~ ROZDZIAŁ 6 ~

185 3 0
                                    

Widzę kątem oka jak Mia bije się z własnymi myślami czy powiedzieć mi czy jednak nie zaczynać tego tematu. Otwiera i zamyka usta jakby chciała coś powiedzieć, w końcu zaczyna cicho mówić.
- Obudziły mnie ich krzyki.. w kuchni znowu na siebie krzyczeli. Później moje drzwi otworzyły się z głośnym hukiem i zaczęli krzyczeć na mnie. Obydwoje mnie poszarpali aż w końcu.. - pociąga nosem i naciąga rękawy bluzy na których ściska swoje drobne, blade dłonie. - Aż w końcu zepchnęli ze schodów i zaczęli szukać czegoś w pokoju. Dopóki nie przyjechałeś.. pytali się gdzie jest jego pudło.. to o którym mówiłeś. - zamyka oczy a pojedyncza łza spływa jej po policzku. Słysząc co jej zrobili mocniej zaciskam dłonie na kierownicy, ona nie była bezpieczna. Odkąd się wyprowadziłem każdego dnia mogło jej się coś stać.  -Dlaczego doperio teraz to dostrzegam ?! - krzyczę na siebie w myślach.
- Teraz będziesz bezpieczna Mia. - mówię spokojnie przekraczając granicę miast. Jeszcze tylko godzina drogi i jesteśmy już na miejscu.
- Możemy coś zjeść ? Od rana nic nie jadłam. - wyznaję, widząc najbliższy zjazd na stację paliw skręcam i po chwili jesteśmy już na parkingu. Wychodzimy z samochodu i idziemy do środka. Zamawiamy dwa " ciepłe psy " oraz bierzemy wodę, następnie kierujemy się w stronę stolika.
-  Pewnie jesteś zmęczona co ? - pytam biorąc pierwszy kęs fast fooda. Mia kiwa głową konsumując już swoje ulubione szybkie jedzenie. Po skończonym posiłku zabieramy z lady stolika swoje wody i idziemy do samochodu.
_______________________________

Mia jakiś czas temu zasnęła. Uroczo wygląda jak śpi, robię jej szybko zdjęcie i lekko szturcham w ramię.
- Mia.. - szepczę i ponownie ją szturcham lekko. Z pomiędzy jej warg wydostaję się ciche mruknięcie. - Dojechaliśmy właśnie do Little Rock. Jesteśmy na miejscu. - dziewczyna otwiera zaspane oczy, widać, że jest zdezorientowana. Po chwili jednak dociera do niej sens wypowiedzanych przeze mnie słów.
- Jesteśmy.. u ciebie ? - pyta nie pewnie i łapię za klamkę od drzwi. Wysiada z auta następnie rozgląda się po okolicy. - Jak tu ładnie. - uśmiecha się i zaciąga zapachem drzew rosnących w pobliżu.
- Tak. Łap walizkę i chodźmy do środka. - podaję jej walizkę i kierujemy się do środka.

