Rozdział 1

2.8K 88 9
                                    

Camila

- Nie czekaj na mnie dziś skarbie, mamy sporo rezerwacji. Wrócę późno, kocham cię.

Shawn jak zwykle nie odbierał telefonu, naprawdę nie wiem po co mu komórka skoro nie potrafi jej używać, a ja wiecznie muszę nagrywać mu się na pocztę. Ciekawe czy chociaż to umie odsłuchać. Swoją drogą to bardzo irytujące, bo co jeśli dzwoniłabym w jakiejś bardzo pilnej sprawie, a na niego nie mogę nawet liczyć?
Zirytowana popatrzyłam na zegarek i z niezadowoleniem zauważyłam, że moja przerwa właśnie się w tej chwili skończyła. Westchnęłam głośno i weszłam z powrotem do lokalu. Zapowiadał się dzisiaj potworny młyn i to jak na złość wszystkie rezerwacje są wieczorem, co z kolei przekłada się na to, że szybko dziś do domu nie wrócę. Lubię tą pracę, naprawdę lubię, ale potrafi człowieka wykończyć.

- Już wróciłam, Dinah.

Dinah to moja przyjaciółka od dziecka, chodziłyśmy razem do szkoły, a niedługo po skończeniu znalazłyśmy pracę w lokalu „Los lovers". Swoją drogą kto daje tak idiotyczną nazwę na lokal?

- Dobra, skarbie. To ja idę na szybkiego papieroska, jest 5 do przyjęcia i 7 chce rachunek kartą.

Wysłała mi całusa i zniknęła na zapleczu. Znając Dinah to na pewno nie będzie szybki papieros. Westchnęłam i zajęłam się pracą. Wierzcie lub nie, ale czas w gastronomii leci nieubłaganie, nim się obejrzałam zbliżała się 20, a to oznaczało tylko jedno - rezerwacje. Ale oczywiście i to ma swoje plusy, im więcej osób tym są większe szanse na zarobienie jakiejś dodatkowej sumki w postaci napiwków. Nie uważam się za jakąś piękność, ale nie jestem też jakaś paskudna. Nie chcę żeby zabrzmiało to próżno, ale faceci naprawdę czasem mocno sypią kasą tylko po to, żeby chwilę później zaprosić mnie na randkę.

Rozmyślając tak o tym wszystkim w między czasie przygotowywałam stolik na rezerwacje. Największa z nich miała przyjść za piętnaście minut, co by oznaczało, że mogę jeszcze na chwilę skoczyć na przerwę i odetchnąć przed tabaką.
Właśnie czekałam na Dinah, aby oznajmić jej, że idę na przerwę, gdy do lokalu weszła chyba najpiękniejsza kobieta jaką w życiu widziałam. Jej czarne włosy niedbale opadały na plecy, jej czarny ubiór idealnie kontrastował z głębią jej zielonych oczu otoczonych ciemnym makijażem, a jej ostre rysy twarzy stały się jeszcze bardziej wyraziste, gdy zacisnęła szczękę w geście złości.

- Głucha jesteś?

Jaj zachrypnięty niemiły głos od razu sprawdził mnie na ziemie, a cała wizja jej jako anioła została zdmuchnięte jak domek z kart. No tak, piękna i wredna. Jakżeby inaczej.

- Przepraszam, w czym mogę pani pomóc?

Uśmiechnęłam się do niej moim najbardziej firmowym uśmiechem, chociaż miałam ochotę jej wykrzyczeć w twarz, że to że pracuję jako kelnerka nie znaczy, że można mną pomiatać i tak się do mnie odzywać.

- Rezerwacja na nazwisko Jauregui.

Mówiła wolno, wręcz bardzo wolno odcedzając jeden wyraz od drugiego. Co za tupet, to będzie porażka. Zerknęłam szybko na terminarz. Rezerwacja na 8 osób na nazwisko Jauregui. Jak reszta jej znajomych będzie tak paskudna jak ona to Dinah ich obsługuje. Zresztą, czy będą tacy sami czy mili to Dinah i tak ich obsłuży, bo ja z tą kobietą nie chce mieć więcej do czynienia. Nieważne jak piękna by była.

- Jasne, proszę za mną.

Mówiąc to zgarnęłam karę menu i zaprowadziłam ją do stolika. Oddaliłam się możliwe jak najszybciej jak tylko byłam w stanie.

