Dla....
Przepraszam, że ostatnio nic nie było, ale komputer mi się zepsuł i do tego nie miałam weny...
Mam nadzieję, że się spodoba <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Kariya! Ty cwelu!!!
Różowowłosy właśnie gonił po korytarzu swojego hmmmm ..... kolegę? Trudno powiedzieć.... Kariya Masaki - bo tak nazywał się chłopak, ukradł Ranmaru książki. Niebieskowłosy bardzo lubił drażnić swojego Senpai'a , dlaczego? Nikt tego nie wiedział, ale uwielbiał mu uprzykrzać życie. Zawsze znalazł sposób, by mu dokuczyć, ośmieszyć. Kirino udawał,że ma to gdzieś, ale tak naprawdę to wszystko doprowadzało go do płaczu, strasznie jego zachowanie go raniło. Nie zamierzał jednak nic z tym robić, nie chciał być kablem, ani nie chciał narażać się na zemstę kolegi.
- Ha, ha! Nie dogonisz mnie!! - Masaki wbiegł do łazienki, Ranmaru pobiegł za nim
Kariya wszedł do kabiny i trzymał jego książkę nad toaletą czekając na reakcję swojej ofiary. Różowowłosy patrzył na niego błagająco, dobrze wiedział co chodzi m u po głowie.
- Czas nauczyć twoją książkę pływać. - puścił przedmiot i spuścił wodę.
Oboje obserwowali jak rzecz wiruje w odmętach muszli. Masaki był z siebie dumny, poklepał drugiego chłopca po ramieniu i wyszedł zostawiając go samego. Ranmaru już nie wytrzymał i zaczął cicho płakać, zamknął się w kabinę, nie miał zamiaru iść w tym stanie na lekcję.
Zsunął się po drzwiach na podłogę, schował głowę w kolanach. Czemu się go tak uczepił? Czemu mu to robi? Różowowłosy był bliski depresji, albo już ją miał. Nikt mu teraz nie mógł pomóc. Jego najlepszy przyjaciel wyjechał na miesiąc, nie miał nikogo zaufanego, by się zwierzyć, był totalnie sam...
Po jakimś czasie wyszedł i po cichu szedł korytarzem do wyjścia. Nie miał siły, by iść na lekcję, albo na trening, gdzie mógłby spotkać swojego prześladowce. Niestety nie miał dziś szczęścia, Masaki stał przed wejściem do szkoły i robił coś na telefonie. Kirino postanowił, że nie będzie się bawić w ninje i tak po protu wybiegnie, by ten się nawet nie zorientował co się stało.
Zajął pozycję do biegu, policzył do trzech i....I ruszył pędem przed siebie, wybiegł ze szkoły prawie potrącając złotookiego. Biegł, nie zatrzymywał się, tak bardzo nie chciał tam być. Chciał uciec od swoich problemów, ale niestety jeden go gonił....
- Ej, dziewczynko! Stój! - Ranmaru przyśpieszył
Chociaż dzieliły ich metry to Masaki doganiał go i nie tracił z oczu. Kirino skręcał w różne alejki, raz w prawo, raz w lewo. Jednak Kariya dalej deptał mu po piętach, do póki nie wbiegli w tłum ludzi. To była szansa, by mu uciec.
Kirino wreszcie zgubił dręczyciela, a teraz późnym wieczorem wracał do domu. Przez tą ucieczkę znalazł się w drugiej części miasta. Klnął na chłopaka, już nie był smutny, a raczej zły. Przez niego stracił tyle czasu, jest już ciemno, jest głodny. Skręcił w jakąś ciemną uliczkę myśląc, że to skrót, brawo... To naprawdę był dla niego zły dzień.
- O jaka śliczna laleczka, hi hi!
Odwrócił się wystraszony na niski głos mężczyzny. Za rogu wyłoniło się dwóch typów, mieli czarne kurtki, długie poszarpane spodnie i byli łysi. Obleśne typki. Podeszli do chłopaka i powalili go na ziemie, przycisnęli go do betonu. Ranmaru był bez silny, był głodny i zmęczony, nie był też jakoś super umięśniony.
- Ślicznotka z ciebie - powiedział drugi, chuchając na niego swym obrzydliwym oddechem
- Zostawcie mnie!
Zaczęli dobierać się do jego spodni. Kirino wił i się rzucał, było to na marne. Zaczął krzyczeć mając nadzieję, że ktoś go usłyszy. Ściągnęli mu spodnie do połowy i popatrzyli zdziwieni na jego kroczę. Mieli pewność, że jest dziewczyną, a tu? A tu chłopak!
- Ty nie jesteś laseczką?
- Nie! Zostawcie mnie!!
- Daj spokój, z facetem też możemy się zabawić. Nie jest taki zły!
Mieli już sięgać do jego bokserek, ale nagle padli na ziemię jak muchy. Co się stało? Ranmaru miał to gdzieś co właśnie się staneło i wciągnął spodnie na tyłek.
- Oh, Senpai. Nawet faceci na ciebie lecą
Kirino wzdrygnął na znajomy głos, znów czuł strach i nie pokój. Popatrzył w głąb zaułka, z ciemności wyłonił się Masaki. Podszedł do niebieskookiego i go podniósł. Kirino nie protestował, był dalej w szoku...
- Co im zrobiłeś?
- Użyłem usypiającego gazu, obudzą się jutro rano. Chyba się o nich nie martwisz Senpai? - popatrzył na Ranmaru
- Nie...
Kariya odprowadził różowowłosego do domu, w czasie drogi żaden z nich się nie odezwał, do czasu gdy stanęli przed miejscem zamieszania Ranmaru.
- Przepraszam...
Kirino był zaskoczony na jego słowa. Czy on go właśnie przeprosił?!
- Przepraszasz? - powtórzył nie pewnie
- Za wszystko. Zrozum... Nie wiedziałem jak się do ciebie zbliżyć...
- Zbliżyć....do mnie? - teraz to Ranmaru totalnie nie wiedział co się dzieję.
- Kocham cię!!!!
Kariya rzucił się na Kirino zostawiając na jego ustach mały pocałunek. Różowowłosy będąc w szoku przytulił go. Czy to znaczy, że złotooki w ten sposób okazywał mu miłość? Zakochał się w nim? Ranmaru miał mętlik w głowię, ale w końcu postanowił się odezwać.
- Dlatego taki byłeś? Dlatego tak mi niszczyłeś życie?!
- Przepraszam Senpai!!!
Rozpłakał się, teraz Kirino naprawdę był zaskoczony i zmieszany. Chcąc go uspokoić pocałował go. Co go napadło?! Jeszcze kilka godzin temu nienawidził go, a teraz się z nim całuje...
Masaki, wybaczam <3