~Mia~

Jesteśmy w środku, walizkę odkładam na bok, zdejmuję buty i kieruję się w głąb domu. Po lewej duży salon, po prawej kuchnia na wysoki połysk.
- Jesteś głodna albo chcesz coś do picia ? - pyta gdy się rozglądam, ma mnóstwo drzwi tak jak Cameron. Właśnie muszę do niego zadzwonić.
- Chętnie bym się napiła soku pomarańczowego jeśli masz - uśmiecham się i podchodzę do pierwszych drzwi jednak gdy naciskam klamkę..
- Nie radził bym ich otwierać - ostrzega mnie, w tym momencie drzwi się otwierają a ja stoję w pełnym osłupieniu. O cholibka jaki on przystojny. Ciemne włosy, widoczne kości policzkowe, oczy granatowe jak przy późno zachodzącym słońcu. I ten sam wzrok, który widziałam dawno temu. To ten chłopak, którego spojrzenie zostało mi w pamięci po dzień dzisiejszy. Odsuwam się od drzwi i kieruję się do kuchni aby usiąść przy wysepce i nie zemdleć od patrzenia na niego.
- Ej, podobało mi się jak byłaś wpatrzona we mnie. - śmieje się i siada obok. - Theo - podaję rękę, uśmiecha się przy czym robią mu się dwa urocze dołeczki w policzkach.
- Mia - oddaję uścisk jak i uśmiech. - Pokażecie mi pokój, w którym będę spać czy mam zostać w salonie dzisiaj? - pytam wypijając zawartość szklanki i kierując się po walizkę, którą zostawiłam w holu.
- Theo - mówi mój brat dając mu do zrozumienia, że ma pokazać mi pomieszczenie, które od dzisiaj chyba będzie moim pokojem. Wstaję, podchodzi bliżej i bierze ode mnie walizkę. Idziemy na górę, docieramy na korytarz i zatrzymujemy się przy prawie ostatnich drzwiach. Theo otwiera je i przepuszcza abym weszła pierwsza. Pokój nie jest jakoś bardzo duży. Jest beżowy z brązowymi dodatkami, po prawej jest duże łóżko a po lewej białe biurko stojące przy oknie. W pokoju są jeszcze jedne drzwi. Pewnie łazienka, podchodzę bliżej nich i otwieram. Jednak się nie myliłam. Łazienka jest wyłożona kafelkami w odcieniach Cappuccino, w rogu stoi duży prysznic obok toaleta i na przeciwko zlew z dużym lustrem.
- Dlaczego tak wszystko lustrujesz ? - siada na łóżko przyglądając mi się. Kolejna osoba, która pyta. Ile jeszcze ich będzie ? Zadaje sobie to pytanie w głowie.
- Po pierwsze, jest to, jakby to powiedzieć, nowe. A po drugie przez trzy lata siedziałam w swoich czterech ścianach i oprócz szkoły nigdzie nie wychodziłam - wyznaję.
Biorę swoją walizkę i ciągnę ją w stronę dużej szafy.
- Jak? - pyta zdezorientowany. - Trzy lata bez znajomych, przyjaciół? - widać, że nie wierzy żeby to było możliwe hah.
- Nie mam nikogo takiego, więc jednak to możliwe. - odpowiadam, następnie siadam obok walizki i otwieram ją. Najpierw wyjmuję książkę później ubrania, które od razu chowam do szafy. - Zawołaj Max'a - mówię wpatrując się w małą kieszonkę i pudło na dnie walizki. Po chwili obydwoje są obok mnie.
- Jednak je zabrałaś - pyta na co odpowiadam mu kiwnięciem głowy. Wyjmuję najpierw pudło, później rozsuwam zamek i wyjmuję z niej zapakowane wcześniej zdjęcie. Wyjmuję fotografię i teraz bardziej się jej przyglądam. Jest na nich nasza trójka gdy byliśmy dziećmi. Z tego co pamiętam robił nam to zdjęcie tata jak jeszcze z nami był. To były urodziny kogoś z nas. Odkładam fotografie na bok i łapię za pudełko. Ciężko wzdycham i zdejmuję wieczko.
- Kiedy zrobiłeś to pudło ? Przecież nawet ubrania poszły z dymem. - pytam spoglądając na brata. Theo cały czas się przygląda.
- Nie pozwoliłbym, żeby jego ulubione rzeczy się wypaliły. Włożyłem tutaj jego ulubioną bluzę, perfum, który zawsze używał gdy wychodził podrywać dziewczyny, jego słuchawki, nawet jego zdjęcie, na którym robi głupią minę. I zdjęcie jego samochodu przed wypadkiem. Pamiętam jak bardzo się cieszył gdy kupiliśmy to cacko. - uśmiecha się przypominając sobie tamte wydarzenia. - Ale mam też coś, co on chciałby ci dać. - wyjmuję z pudełka podłużne opakowanie, otwiera i podaję mi naszyjnik, który Aron zawsze nosił. Miał go na sobie w dniu wypadku. Teraz ja muszę się nim dobrze zaopiekować, to tak jakbym nosiła Arona. Teraz jest bliżej serca. Przyciskami zimną stal do rozgrzanej skóry i zamykam oczy wyobrażając sobie, że jest blisko mnie. Czuję go, czuję jego obecność.
Powoli otwieram oczy wypuszczając ciężko powietrze spomiędzy roztrzęsiony warg.
- Dobra to nie czas na łzy. - próbuję się trochę uspokoić dlatego zmieniam temat na lżejszy.  - Mieszkacie we dwójkę ? - pytam nagle, patrząc na chłopców. Bo niby po co dwójce dorosłych chłopaków tyle drzwi w domu. No chyba, że czegoś nie wiem i czasami grają pojedyńcze rolę z Grey'a.
- Nie mieszkamy sami Mia - po dłuższym czasie Theo w końcu się oddzywa, ale teraz nie wiem co gorsze.. mieszkanie z alkoholikiem i mamą, która nie zwraca na ciebie uwagi czy mieszkanie z pięcioma wysportowanymi chłopakami i poczuciem bezpieczeństwa? Taak, zdecydowanie wybieram tą drugą opcję.
- Pewnie już są w salonie, więc chodźmy. - Max wkłada rzeczy spowrotem do pudła i chowa je do szafy pod moje ubrania. Wstajemy i razem schodzimy na dół. Najwyższy czas poznać ludzi Mia - mówi moja podświadomość. - Najwyższy czas kogoś mieć i czuć się bezpiecznym. To ten czas..

-----------------------

Do następnego 🤗❤️

So Empty | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz