Rozdział 1

555 34 13
                                    

Oryginał tej książki kiedyś był na moim innym profilu- O_Zwiadowczyni . Przepisuję to z tamtąd c:
A teraz miłego czytania :)


—Alex, wstawaj! - jak zwykle dobiegł mnie rano głos mojej mamy.—Szkoła czeka.

Moja mama była bardzo ładna. Miała lekko kręcone brązowe włosy sięgające jej poza ramiona, a jej bystre i lekko rozbawione spojrzenie miało kolor niebieski.

Ociągając się, podniosłam się do pionu i usiadłam na łożku. Gdy wstałam, lekko zakręciło mi się w głowie, ale byłam już do tego przyzwyczajona. Pościeliłam szybko moje łóżko, po czym zerknęłam na moją starą i zabawną poszewkę w słodkie pieski. Następnie skierowałam się do toalety, by się ubrać i umyć zęby.

—Przed lekcją poducz się jeszcze do kartkówki z historii —powiedziała mama, gdy wykonałam już wszystkie niezbędne poranne czynności. Z plecakiem na karku, siedziałam w kuchni na krześle wiążąc adidasy przed wyjściem.

—Dobrze, obiecuję że tak zrobię. Pa!— odpowiedziałam pośpiesznie i szybko udałam się w kierunku szkoły martwiąc się, czy przypadkiem już się nie spóźniłam.

Kiedy dotarłam, zostało tylko kilka minut do rozpoczęcia lekcji. Czyli zdążyłam w sam raz. Zdjęłam kurtkę i jak zwykle nie przegrałam butów. Zdyszana po krótkim biegu który odbyłam z domu, siadłam przed drzwiami sali w której zaraz miała rozpocząć się pierwsza dzisiejsza lekcja.

Gdy rozbrzmiał dzwonek na lekcje, ktoś przebiegł przez korytarz, potrącając mnie.

—Uważaj jak chodzisz! —krzyknęłam poirytowana do niego. Albo raczej do niej. Popatrzyła na mnie. Na oko piętnastoletnia dziewczyna, mocno zielone oczy i bujne długie blond włosy. Odwróciła się i odbiegła.

Przez to krótkie zdarzenie nawet nie zauważyłam, kiedy przyszły moje koleżanki: Julka i Ania. Przywitałam się z nimi, tylko machając ręką.

Weszliśmy do klasy. Pan pokazał nam coś o ułamkach dziesiętnych, ale i tak nic nie zrozumiałam, bo odkąd zmienili nam nauczyciela na takiego, którego ciężko zrozumieć, dostajemy 4 i 3, rzadko kiedy 5 (nie mówiąc już o 6)...

Cały dzień jakoś słabo mi minął, razem z kartkówką z historii. Czułam się źle z tym, że jednak nie poduczyłam się do niej, mimo obietnicy którą dzisiaj rano złożyłam mamie. Po powrocie do domu bez słowa zjadłam kolację i położyłam się, bo było już późno.

Słuchałam Radia, które leżało na półce, z prawej strony od mojego łóżka. Po kilku minutach zasnęłam. I doznałam szoku.

Byłam w lesie, leżałam na szacie roślinnej, liściach, itp. Miałam pare okaleczeń na rękach i nogach. Strasznie szczypały. Ze wszystkich stron otaczały mnie drzewa: dęby, buki, brzozy... I nagle zobaczyłam ścieżkę. Była praktycznie niewidoczna, ale jednak ją znalazłam.

Przeszłam nią kawałek, i kątem oka zobaczyłam poruszenie. To był człowiek. Spojrzał na mnie. Co..? To był... To była...Ta sama dziewczyna, która mnie potrąciła w szkole...

-Hej! - krzyknęłam do niej, nic nie rozumiejąc. - Zaczekaj! Kim jesteś?

Ale nie zdążyłam, uciekła. Pobiegłam za nią, trochę średnio mi to wychodziło, bo dziewczyna miała lepszą kondycję ode mnie, ale sobie poradziłam. Po paru minutach zorientowałam się, że przecież jej nie dogonię. Ale dalej szłam.

I za drzewami zobaczyłam zamek.

Zwiadowcy: Wybrana ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz