*Kilka tygodni później*
- ...Nie, nie, nie to nie tak! - znowu podniosła głos wbrew sobie.
- Nie dam sobie wmówić czegoś, co nie istnieje! - na szczęście ja potrafiłam krzyczeć jeszcze głośniej.
- Ale taka jest prawda! Sama pani Franciszka przecież tak powiedziała! Słyszałam, że służąca również.
- Nie zakrywaj się ciotką! Ona ma już swoje lata.
- Nie mam do ciebie już siły! Na dzisiaj koniec - nagle złagodniała.
- Do zobaczenia w poniedziałek - uśmiechnęłam się promiennie, jak gdyby nigdy nic.
- Do tego tematu jeszcze wrócimy - podniosła palec ostrzegawczo.
- Szykuj argumenty - chciałam się z nią jeszcze nieco podroczyć.
- Niech będzie panienka spokojna - wiedziała, jak bardzo nie lubiłam, gdy tak do mnie mówiła. W jej ustach "panienka" brzmiało, jak prawdziwa obelga. Uśmiechnęłyśmy się do siebie szyderczo, po czym wyszła.
Taki scenariusz powtarzamy od początku naszych spotkań. Od kiedy Ivett przekroczyła próg mojego pokoju po raz pierwszy, poczułam, że się dogadamy. Guwernantka nie miała najmniejszego problemu, żeby znaleźć ze mną wspólny język. Mówiła do mnie po imieniu, a słowa "panienka" używała tylko w obecności ciotki lub kiedy chciała mi dopiec. Dogadywałyśmy się świetnie, co przekładało się na naszą współpracę.
Matematyka, języki obce, filozofia i nauki przyrodnicze szły nam jak po maśle. Zawsze od nich zaczynałyśmy, by potem móc przejść przez historię, która z kolei była prawdziwą męką.
Kiedy uczyłam się jeszcze w normalnej szkole, nauczyciel kładł ogromny nacisk na historię naszego państwa. Mogę z pamięci przywołać dokładnie ton i prędkość jego wypowiedzi, gdy mówił: "Wszyscy powinniśmy być dumni z naszego kraju. Nie ma ważniejszej wartości dla prawdziwego patrioty niż jego własny naród. Dlatego bądźcie dumni. Bądźcie dumni z tego, że jesteście Niemcami". Znałam świetnie historię Cesarstwa Niemieckiego, a moja ocena z historii była zawsze najlepsza w klasie.
Dlaczego więc tak często kłóciłam się z Ivett? Nasze spory zaczęły się od momentu, gdy próbowała ze mną powtórzyć materiał z historii. Dokładniej chodziło o Europę Środkową. Chciała mi wmówić, że ponad sto lat temu nad Bałtykiem był kraj, który trzy mocarstwa zaczęły rozbierać po kawałeczkach. Mówiła, że była to Polaska albo Polska, ale na pewno nie Cesarstwo Niemieckie. Od razu powiedziałam jej, że się myli. Na lekcjach historii nauczyciel dobitnie podkreślał, że tam zawsze były, są i będą Niemcy.
Guwernantka nawet nie chciała mnie wysłuchać do końca. Mówiła, że nie będzie słuchać takich bzdur, padających zwłaszcza z ust Polki, na co ja odpowiadałam, że nie uwierzę w coś, co nie istnieje. Zwykle wtedy nazywała mnie polskim, niewiernym Tomaszem. Czasami nasze batalie sięgały po coraz to wymyślniejsze wyzwiska.
Lubiłam te kłótnie. Ogólnie lubiłam sytuacje, w których trafiał mi się godny przeciwnik, a Ivett właśnie taka była. Odpuszczała sobie niekiedy dopiero po długich godzinach przepełnionych wymianą najróżniejszych argumentów. Zawsze jednak po każdej bitwie, (oczywiście nie rozstrzygniętej) powracałyśmy do normalnych relacji i zachowywałyśmy się, jakby nic się nie wydarzyło.
- Znowu to samo? - zapytała Ana wchodząc do mojego pokoju.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
- Chyba Ivett nie była dzisiaj w formie. Wasze krzyki trwały dzisiaj tylko godzinę - powiedziała kładąc świeżo wyprasowane ubrania na łóżku.
![](https://img.wattpad.com/cover/220472941-288-k41462.jpg)
CZYTASZ
Chłopcy z Placu Broni - Po drugiej stronie muru
Adventure... Zwiesiłam głowę. Nie wiedziałam, co powiedzieć. - To nie takie proste - wydusiłam z siebie. - To może mi wyjaśnisz! W czym widzisz problem? - ... Ja... - głos mi zamarł. - Co ty? To przecież nic prostszego... - Nie rozumiesz... - ... Po której...