Donośny śmiech dochodzący zza drzwi obudził Chrisa dopiero o godzinie jedenastej. Zazwyczaj o tej porze chłopak jeszcze smacznie spał, szczególnie w dni takie jak ten, gdzie nie musiał (a nawet nie miał co) kompletnie nic robić. Tym razem jednak Chloe i Eli skutecznie uniemożliwili mu leniuchować. Blondyn początkowo próbował przykryć swoje uszy poduszkami, jednak szybko zdał sobie sprawę z tego, że krzykliwego śmiechu blondynki nic nie zagłuszy, więc zdecydował się poddać i, strasznie się ociągając, założył na szybko ciuchy z wczoraj i zszedł na dół.
Tym czasem mieszkańcy letniskowego domku zdążyli już dawno wstać, zjeść śniadanie i ogarnąć się do takiego stanu, że mogli powiedzieć, iż wyglądają jakoś. Obecnie siedzieli przy stole, żywo rozmawiając na przeróżne tematy. Eli stwierdził, że dawno nie rozmawiało mu się z Chloe tak swobodnie. Może wpływ na to miał kontakt z innym człowiekiem, który nie był wujkiem blondynki, ale czuł się bardziej ekstrawersyjny.
Para była tak zajęta sobą, że gdyby nie skrzypienie schodów, nie zauważyliby nawet tego, że Chris zdążył już przybyć do kuchni. Wszyscy rzucili sobie jedynie krótkie hejka, po którym Chloe zaproponowała chłopakowi zrobienie mu śniadania.
- Nie ma potrzeby, serio - odparł Chris, opierając się delikatnie ręką o blat - Nie będę jeszcze bardziej pasożytował, już i tak muszę wracać, zjem u siebie.
Chloe nie zareagowała nawet bezpośrednio na słowa chłopaka, jedynie podeszła do płyty indukcyjnej, znajdującej się na przeciwko i wyciągnęła z niej patelnie, szykując się do zrobienia jajecznicy.
- Nie jadłeś jeszcze jej jajecznicy - powiedział krótko Eli, gdy blondynka wbijała jajko do miski - Jak spróbujesz, to będziesz codziennie przychodził tu na śniadanie.
Chris jedynie lekko parsknął śmiechem, w ciszy zgadzając się na zjedzenie posiłku u znajomych. Ostatecznie stwierdził, że przecież jeśli wróci następnym przystankiem nic mu się nie stanie, a rodzice go nie zabiją. Za to Eli cieszył się z tego, że chłopak został. Poprzedniego dnia bardzo miło mu się z nim rozmawiało, a perspektywa spędzenia kolejnego dnia siedząc na dupie z Chloe nie napawała go optymizmem. Dziewczynie bowiem chęć na robienie wszystkiego naraz minęła już po kilku pierwszych dniach spędzonych w rodzinnym mieście. Szatyn kochał swoją dziewczynę, ale męczyło go dłuższe przebywanie z nią sam na sam. Czuł się jakby... znudzony. Oczywiście miał on wiele pomysłów na spędzenie z nią czasu, jednak dziewczyna nigdy się na nie nie godziła - a tu coś ją boli, a tu jest zmęczona, a tu ma okres, a tu jej się nie chce. A on by jej nie zostawił, chyba, że zależałoby mu na tym, aby ta nie odzywała się do niego przez jakiś czas.
W związku z tym Eli zaczął temat, który szybko podłapał Chris. Blondynowi też przyjemnie rozmawiało się z chłopakiem. Miał wrażenie, że szatyn dobrze go rozumie i może otrzymać od niego pomoc, szczególnie, że wiedział z doświadczenia, przez co przechodzi w związku. Do tego mógł liczyć na lepsze lub gorsze żarty chłopaka, które poprawiały mu humor, gdyż były albo dobre, albo tak złe i żenujące, że aż przez to nieco śmieszne.
Patrzało się na niego też przyjemnie, ale tego już akurat przed sobą nie przyznał.
Ta fascynująca rozmowa, która zmieniała temat co kilka chwil, przeciągnęła się także na czas jedzenia śniadania przez Chrisa, następnie na czas po zjedzeniu śniadania, aż w końcu z jednego opóźnienia powrotu zrobiło się kilka. Gdy tylko blondynowi wróciła umiejętność zwracania uwagi na rachubę czasu, było już po czternastej, co oznaczać mogło tylko jedno - miał przejebane.
Chris jedynie szybko się pożegnał z domownikami, po czym wziął swoje rzeczy i wybiegł z domku letniskowego z nadzieją, że zdąży na najbliższy autobus. Na szczęście, pojazd podjechał tuż po tym, jak blondyn znalazł się na najbliższym przystanku, po czym wyjechał w kierunku jego dzielnicy.
CZYTASZ
Don't Let Me Go [bxb]
RomanceDwa miesiące w skali życia to nawet nie jeden jego procent. Dwa miesiące to okres, który, ciekawie spędzony, może minąć zanim zdążymy mrugnąć. A mimo to w trakcie dwóch miesięcy nasze życie może odwrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Szczególnie...