Rozdział 2

276 14 3
                                    

Baekhyun:

Moje życie było o tyle trudne, że chciałem iść na studia za granicę, które były niemiłosiernie drogie i nie każdego na nie było stać w tym mnie także. Nie pochodziłem z bogatej rodziny, a moi rodzice nie mieli pieniędzy aby móc w jakiś sposób pomóc nawet i finansowo.

Musiałem podejmować się naprawdę nie wdzięcznych pracy, ale kiedy zobaczyłem ogłoszenie, które ktoś wystawił o opiece nad dzieckiem w miarę się ucieszyłem.
Opieka nad maluchami nie była ciężka. Chodziło bardziej o odpowiedzialność opiekuna niż o jego doświadczenie czy studia, które ukończył.

To było zależne od dziecka jaka praca miałaby to być, ale uważałem, że każde dziecko w jakiś sposób dało się podejść. Zadzwoniłem pod podany numer i zza słuchawki usłyszałem gorący głos jakbym właśnie dzwonił na seks telefon, a nie o przyjęcie do pracy. Podejrzewałem, że mężczyzna nie miał żony i był samotny dlatego chciałem coś zadziałać w tej sprawie. W końcu byłem młody i jeszcze nigdy nikogo na stałe w związku nie miałem.

Zaskoczony umówiłem się z tym gorącym głosem jeszcze tego samego dnia. Ubrałem się w najlepsze ubrania jakie tylko miałem i jakieś dwadzieścia minut przed umówionym czasem zacząłem szukać mojego eyelinera, który zawsze w niewyjaśnionych okolicznościach ginął.

Na miejscu byłem grubo po czasie,  spóźniony, lecz mój pracodawca się tym nie przejął. Otworzył mi uśmiechnięty drzwi, a ja zapłonąłem od środka i to dosłownie. Był on nie wiele starszy ode mnie wyglądał, jak mój ideał.

Trochę zrzedła mi mina, kiedy zrozumiałem, że to on zapewne był ojcem tej małej, a mama dziewczynki zapewne gdzieś też teraz kręciła się po mieście żeby późnym wieczorem wrócić do kochanego męża i dziecka. Tak bardzo im zazdrościłem.

Chanyeol, bo tak miał na imię mój szef kazał mi usiąść na kanapie i tłumaczył mi pokrótce co jego córka mogła, a czego nie. Ogólnie zasad to ta dziewczynka miała dużo, ale bądźmy szczerzy w Korei nie było dziecka, które miałoby życie bez zasad. Ja sam miałem nie ciekawe dzieciństwo.

Kiedy Chanyeol wyszedł prawdopodobnie do pracy w końcu pokazała mi się na oczy ta mała. Miała śliczne oczy i była przepiękna. Już czułem, że jej matka też była niezłą pięknością. Bez dwóch zdań.

- Dzien dobly- pochyliła się przede mną aby oddać mi szacunek.

Uczyniłem to samo wstając i patrząc się prosto na tą małą ślicznotkę.

- Witaj wiesz, że będę dzisiaj się tobą zajmować?  Na co masz ochotę? - zapytałem z uśmiechem.

- Wow zadna nania nie mówila, że moge cos sobie wyblać, a ty mi pozwalasz. Wow.

Widać było zdumienie na twarzy małej, ale ja nie przejmowałem się tym zbytnio po prostu chciałem spędzić z dzieckiem miło czas, niekoniecznie stosując się do tych wszystkich zakazów i nakazów, które dostałem od jej ojca.

- Nie martw się nic nie powiem twojemu tacie to tajemnica, okej? Więc co chcesz robić? - spytałem jeszcze raz.

- Dobla to chce cekolade i bajki- wykrzyknęła od razu kierując się na kanapę.

Zrobiłem to o co mnie prosiła czyli przyniosłem jej słodycze oraz puściłem bajki. Tylko tyle mogłem dla niej zrobić. Był to dopiero dla mnie pierwszy dzień w pracy, więc ja jak i ona musieliśmy się do siebie nawzajem przekonać i najważniejsze to się jakoś wspólnie poznać i dogadać.

Pomimo tego uważałem, że ten wieczór zapowiadał się naprawdę wspaniale...

***

Przepraszam za ilość słów w rozdziałach niestety nie mogę w niektórych momentach naciągać ilości, a opowiadanie było pisane w czasach kiedy kompletnie miałam dość wszystkiego nie chce żeby się zmarnowało dlatego mam nadzieję, że nawet 500 słów jakoś wam wystarczy.

Nanny - ChanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz