Rozdział 18

1.2K 77 7
                                    

Camila

Siedzę tak w osłupieniu już jakiś czas i nadal w to nie wierzę. Mam jeszcze około 6 godzin żeby tam dotrzeć i pokazać na co mnie stać. Ally i Dinah mają rację. To jest szansa, która może się więcej nie powtórzyć. Przecież to zawsze było moim marzeniem, więc nawet nie wiem czemu chciałam odmówić.
Stres.
Tak, ogromny stres.
Nie tylko, że będę śpiewać przed ludźmi, którzy będą to oceniać, ale przed samym faktem, że jeśli to zaprzepaszczę to faktycznie w wieku 30 lat mogę być nadal kelnerką. Bo co ja umiem prócz śpiewania i grania na instrumentach? Nic, nawet gotować nie potrafię.

Schowałam wizytówkę Ally do tylnej kieszeni moich spodni i sięgając po komórkę wybrałam numer Dinah. Nie musiałam długo czekać, bo odebrała po dwóch sygnałach.

- Nie dziękuj, Mila. - zaćwierkała żartobliwe.

- Skąd wiedziałaś, że się zgodzę? - byłam wciąż lekko otumaniona tym co na mnie spadło, wiec nawet nie wiedziałam co innego mam powiedzieć.

- Znam cię za długo, mogę czytać z ciebie jak z otwartej księgi. Jak mogłabyś odmówić skoro Ally już cię umówiła na spotkanie. Nie miałabyś serca i ja dobrze o tym wiedziałam. - parsknęła mi do słuchawki. Nie musiałam jej widzieć żeby wiedzieć, że szczerzy się jak nienormalna do telefonu.

- Nadal w to nie wierzę. - westchnęłam podchodząc do baru i płacąc za kawę.

- Dasz radę przecież. Nie znam nikogo kto by tak pięknie śpiewał. O której masz tam być?

- O 16. - znowu ta wielka gula w gardle jak pomyśle, że to dzisiaj.

- W takim razie zabierz mnie z tej cholernej, bezużytecznej galerii, w których nie ma żadnych fajnych ciuchów i jedziemy do Lovers, żeby rzucić tą pracę. Nie mogę doczekać się miny tego dupka.

- Nie rzucę tej pracy teraz - powiedziałam stanowczo - jestem pewna, że się nie nadaję więc nie ma takiej opcji Dinah Jane. Skończy się na tym, że nie będę miała za co zapłacić rachunków.

Nie mówiąc o tym, że ta marna pensja i tak ledwo mi starcza na opłacenie tego cholernego domu. Powinnam go sprzedać i znaleźć sobie coś tańszego. I tak mieszkam tam sama.
Dobra, nie mogłabym tego zrobić. Rodzice kupili mi ten dom za swoje oszczędności, żebym mogła się tu wprowadzić i mieszkać w jakiejś normalnej dzielnicy. Z mojej pensji nie wiem czy stać by mnie było nawet na wynajem, a gdzie tu opłaty.
Mimo wszystko jestem zdania, że jednak trochę przesadzili z kupnem takiego domu, ale nie chcieli i dalej nie chcą o tym słuchać.

- Te ochłapy ledwo i tak starczają na opłacenie wszystkiego. - skwitowała obrażona.

Nie no serio, czy ona czyta mi w myślach?

- Mam dokładnie to samo - kontynuuje - ta Ally to nam z nieba spadła. Dobra Canola, zbieraj swój ogromny tyłek i przyjedź po mnie.

- Nie mam wcale ogromnego tyłka, Dinah! - oburzyłam się trochę za głośno, bo znowu kilka osób spojrzało w moim kierunku.

Uśmiechnęłam się idiotycznie i czym prędzej wyszłam z lokalu kierując się w stronę samochodu. Dinah po moich słowach zakończyła połączenie, a ja z parkingu ruszyłam prosto pod galerię.
Podgłośniłam trochę radio, żeby zagłuszyć moje myśli i starałam się skupiać tylko i wyłącznie na drodze nie pozwalając by opanował mnie stres.

- Boże ile można na ciebie czekać? - wysapała Dinah wchodząc do samochodu od strony pasażera.

- Gdybym wiedziała, że już czekasz przed wejściem to jechałabym jeszcze wolniej - parsknęłam na nią wrzucając jedynkę i wyjeżdżając spod galerii.

Los loversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz