Rozdział 28

113 9 0
                                    

Foldar

Siedziałem sobie tak spokojnie w moim wygodnym fotelu, rozkoszując się myślami. Nagle, niespodziewanie ktoś zapukał i dobry humor zniknął. Ukazała się tylko kamienna twarz.

-Panie?- spytał mój służący. Chyba był lekko przestraszony. I dobrze. Kiwnęłem mu głową na zachętę- gotowe. Wszyscy już są związani.

Uśmiechnąłem się szyderczo. Nie da się nie cieszyć w takim momencie.

-Świetnie- odpowiedziałem mu i wstałem, aby zobaczyć przygotowania.- Czy coś jeszcze niezrobione?

-N-n-nie, Panie- odpowiada.- Tylko chyba jeszcze ona musi się tu...

-Wiem, głupcze!- wali go w tył głowy.- To moje zadanie. Nie twoje. Idź!

Poszłem dumnym krokiem przez korytarz. Wszyscy, którzy byli na mojej drodze, kłaniali mi się. Chociaż raz mogę się tym nacieszyć, zanim On się nie zjawi- pomyślałem z niesmakiem. Ale mimo wszystko cieszyłem się z Jego powrotu.

Kiedy dotarłem na miejsce, poczułem lekki uścisk w żołądku. Starałem się go stłumić. Zawsze tak miałem, gdy czyniłem coś przyjemnego- zło.

Zignorowałem to i podeszłem do jednego z jeńców. Dotknęłem jego brody i podniosłem ku sobie.

-Pożałujecie- wychrypał, nadal pewny siebie. Cokolwiek bym zrobił, ten durny zwiadowca taki będzie.- Nie nabierze się na to.

-Phi, a nawet zrobi coś jeszcze lepszego. Popatrzy na was, co z wami zrobimy, i kto tu niedługo stanie. Chociaż w sumie, to będzie patrzyła razem z wami. W końcu, to z wami pracuje informator- zakpiłem.

//dla niekumatych, to Foldar był teraz narratorem

Zwiadowcy: Wybrana ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz