Dochodząca w niektórych częściach Chicago do czterdziestu stopni temperatura przypominała wszystkim dookoła o tym, że znajdują się w samym środku gorącego lata. Rozleniwieni przez pogodę ludzie praktycznie nie wychodzili z domu, a jeśli już, to z kilogramem filtru przeciwsłonecznego. Aura na dworze nie przeszkadzała jednak dwójce nastolatków relaksującej się w ostatni dzień lipca przy lecącej w tle rockowej muzyce. Gdy tylko ciekawe tematy do rozmów się skończyły, Chris wraz z Elim leżeli oparci o siebie na łóżku blondyna odpoczywając od całej reszty świata. Zza okna widzieli znużonych ludzi podróżujących po ulicach, które mimo wrzącego wręcz powietrza, nadal utrzymywały na sobie tłumy zachwyconych turystów i mieszkańców miasta, którzy zapewne przeklinali swoich przodków za wybranie tak zatłoczonego miasta na idealne miejsce do życia.
Różnicę tą można było widać nawet w rozumowaniu samych chłopców. Eli był nadal pod wrażeniem miasta. Co prawda, Dallas było także sporą metropolią, jednak atmosfera w tych miastach była zupełnie inna. Chicago wiecznie tętniło życiem i wydawało się nigdy nie zasypiać. Zdecydowanie mu się tu podobało. Chris za to miał momentami dość tłoku i hałasu. Wizja cichszego, spokojniejszego Dallas zdecydowanie w tamtym momencie brzmiała dobrze.
To dość zabawne, że obaj chłopcy pragnęli tego, czego nie mogli mieć, a miała to druga osoba.
Szatyn czuł się bardzo komfortowo, opierając głowę o ramię przyjaciela. W pewnym momencie nawet zbyt komfortowo, gdyż mimowolnie przybliżał się do blondyna tak bardzo, że wręcz na nim leżał. Gdy tylko jego policzek lekko musnął klatkę piersiową Chrisa, szybko się od niego odsunął i położył nieco dalej, jakby coś go poparzyło. Co prawda czuł się już mniej winnym w jego otoczeniu po pewnym czasie, ale nadal wizja tego, co wydarzyło się między nimi kilka dni temu, pojawiała się w jego głowie za każdym razem, gdy Chris przekraczał jego sferę osobistą, bądź strefa osobista Chrisa została przekroczona przez niego.
Drugi chłopak za to starał się wyprzeć tamten wieczór z głowy, uznając, że lepiej będzie, jeśli Elijah nigdy nie dowie się o jego przebiegu. Nie chciał go utracić, a wiedział, że do tego doprowadziłoby powiedzenie mu całej prawdy. Nie wiedział jedynie, że nastolatek, który chwilę wcześniej się od niego odsunął, wiedział dokładnie tyle samo co on. Dotyk szatyna był niezwykle przyjemny i kojący, nawet jeśli było to tylko chwilowe, jakby się wydawało, przypadkowe dotknięcie przez koszulkę. Próbował maksymalnie możliwie skupić się na tym, że dotyk Kyle'a był tak samo przyjemny, jednak wewnętrznie i tak dobrze wiedział, że prawda była inna. Eli także wiedział, że ciepło ciała Chrisa oddziaływało na niego zupełnie inaczej, niż to Chloe. Jakby bardziej intensywnie, ale zarazem delikatniej, subtelniej. Ten jednak nie pozwalał sobie nawet przyjąć tego do wiadomości.
Blondyn w końcu stwierdził, że czas w końcu ruszyć się z łóżka po raz pierwszy od kilku godzin. Delikatnie odsunął przysypiającego obok chłopaka, który jakby automatycznie zbliżał się do kolegi, i potrząsnął za jego ramię w celu przebudzenia go.
- Ej, szatynie-szatanie - zawołał Chris - Jest tak gorąco, że zaraz dostanę udaru. Chcesz coś z lodówki do picia?
- Najgorętszą rzeczą tutaj jesteś ty - ironicznie odparł Eli - Weź mi jakieś piwo.
Chris prychnął pod nosem z nieco żałosnego komplementu chłopaka i wyszedł z pokoju bez słowa. Częściowo dlatego, że nie wiedziałby nawet co odpowiedzieć, a częściowo dlatego, że chciał ukryć rumieniec na twarzy spowodowany tym żałosnym komplementem.
Po powrocie z kuchni Chrisa napotkał nietypowy widok, który wywołał u niego bardzo mieszane reakcje. Widok Eliego był jednym, jednak widok Eliego bez koszulki spowodował u blondyna chwilowe zatrzymanie akcji serca. Widział jego ciało już nieraz, jednego razu nawet bardzo dogłębnie, jednak z jakiegoś powodu tego dnia wywarło ono na nim większe wrażenie.
CZYTASZ
Don't Let Me Go [bxb]
RomanceDwa miesiące w skali życia to nawet nie jeden jego procent. Dwa miesiące to okres, który, ciekawie spędzony, może minąć zanim zdążymy mrugnąć. A mimo to w trakcie dwóch miesięcy nasze życie może odwrócić się o sto osiemdziesiąt stopni. Szczególnie...