- Ty ich obsługujesz, Dinah.

Szepnęłam do przyjaciółki zirytowana na co spotkałam się z jej rozbawionym spojrzeniem. Co jest niby w tym takiego zabawnego?

- Czyżby Lauren nie przypadła ci do gustu? Niezła suka z niej, ale jaka seksowna.

- Zaraz, to ty ją znasz?

Znam dużo znajomych Dinah, ale nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek widziała ją z Lauren.

- Ha, chciałabym. Słyszałam tylko tyle co mówiła mi o niej Normani. One dwie są przyjaciółkami, ale osobiście seksownej panny Jauregui nie miałam zaszczytu poznać.

Parsknęła i podążyła wzorkiem za stolikiem przy którym siedziała Lauren. Oblizala usta w geście pożądania.

- Jesteś obrzydliwa, DJ.

Szturchnęłam ją żartobliwie w ramię i poszłam posprzątać stolik, który Dinah właśnie rozliczyła. W między czasie do świty Lauren dołączyło już paru znajomych, na oko w jej wieku. Ale nigdzie nie dostrzegłam czarnoskórej Normani, najwidoczniej tak dobrymi przyjaciółkami chyba nie są.

- Ja przyjmuję, ale ty robisz napoje. Nienawidzę robić drinków, a na pewno będzie ich sporo.

Dinah wzięła swój notatnik do zamówień i popędziła do stolika. Postanowiłam w między czasie ogarnąć trochę bar. Nim się za to zabrałam Dinah już wracała. Czyżby zapomniała długopisu? Napotkawszy jej przepraszające spojrzenie od razu skręciło mnie w żołądku, a to co powiedziała sprawiło, że momentalnie miałam ochotę rzucić tą pracę i oddalić się z tego miejsca w trybie natychmiastowym.

- Lauren powiedziała, że chce żebyś ty ich obsługiwała.

Boże. Czy ten wieczór może zacząć się gorzej? Co za różnica kto obsługuje?
Stop, Camila. Jesteś w pracy. Zrobisz co do ciebie należy, a może akurat obejdzie się bez nerwów. Po co się denerwować kimś takim?
Posłałam DJ tylko rozgniewane spojrzenie i wyrwałam jej notatnik z dłoni, chociaż swój miałam w kieszeni. Do stolika odprowadził mnie cichy chichot mojej przyjaciółki.

- Mogę przyjąć zamówienie?

Powiedziałam najbardziej przesłodzonym głosem na jaki było mnie stać. Patrzyłam wszędzie tylko nie na zielonooką. Jak na złość to ona oczywiście musiała się odezwać.

- Najdroższe wino jakie macie, 7 kieliszków i jakąś przystawkę do tego, zdaję się w tej kwestii na ciebie.

- Jest was ośmioro.

Zauważyłam nim zdążyłam się ugryźć w język.

- 7 kieliszków.

Przecedzić te słowa przez zęby tak że dosłownie zobaczyłam jak jad wypływał z jej ust. Przeszły mnie niemiłe dreszcze po karku i już się odwracałam gdy zatrzymała mnie jej ręka owinięta w okół mojego nadgarstka. Była zimna, bardzo zimna. Spojrzałam na nią i momentalnie tego pożałowałam. Jej zielone oczy wręcz mnie hipnotyzowały, poczułam się jakby cały świat przestał istnieć. Jakby nikt poza nami dwiema się nie liczył, ani Dinah, ani Shawn. Shawn... Otrząsnęłam z moich niedorzecznych myśli. Jak ja w ogóle mogę w ten sposób myśleć?

- Jeśli nie będziesz nas obsługiwała to złożę na ciebie skargę.

Słucham? To brzmi jak szantaż. Ta kobieta jest niemożliwa. Już drugi raz zburzyła coś pięknego. Trzeciej szansy jej nie dam na pokazanie, że jednak nie jest taka suką na jaką się kreuje. Puściła moja rękę i odwróciła wzrok, a ja nie czekając na nic więcej wróciłam na bar i zaczęłam nabijać zamówienie. Jedynie z czego się cieszyłam to to, że DJ właśnie obsługiwała drugą rezerwację i zostałam ocalona przed jej prześmiewczymi uwagami.

Los loversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz