Przepełniony autobus przejeżdżał przez zatłoczone ulice Chicago, jak zwykle przewożąc o późno popołudniowej godzinie zdecydowanie za dużo ludzi. Okolice siedemnastej były po prostu kumulacją - z jednej strony, niektórzy wracali wtedy jeszcze z pracy, z drugiej strony, niektórzy wyruszali o tej godzinie na odpoczynek do klubów, restauracji, czy na imprezy, szczególnie w wakacje. Do tego należy jeszcze dodać starszych ludzi, dla których jazda komunikacją miejską zaliczała się wręcz do hobby i musieli zrobić dziennie przynajmniej jeden kurs, nawet jeśli obejmował on dwa przystanki do kościoła i z powrotem. Chris jednak zdawał się być niewzruszony ilością pasażerów. Miał on bowiem tak po dziurki w nosie wszechświata, że nie zwracał uwagi nawet na brak miejsca siedzącego - jedynie posłusznie stanął przy dwóch kobietach w podeszłym wieku, żywo dyskutujących o ostatnim odcinku jakiejś telenoweli.
Mimo tego, że tłok w autobusie nie robił na blondynie większego wrażenia, Chris cieszył się niezmiernie, gdy pojazd zatrzymał się na następnym przystanku, z którego ten widział już ośrodek wypoczynkowy państwa Elliottów. Szybko przecisnął się przez znudzony tłum ludzi i udał się do domku o znajomej mu już lokalizacji. Chris wiedział, że nie zastanie tam swojej przyjaciółki, ale, jeśli miał być szczerym, było to dla niego nawet lepsze - nie chciał jej mówić o kłótni z Kyle'm w obawie, że przekaże to reszcie jego przyjaciół. Nie liczył na ich litość, miał nadzieję, że uda mu się załatwić problem z brunetem sam na sam. Miał czasami wrażenie, że tylko Eli rozumie jego postępowanie. Zresztą, po tonie głosu, którym mówił szatyn, Chris dobrze wiedział, że on też potrzebuje wsparcia.
Chris miał w tym oczywiście rację. Eli nie chciał się zadręczać swoją słabą sytuacją, ale wiedział, że jeśli nie wyrzuci tego z siebie, będzie to w nim siedzieć przez następne kilka dni i nie da mu spokoju. Dlatego też, gdy tylko usłyszał uderzanie w drzwi, kąciki jego ust lekko podniosły się i poleciał biegiem otworzyć drzwi. Za nimi niecierpliwie czekał już blondyn z nadzieją, że sytuacja między jego nowym znajomym a starą przyjaciółką nie uległa aż takiemu pogorszeniu, jak ta między nim, a Kyle'm. Jego miłe życzenia zderzyły się jednak mocno z rzeczywistością, gdy tylko zauważył na twarzy szatyna ślady łez i zaczerwieniony kolor, który przybrały jego oczy. Chris mógł przysiąść, że nie spodziewał się zastać Elijaha w takim stanie.
Chłopcy jedynie się cicho przywitali i usiedli na kanapie. Każdy z nich wiedział, że ta rozmowa będzie nieco inna niż te poprzednie, chociaż próbowali tego po sobie nie pokazywać.
- Jest źle, stary - zaczął Chris, kładąc się bezwiednie na kanapie i przechylając nieco w przeciwną stronę od rozmówcy - Bardzo źle. Chyba zjebałem. Albo on zjebał. Sam nie wiem.
Eli jedynie był w stanie głęboko westchnąć i pozwolić chłopakowi kontynuować. Następstwem tego ruchu było wysłuchanie długiego opisu całego dnia blondyna - od kłótni z tatą, przez kłótnie z Kyle'm, do obecnego momentu. Szatyn czuł się w pewnym sensie docenionym przez blondyna, który przecież był gotowy powiedzieć mu tak wiele o swoim życiu. Chłopak mu zdecydowanie ufał, co zresztą było odwzajemnione. Nie wiedząc do końca czemu, obaj nastolatkowie czuli, że mogą być ze sobą w stu procentach szczerzy. Byli oni trochę jak bratnie dusze, które przypadkiem się ze sobą spotkały.
- Myślisz, że Kyle potraktował to jako zerwanie? - zapytał Eli, nie chcąc kreować w ich rozmowie żadnego tematu tabu. Blondyn zresztą sam to doceniał - mówienie prosto z mostu, bez oceniania oraz pełna szczerość to coś, czego dawno mu brakowało - szczególnie w rozmowach z Kyle'm. Od czasu wyjazdu Chloe miał wrażenie, jakby stracił jedyną osobę, przed którą nie musiał niczego udawać. Fakt, miał pozostałych przyjaciół, chłopaka, ale czuł, jakby zawsze starał się na siłę być przy nich najlepszą wersją siebie, nawet, jeśli miało to przyczynić się do ukrywania swoich prawdziwych emocji. Przy Elim miał wrażenie, jakby mógł zapytać o wszystko i powiedzieć mu wszystko.
CZYTASZ
Don't Let Me Go [bxb]
RomantikDwa miesiące w skali życia to nawet nie jeden jego procent. Dwa miesiące to okres, który, ciekawie spędzony, może minąć zanim zdążymy mrugnąć. A mimo to w trakcie dwóch miesięcy nasze życie może odwrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Szczególnie...