Rozdział 1 - Cisza cieniem luksusu

1.7K 57 7
                                    

- ... Twój pokój znajduje się na górze, w korytarzu, po lewej. Guwernantka przychodzi dwa razy w tygodniu, a twoje... 

*TRACH*

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - gwałtowny ton tej wypowiedzi oraz uderzenie drewnianą laską o parkiet momentalnie wyrwało mnie z zamyślenia.

- Oczywiście ciociu - starałam się, by moja odpowiedź brzmiała wiarygodnie i chyba się udało.

- A zatem, jak już mówiłam, twoje rzeczy czekają już w twoim pokoju. Pokojówka pomoże ci się rozpakować. Przyjdź o drugiej na taras, tam omówimy resztę... - tu zrobiła krótką pauzę -  i cóż więcej rzec, moja droga... Witaj w domu - na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. 

- Dziękuję bardzo - kiwnęłam głową. Ten gest chyba nie do końca był taki, jak być powinien, bo uśmiech ciotki błyskawicznie zgasł. Odwróciła się i odeszła. 

   Ciekawe, czy zrobiłam coś nie tak, a może było to obraźliwe? Odłożyłam tę myśl na później. Miałam ważniejsze zmartwienia. Chyba miałam omamy słuchowe, bo wydawało mi się, że ciocia wspomniała coś o pokojówce.

   Ruszyłam w stronę mojego nowego pokoju. Wydawało mi się lekko dziwne, że ciocia od razu sama mi go nie pokazała, ale widocznie była zbyt zajęta, by mnie oprowadzać po domu. Trudno. Obyło się bez jej pomocy. Korytarz. Drzwi po lewej. Otwieram... Tak, moje walizki. To ewidentnie tutaj.

    Weszłam do jasnego, przestrzennego pomieszczenia. Od razu rzuciło mi się w oczy ogromne łóżko... Czy ja je miałam z kimś dzielić? Przecież jest takie wielkie, a dla jednej osoby to raczej marnotrawstwo metrażu... A tam, co? W pokoju były kolejne drzwi, ale po co? Podeszłam, by to sprawdzić... Łazienka. Boże, co jeszcze! Ten "mój pokój" można by nazwać mieszkaniem dla trzech osób. Z wrażenia usiadłam na łóżko. MATKO BOSKA! Jakbym usiadła na chmurce!

    Pozostałam w lekkim zdezorientowaniu jeszcze przez jakiś czas. Rozejrzałam się po ścianach, w poszukiwaniu zegara. Oczywiście, że tam był. Wisiał naprzeciwko łóżka. Srebrne wskazówki obwieściły mi, że wybiła pierwsza. 

   Nieśmiało wędrowałam po pokoju, badając każdy zakamarek. Powiedzieć, że było tam idealnie, to nie powiedzieć nic! Podczas rekonesansu w mojej głowie wykluła się pewna myśl. Postanowiłam się odświeżyć... innymi słowy, chciałam skorzystać z tych wszystkich wygód, zanim ktokolwiek mnie obudzi i ten piękny sen się skończy.

    Przeglądałam się w łazienkowym lustrze. Poprawiłam fryzurę. Umyłam twarz. Postanowiłam przebrać się w coś nieco odświętniejszego. Zrzuciłam z siebie sukienkę, którą miałam na sobie i ruszyłam po walizkę, w której miałam ubrania. Ledwo minęłam drzwi łazienki, gdy moim oczom ukazała się młoda kobieta, na oko 30 lat. Zdurniałam. Szybko rzuciłam się po ręcznik, żeby się okryć. 

- Przychodzę nie w porę? - zapytała.

    Skąd się wzięła? Kim była? Co tu robiła? Może to halucynacja. A może to ze zmęczenia widziałam i słyszałam, ale to... nie istniało.

    Zacisnęłam mocniej powieki i miałam nadzieję, że gdy otworzę oczy, nie zobaczę już kobiety, która widziała mnie w samej bieliźnie. Otworzyłam oczy. Cholera! Ona dalej tam stała. 

- Słucham? Kim pani...? - zapytałam niepewnie, nie wiedząc jak do końca uformować pytanie.

- Miałam pomóc panience się rozpakować...

    Wtedy do mnie dotarło. "Pokojówka". Takiego słowa użyła ciocia. To wszystko wyjaśniało, ale nie zmieniało faktu, że ta cała sytuacja i tak była beznadziejnie żenująca, przynajmniej dla mnie. Sama pokojówka wyglądała na wyluzowaną... W sumie to trochę mi ulżyło widząc jej spokój i opanowanie.

- Miło mi cię poznać, Maria jestem - wyciągnęłam do niej rękę. Teraz ona wyglądała na niepewną, co mnie samą nieco speszyło - Wiesz co, daj mi chwilkę, tylko się ubiorę - właściwie dlaczego nie powiedziałam tego na samym początku. Przecież sama raczej nie podałabym ręki obcej, nagiej babie. Szanujmy się!

   Kobieta wyszła na korytarz i przymknęła za sobą drzwi. Ubrałam się w pierwszą sukienkę, jaką znalazłam w walizce i wróciłam do nieznajomej otwierając jej drzwi.

- Już. Jestem gotowa. Jak już mówiłam, Maria - ponownie wyciągnęłam dłoń. Myślałam, że może w końcu mi się przedstawi... O takiego wała! Nie ruszyła się. Po dłuższym czasie schowałam rękę, na co ona ukłoniła mi się i podeszła do moich walizek. Było to dla mnie co najmniej niezręczne, ale udawałam, że nic się nie stało.

    Cały proces rozpakowywania i porządkowania rzeczy w szafach odbywał się w całkowitej ciszy. Miałam wrażenie, że ta babka miała jakiś dzienny limit słów i już go wyczerpała. Z drugiej strony jednak, była niesamowicie dokładna i szybka. Aż z ciekawości spojrzałam na zegar.

- O, prawie druga. Miałam iść na taras. Ciotka mnie oczekuje. - mówiąc to patrzyłam się cały czas na pokojówkę. Wykonała tylko lekki gest ręką i zaczęła mnie prowadzić w kierunku mojego miejsca docelowego, gdzie ciocia Frania już na mnie czekała.

Chłopcy z Placu Broni - Po drugiej stronie muruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz