Obudziłam się w lesie, w miejscu gdzie ostatnio byłam. Rozglądnęłam się.Nie było widać tu żadnych śladów walki. Weszłam do swojego namiotu. Zabrałam śpiwór. Wyszłam, i poszukiwałam wzrokiem Masła. Gwizdnęłam przez palce i usłyszałam tętent kopyt. Masło, Abelard i Wyrwij przybiegły do mnie. Wierzchowce Pauline i Aralda pobiegły gdzieś spłoszone, bądź zostały zarżnięte przez Kalkary. Pogłaskałam mojego konika po łbie.
—Już dobrze—szepnęłam. Konie Willa i Halta popatrzyły na mnie wyczekująco.—Czekajcie tu—rozkazałem im. Weszłam do reszty namiotów i złożyłam śpiwory i namioty. Podeszłam do Abelarda, położyłam mu na grzbiecie wszystkie śpiwory, na Wyrwiju złożone już przeze mnie przenamioty.—Jedziemy już do tego zamku—oznajmiłam.
Wsiadłam na Masło, i pojechaliśmy przed siebie. Uświadomiłam sobie, że nie wiem dokąd dalej jechać. Usiłowałam przypomnieć sobie, w którą stronę jechaliśmy. To był.... Północny Wschód. Czyli w dobry kierunek jechałam.
Nagle zauważyłam wyłaniającą się zza drzew wieżę. I zaraz drugą. Aż wstrzymałam konia. Przede mną był zwykły rynek, ale jeszcze dalej był ten słynny zamek Araluen. No nieźle.
Po chwili siedzenia nieruchomo na koniu i wpatrywaniu się w duży zamek, kopnęłam lekko boki Masła, i pojechaliśmy dalej z Wyrwijem i Abelardem za sobą.
Później dotarliśmy na most zwodzony. Zamek był ogromny, a fosa szeroka. Tylko... Wielka brama, którą wpuszcza się wjeżdżających, była... zamknięta. Strażnicy spojrzeli na nas i skrzyżowali wjazd swoimi włuczniami. Podjechałam bliżej i powiedziałam, że chcę wjechać.
—Przykro nam—odpowiedział jeden—ale nie możemy Cię wpuścić—powiedział i popatrzył na towarzysza. Zerknęli na mój strój, i drógi oznajmił:
—Pokaż oznakę.—Poczułam zakłopotanie. Will nie dał mi jej, bo nie szkolę się na zwiadowcę, lecz na informatorkę. Przez moment nie wiem co odpowiedzieć, ale po chwili oznajmiam:
—Jestem informatorką— oznajmiłam. Strażnik zmarszczył brwi. Czyżby nie wiedzieli kto to taki?—Mam ważną wiadomość do Królowej. Znaczy się, regentki— zmieszałam się.
—Przykro nam, ale nie możemy cię wpuścić—odpowiedział cierpliwie strażnik.—Regentka...—znów zerknął na towarzysza—jest zajęta.
Wzięłam głęboki wdech. Uznałam, że w tej sytuacji nie mam co zrobić, poza odjechaniem. Ale nadal się kłuciłam.
—To pilne! Jechałam ze zwiadowcami Willem, Haltem, baronem Araldem oraz lady Pauline!- mówiłam podniesionym tonem.—Dopadły nas stwory! Porwali ich!—nie byłam pewna, czy podzielić się tą informacją ze strażnikami, ale cóż miałam zrobić.
—Przykro nam— przecedził przez zęby strażnik.
Wściekła odjechałem w drogę powrotną.
—Upierdliwcy— wymamrotałam pod nosem, gdy byłam poza zasięgiem ich słuchu.—Dlaczego nie chcieli mnie wpuścić?— pomyślałam.—W książce było, że brama zawsze jest otwarta...
Coś jest nie tak— uznał mój koń, a ja musiałam przyznać mu rację.
Postanowiłam zaczekać w lesie.
CZYTASZ
Zwiadowcy: Wybrana ✔️
Fanfiction[zakończone] fanfiction o zwiadowcach w moim wykonaniu, o dziewczynie o imieniu Alex. pewnego dnia, gdy zasypia, nagle znajduje się w lesie. Gdy idzie tajemniczą ścieżką okazuje się, że jest ona w innym świecie, świecie o którym czytała w książce...