Rozdział 17

1.2K 71 6
                                    

Camila

Gdy przekroczyłam próg swojego domu dopiero się zorientowałam jak słowa Lauren bardzo mnie zabolały. Z moich oczu momentalnie popłynęły łzy. Jak ona mogła mi coś takiego powiedzieć? Przecież chciałam dobrze, zaopiekowałam się nią, a w zamian co dostałam? Krzyk i pretensje.

Nie mieści mi się to w ogóle w głowie. Jak ona może żyć ze sobą? Te jej nieustanne zmiany nastroju, przechodzenie z miłej na okropnie wredną, zaraz na obojętną, przecież tak nie można.
Jaki ona ma w ogóle tupet żeby takie rzeczy mówić w moim kierunku. To wcale nie była moja wina, że została pobita.

- Nie, nie będę przez nią płakać. - powiedziałam sama do siebie ocierając mokre od łez oczy.

Dobrze, że się tak zachowała. Nawet bardzo dobrze. Przynajmniej szybko wybije sobie z głowy to całe „zakochanie"i przejrzę na oczy, że Lauren to tak naprawdę okropna suka. Co ja mam w ogóle w głowie żeby się zakochiwać w kimś kto tak mnie traktuje? Mało tego, żeby zakochać się w kimś kogo znam tak krótko. Wciąż mało, żeby zakochiwać się w ogóle w kimś będąc z Shawnem. To wszystko jest tak cholernie niedorzeczne, że jakby mi ktoś wcześniej powiedział, że tak będzie to wyśmiałabym go prosto w twarz.

Co ja mam w ogóle zrobić z Shawnem po tym jak uświadomiłam sobie co czuję do Lauren? Nie, wróć. Po dzisiejszej akcji sama nie wiem czy dalej to czuję.

- Jasne, że czujesz. - mruknęłam ponownie sama do siebie pogrążając się tym jeszcze bardziej.

Ale nie chcę z nim zrywać. To naprawdę kochany facet. Zreszta jak miałabym to niby zrobić po tym jak wyznał mi miłość?
Nie jestem w stanie ogarnąć tego wszystkiego sama.

Mój wewnętrzny monolog przerwał dzwoniący telefon. Sięgnęłam po niego i widząc imię Dinah na wyswietlaczu od razu odebrałam.

- Canola, jesteś w domu? - wybuchnęła podekscytowanym głosem

- Jestem, a co jest Dinah? - odpowiedziałam marszcząc brwi nie wiedząc czego się spodziewać.

- Będę za pół godziny. Nie uwierzysz co się stało. - krzyczała do telefonu - i kogo spotkałam. To nasza szansa, Mila!

- Możesz jaśniej? - spytałam będąc rozdrażniona niejasnym przekazem Dinah.

- Wszystko opowiem ci jak przyjdę. Zrób mi śniadanie.

Po tych słowach dziewczyna rozłączyła się, a ja prychnęłam pod nosem.
Powinnam wrócić do Lauren i zabrać to jedzenie co jej zrobiłam i dać je Dinah, Lauren nie zasługuje na nie.

Westchnęłam ciężko odkładając telefon na blat i poszłam wziąć prysznic. Strasznie nie lubię kłaść się brudna tak jak zrobiłam to wczoraj, ale nie mogłam się wyrwać z uścisku Lauren. Zreszta nawet nie miałam żadnych czystych ciuchów więc tak czy inaczej nie mogłabym wziąć prysznica.
W prawdzie niby mogłam wrócić już nad ranem do domu, ale mam jakiegoś fioła na punkcie zamykania drzwi. Wiec nie było opcji, żebym zostawiła śpiącą Lauren w otwartym mieszkaniu, nawet jeśli mieszkam dziesięć kroków od niej.
Sadzać po jej dzisiejszym zachowaniu w ogóle nie pamiętała, że spała w moich ramionach, ani rzeczy które mówiła.
Cóż...może to i lepiej.

Gorący prysznic dobrze mi zrobił i skutecznie odsunął moje myśli od niedorzecznego zachowania Lauren.
Zdążyłam się nawet lekko pomalować i faktycznie zrobić to śniadanie. Chociaż zrobić śniadanie dla Dinah to nie wyczyn. Zawsze mam w domu pudełko jej ulubionych płatków śniadaniowych także to kwestia dwóch minut.

W sam raz wyrobiłam się na czas, bo Dinah właśnie pukała w drzwi.

- Karla, lepiej usiądź, bo spadniesz z wrażenia jak ci wszystko opowiem. - wepchała się do środka od razu kierując się w stronę salonu.

Los loversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz