Dla....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Akademia Królewska miała właśnie trening, szykowali się na nadchodzący mecz z Raimonem. Każdy był pełen zapału i motywacji do gry, oprócz ich bramkarza - Joe. Chłopak no cóż nie mógł się skoncentrować na grze, w ogóle zachowywał się dziwnie co nie umknęło uwadze kapitana drużyny. David był jego najbliższym kolegą, a może nawet przyjacielem.
Gdy bramkarz zszedł z boiska by napić się wody podszedł do niego i poklepał po ramieniu. Joe popatrzył na niego trochę zdziwiony.
- Coś nie tak...? - spytał brązowowłosy
- Tak, chce z tobą pogadać. Zostań dziś w szatni, poczekamy aż wszyscy wyjdą, dobrze? - nie czekał na jego odpowiedź tylko odszedł, wiedział, że zrobi to o co go prosił. W końcu jest kapitanem.
~~~~
Trening dobiegł końca, wszyscy weszli do szatni. King siedział i patrzył jak koledzy z drużyny powoli wychodzą. Gdy było już całkowicie pusto obok niego zjawił się David, uśmiechnął się do niego i usiadł na ławce. Joe zmarszczył brwi, był nie w humorze na jakiekolwiek rozmowy, nawet z nim. Miał nadzieję, że pójdzie to szybko i sprawnie.
- Więc o co chodzi?
- O twoje zachowanie, ostatnio jesteś taki jakiś przymulony, jakby znudzony... Coś się dzieje, prawda?
- Ah, nie twoja sprawa! - odwrócił głowę
- Moja...Jesteś moim przyjacielem. Możesz mi wszystko powiedzieć, nawet jeśli by to była najgorsza rzecz na świecie - przekonywał go Samford - Nikomu nie powiem.
- No dobrze....- milczał przez chwilę jakby jednak nie był pewien, czy może zaufać przyjacielowi. Wziął głęboki wdech - marze o sexie....
David aż wytrzeszczył oczy, spodziewał się wszystkiego, ale nie tego! Patrzył na niego lekko zaskoczony i zmieszany nie wiedząc co powiedzieć, czy zrobić. Jak ma mu pomóc? I... to jest ten powód jego dziwnego zachowania? Marzenie...? Joe chciał już iść, jak najszybciej stamtąd uciec, bał się mu spojrzeć w oczy. Jednak zielonowłosy go zatrzymał.
- Ja zrobię to dla ciebie....
- Co?! - Teraz to bramkarz był nieźle zaskoczony
Samford już nic więcej nie powiedział tylko zaczął się rozbierać, nie było mu łatwo. bał się tego i raczej wolał przeżyć pierwszy raz z kimś innym, ale powtarzał sobie w głowię, że robi to dla przyjaciela, ta myśl dodawała mu otuchy. King zrobił to samo, cały czas był wpatrzony w ciało zielonowłosego, nie ukrywał tego, podobał mu się.
Gdy byli już zupełnie nadzy brązowowłosy sięgnął po wazelinę i nasmarował swojego członka, a następnie usiadł i pokazał by David usiadł mu na kolanach. Kapitan teraz to naprawdę był przerażony, w końcu będzie tym pchanym, podszedł i usiadł mu z gracją niczym klacz na kolanach i go namiętnie pocałował. nie można tak na sucho przecież, oboje musieli najpierw się jakoś podniecić, a raczej tylko David, bo King był już całkowicie rozpalony i napalony na niego, ale dał mu czas, był mu wdzięczny, że to dla niego robi, spełnia jego niegrzeczne marzenie.
Powoli zaczął w niego wchodzić, na twarzy Samforda pojawił się grymas bólu, Joe starał się być jak najbardziej delikatny, pocałował go namiętnie. Gdy wszedł już cały zaczął powoli się poruszać. Uke na początku jęczał z bólu, jednak przeradzało się to w dźwięki przyjemności i rozkoszy, King słysząc to stopniowo przyśpieszał, David złapał się jego ramion i coraz głośniej jęczał co jeszcze bardziej podniecało bramkarza. Szatnie wypełniały dźwięki jęków i pisków rozkoszy. Obojgu bardzo się podobało, Samford nie żałował, że się zgodził. W końcu Joe doszedł w nim obwicie i przestał się ruszać. łapali oddechy i patrzyli sobie w oczy. Wyszedł z niego i ku jego zaskoczeniu zielono włosy uklęknął przed nim i rozchylił jego nogi, a następnie złapał za członka z którego płynęła dalej sperma. Oblizał się i wziął go do buzi, na początku smakowało dziwnie, chciał się już wycofać, ale zrezygnował, miał ochotę dać mu trochę więcej przyjemności.
Zaczął ssać i robić kółeczka językiem, King mruczał, zatopił swoje palce w jego włosach i zaczął się nimi bawić. Samford poruszał głową w przód i tył, a brązowowłosy coraz głośniej jęczał, nie trwało to długo, gdyż znowu doszedł, David grzecznie połknął spermę i wylizał z niej jego członka.
- Było dobrze...? - spytał nie pewnie uke
- Wspaniale, dziękuję.
- Powtórzymy to jeszcze kiedyś - przytulił go - Nawet mi się podobało
- Oczywiście, kiedy tylko chcesz.
Nagle do szatni tak znikąd z nizowąd wszedł Jude z kamerą w ręku. Popatrzyli na niego z przerażeniem.
- Okej, nagrało się! - pisnął radośnie
- ...
-...
Mission completed