Rozdział 44

81 10 0
                                    

Przyznam, że w tamtym momencie miałam gdzieś, co się stanie ze zwiadowcami.
Byłam tylko egoistką i chciałam tylko bardzo znać odpowiedzi na niektóre pytania...
Przede wszystkim czemu tu jestem, bo zwiadowcy nie chcieli mi tego do końca wyjaśnić.

Gdy wyszłam z szafy, stanęłam pewnie (chociaż w środku już tak nie wyglądałam), i uniosłam głowę lekko do góry.

Keren się uśmiechnął.

—No, no. Nawet nie musieliśmy za bardzo się starać, by cię znaleźć— powiedział.— To jakiś podstęp, zaraz pojawią się tu zwiadowcy i reszta, prawda? Jeśli tak, to zapewniam cię, że mamy całkiem spoko żoł...

— Nie— przerwałam mu w pół słowa. Keren podniósł jedną brew do góry.— Nie, nie ma ich tu. Nie wiem, gdzie są. Prawdę mówiąc, nawet nie za bardzo mnie to obchodzi— dodałam.

—Hm... Akurat takiej opcji nie przewidziałem— odparł.— Ale skoro już tu jesteś, i zrobiłaś to z własnej woli, to nie zamkniemy cię.

—No oczywiście, bo inaczej nic bym wam nie powiedziała— prychnęłam.— A teraz gadaj, czy wiesz po co tu jestem?

Brwi Kerena ponownie podjechały do góry.

—Przykro mi, ale teraz to ja zadaję pytania. Ale teraz może usiądziesz, bo pewnie nie jest ci wygodnie tak stać na środku pokoju— zaproponował. Już miałam to zrobić, ale zmieniłam zdanie.

—Nie dziękuję. Mogę postać.

Przynajmniej jest całkiem spoko- potwierdziłam w myśli.- nie torturują mnie ani nic, a Keren jest nawet uprzejmy.

—Jak uważasz, ale gdy będziesz chciała usiąść to usiądź— uśmiechnął się.

„—Tylko żadnych kamieni hipnotyzujących ani innych takich, okej? Czytałam książkę i mam świadomość, co robiłeś Alyss"- Chciałabym tu napisać, że właśnie tak powiedziałam, ale w tym momencie byłam trochę bardziej rozsądna i postanowiłam mu nie zdradzać, że czytałam całą serię „Zwiadowców" razy pięć. Mógł to wykorzystać przeciwko mnie... I nagle Keren wypalił:

—Ile masz lat?

—Um... a po co ci to?— zapytałam, przy czym trochę się wahając.— Nie podaję swojego wieku obcym osobom— wyjaśniłam.

—Ja? Obcy? Proszę cię!— zaśmiał się.— Przecież chyba znamy się już wystarczająco długo, żeby nazwać się przynajmniej znajomymi. A w dodatku— nadal argumentował— do czego niby miałbym wykorzystać twoje dane?— rozłożył ręce. Jeśli dla niego „na tyle długo się znać", to było zaledwie niecałe dwie minuty, to ciekawa byłam, ale to jest przynajmniej tydzień.

—Czternaście— odpowiedziałam zgodnie z prawdą. W sumie, to rzeczywiście. Do czego miałby wykorzystać mój wiek? Może po prostu chciał wiedzieć?

—Świetnie— znowu się uśmiechnął. Robił to dosyć często, a przynajmniej w moim towarzystwie.— A jak brzmi twoje imię?

—Alex.

—Ah, tak. Uwierz mi Alex, dogadamy się.

Zwiadowcy: Wybrana ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz