13. Ostatni ratunek

1.2K 87 15
                                    

Krople wody zsuwały się po szybach w prawie wszystkich budynkach dzielnicy miasta, w której pomieszkiwali Chloe i Eli. Ciężko przyznać, że ulewny deszcz to typowy wizerunek lata w tamtych okolicach, ale para nie mogła nic z tym zrobić - aura dookoła uziemiła ich i zablokowała jakiekolwiek formy rozrywki. Nastolatkowie nie narzekali zbytnio. Ostatnie kłótnie i sprzeczki oddaliły ich od siebie dość mocno, a natężenie wyjść i imprez spowodowało, że nawet po pogodzeniu się, zwyczajnie nie mieli czasu dla siebie. Dlatego wyjątkowo postanowili nie marudzić i nacieszyć się chwilami sam na sam. Co prawda siedząc w niewielkim domku na wynajem nie mieli za dużo perspektyw na spędzanie ciekawie czasu, chociaż Eli starał się wykrzesać sto procent swojej kreatywności. Dzięki temu zresztą nie umierali oni z nudów.

W końcu po wykonaniu miliona rzeczy z listy pomysłów szatyna, postanowili jedynie położyć się na kanapie i porozmawiać. Tego momentu zresztą obaj się bali, ale ciężko było powiedzieć, że się go nie spodziewali. Problemem oczywiście nie był sam fakt rozmowy, ale tego, o czym w końcu trzeba było przeprowadzić rozmowę.

Póki co jednak między nimi panowała absolutna cisza, której nikt nie ośmielił się przerwać. Z perspektywy trzeciej osoby mogło to wyglądać dość dziwnie, gdyż rozgadana i wiecznie śmiejąca się dwójka nagle usiadła i... przestała mówić cokolwiek. Chloe uciążliwie patrzała się na chłopaka z dość wyraźnym poczuciem winy wymalowanym na twarzy, jakby zaledwie obserwowała zachowanie chłopaka, za to Eli jedynie nieśmiało zerkał na nogi dziewczyny, nie chcąc, a może nawet bojąc się spojrzeć jej w oczy. Nie chcieli tej rozmowy, ale kiedyś w końcu trzeba było ją odbyć. Co prawda nie był to idealny czas na nią, lecz obaj byli świadomi tego, że nigdy nie będzie lepszego.

- Ja wiem, że źle zrobiłam - zaczęła Chloe, przykuwając uwagę Eliego, który wreszcie odważył się podnieść wzrok na jej twarz.

- Spostrzegawcza - zakpił szatyn.

- Nie bądź ironiczny - przewróciła oczami, niezbyt ucieszona odpowiedzią chłopaka - Staram się walczyć z tym, że czasami mało myślę o innych, ale bardzo mi na tym wyjeździe zależało i wiem, że nie powinnam tam jechać. Zachowałam się jak suka i masz pełne prawo być na mnie obrażony. Mimo to, jeszcze raz przepraszam.

Eli nieco nie dowierzał w to, co właśnie usłyszał. Spodziewał się, że dziewczyna będzie stać uparcie przy swoim zdaniu, on przy swoim, a wszystko skończy się tym, że będzie musiał spać na kanapie, albo na niewygodnym łóżku na którym kiedyś zmusił do spania Chrisa.

- Nie jestem obrażony - odparł krótko, po czym sprostował - Już nie.

Na twarz dziewczyny wpłynął lekki uśmiech, co spowodowało, że kąciki ust szatyna mimowolnie także lekko się podniosły. Cieszył się, że napięta atmosfera znika, a ukochana dziewczyna zauważa swoją winę. Niesamowicie satysfakcjonowało go to, że wreszcie ma spokój od niekomfortowych rozmów.

- Tylko następnym razem mów mi o takich rzeczach - dodał, surowym tonem, brzmiąc nieco jak własny ojciec - Unikniemy w ten sposób takich sytuacji, bo wkurzyłaś mnie na serio. Masz szczęście, że nie obrażam się długo, mała.

- Dobrze, duży - odparła, przekręcając głową, aby leżeć oparta o chłopaka. Nie ukrywał zbytnio tego, że wyczuł w jej słowach nieistniejący podtekst, gdyż jego usta wykrzywiły się w nieco bardziej sugestywnym uśmiechu, na co Chloe od razu zareagowała kuksańcem w rękę.

Popołudnie minęło im tak samo, jak południe - na robieniu wszystkiego i jednocześnie niczego. Nastolatkowie cieszyli się co prawda ze wspólnie spędzonego dnia, jednak poczuli potrzebę poświęcenia trochę czasu sobie samym. Chloe udała się więc do sypialni w celu porozmawiania z przyjaciółkami i ustalenia planu na najbliższy weekend, na który Eli oczywiście musiał się zgodzić bez dyskusji, za to szatyn siedział w salonie, rozmawiając przez wideorozmowę ze swoimi przyjaciółmi z Dallas.

Don't Let Me Go [bxb]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz