas do gabinetu- Słucham.
-Chcielibyśmy się dowiedzieć jednej rzeczy. W pewnej księdze pisało, że wilkołaki mogą zajść w ciążę. Czy to prawda?- wyglądała na zaciekawioną moim pytaniem.
-Chyba gdzieś o tym czytałam, ale to dośc nowe odkrycie. Nie mogę tego potwierdzić w stu procentach- spojrzała na zielonookiego unosząc brew- Remusie? Czy ty..?
-Nie wiem- szepnął spuszczając głowę.
-Panie Black proszę stąd na chwilę wyjść- rozkazała.
-Nie. Ja chcę wiedzieć- ostatecznie przekonał mnie karcący wzrok kobiety. Gdy drzwi się za mną zamknęły przylożyłem do nich ucho. Słyszałem jak rozmawiają i jak pielęgniarka rzuca nieznane mi zaklęcie. Następnie drzwi się otworzyły i wyszedł z nich chłopak- i co?- zapytałem.
-Nie.. Nie jestem w ciąży- cały czas był przygnębiony. Muszę z nim o tym porozmawiać.
CZYTASZ
Ten Jedyny || Wolfstar
FanfictionTo on, znalazłem tego jedynego. Wystarczyło jedno spojrzenie, a moje nogi same się uginały. Jeden uśmiech, a świat wokół mnie wirował. Jeden dotyk, a moje serce biło jak oszalałe. Nie. Nie przestawaj, podoba mi się.