Delikatny, choć nieregularny i głośny oddech Eliego był jedynym, co przecinało ciszę i gęstą atmosferę tyłów klubu. Szatyn nie był w stanie się ruszyć, odwrócić wzroku, nie mówiąc nawet o odezwaniu się. Jedynie stał i wpatrywał się w Chloe, która zupełnie zdezorientowana nadal znajdowała się w objęciach Crystal, choć gdy tylko zauważyła obecność swojego chłopaka, natychmiastowo przestała ją całować. Rudowłosa dziewczyna także osłupiała, jednak szybko puściła dziewczynę, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Najpierw na jej twarzy malowało się zdziwienie, potem pewnego rodzaju rozbawienie, w którym nie było jednak ani krzty wesołości - wyglądało ono bardziej na niedowierzanie w to, że ironia losu spowodowała, iż akurat ta osoba znalazła się akurat w tym miejscu, akurat w tej porze i akurat przy takiej sytuacji, a jej śmiech brzmiał bardziej nerwowo niż naturalnie. Szybko jednak ogarnęło ją to samo, co cały czas czuła ściskana chwilę wcześniej blondynka - przerażenie.
Eli natomiast nie czuł nic. To było za dużo dla jego mózgu do przetworzenia, nie był w stanie zrozumieć całej tej sytuacji od razu, więc ciężko było mówić o jakichkolwiek emocjach w tamtym momencie. W związku z tym po prostu stał i gapił się wprost na dwie zakłopotane nastolatki, które, nie widząc żadnej reakcji ze strony szatyna, także same nie reagowały.
Obok całej tej sytuacji stał Chris, który chyba najszybciej zrozumiał w pełni, w jakiej sytuacji właśnie się znalazł. Nie zaskoczyło go to zbytnio - widział już ten widok na własne oczy i wiedział dobrze, że między dwiema dziewczynami jest coś więcej niż zwykła przyjaźń. Czym innym było jednak zobaczenie tego widoku przez chłopaka jednej z nich. Gdyby tylko nie chodziło o Eliego, blondyn najpewniej zaśmiałby się teraz i rzucił krótkie a nie mówiłem?, jednak w tej sytuacji mógł jedynie stać obok i czekać na rozwój wydarzeń.
Chloe otworzyła usta, próbując powiedzieć cokolwiek, jednak żadne słowa nie były w stanie przejść jej przez gardło. Zdołała jedynie kilkukrotnie powtórzyć słowa Eli, ja... jakby były jakimś zaklęciem, które miało spowodować, że szatyn zapomni o widoku sprzed chwili. Szatyn jednak nie zapominał o nim, wręcz przeciwnie - coraz bardziej docierało do niego, co przed chwilą zobaczył. Zanim zdążył poskładać jakiekolwiek myśli w logiczny ciąg, który mógłby w jakikolwiek sposób powiedzieć, pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Jedna, jedyna, która ujawniła zarazem tyle emocji, które od dawna skrywał w sobie szatyn. Pod płaszczem silnego, niewzruszonego mężczyzny w rzeczywistości skrywał się niedoświadczony, nie do końca dojrzały chłopiec, który nie rozumiał nawet własnych emocji i bał się, że jeśli nie będzie robił tak, jak każe mu społeczeństwo, jego religia, czy rodzice, zostanie sam.
I teraz, pierwszy raz w życiu, naprawdę poczuł, że został sam.
Blondynka próbowała dotrzeć do Elijaha jakimikolwiek słowami, przeprosinami, błaganiami o wysłuchanie, jednak wszystkie próby spełzły na niczym. Chłopak nawet jej nie słuchał. Dziewczyna mało obchodziła go w tamtym momencie. Tym, co bolało go najbardziej, nie było to, że został zdradzony, czy to, że Chloe najwidoczniej kochała kogoś innego. Fakt, świadomość tego była mocno chujowa, jednak tym, co wywołało tą łzę, było coś innego.
Chloe była jedyną osobą, która zawsze go rozumiała, była przy nim. Ich związek nie był idealny, obaj czuli, że powoli się rozpada, ale mimo wszystko Eli starał się go podtrzymać przy życiu. Bez Chloe szatyn nie miał nikogo. Swoich rodziców wewnętrznie nienawidził, a "przyjaciele" dotrzymywali mu towarzystwa tylko wtedy, kiedy udawał, że jest w pełni heteroseksualny, razem z nimi śmiał się z gejów, mimo tego, że po tym wracał do domu i oglądał gejowskie porno. Oni też nie akceptowali jego orientacji. Na początku urwali z nim kontakt, a odnowili go dopiero, gdy po namówieniu przez ojca, chłopak powiedział im, że jednak podobają mu się tylko dziewczyny, a to była jedynie dziwna faza, z której w końcu wyszedł. Nie było w tych relacjach nic z miłości, czy przyjaźni. Przywiązanie? Przyzwyczajenie? Być może, ale na nikim z tej listy szatynowi nie zależało w pełni.
CZYTASZ
Don't Let Me Go [bxb]
RomansaDwa miesiące w skali życia to nawet nie jeden jego procent. Dwa miesiące to okres, który, ciekawie spędzony, może minąć zanim zdążymy mrugnąć. A mimo to w trakcie dwóch miesięcy nasze życie może odwrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Szczególnie...