Camila
Czas mijał szybko, po 20 rozkręciła się już taka tabaka, że szkoda gadać. Co chwila ktoś ode mnie to chciał, a to dolewkę piwa, a to zamówimy coś do jedzenia, a to drinka, a to kawę. Kawę. Kto pije do cholery kawę na noc? W każdym razie był taki młyn, że jak wcześniej byłyśmy z DJ podzielone sektorami, tak teraz latałyśmy jak głupie gdzie się da. Na szczęście zielonooka już więcej się do mnie nie odezwała, kilka osób z jej stolika tylko zamawiało co jakiś czas piwa. Jednak mimo to, że nie nic nie mówiła co jakiś czas czułam jej wzrok na sobie, co bardzo mnie krępowało. Pewnie myślała o mnie coś niemiłego.
Zbliżała się już 24, a zmęczenie bardzo mocno dawało mi w kość. Marzyłam tylko, aby wrócić do domu i zasnąć w ramionach Shawna. Nawet nie miałam czasu sprawdzić czy dzwonił, albo napisał jakaś wiadomość. Stolików było już o wiele mniej, właściwie to została sama rezerwacja Jauregui i dwa stoliki trzyosobowe. Stolik Lauren już od dłuższego czasu nic nie zamawiał, co było dobrym znakiem, powoli zbliżali się do końca. Restauracje niby mamy otwartą do 23, ale nasz szef stwierdził, że dobrym pomysłem będzie otwarty lokal, aż do ostatniego klienta. Rzeczywiście, cudowny pomysł. Na szczęście dziś jest piątek, co by oznaczało dla mnie i dla Dinah weekend wolny, co naprawdę w gastronomii można uznać jako święto. Idę o zakład, że dla Dinah to na pewno będzie okazja na wyszalenie się na imprezie, a ja oczywiście będę musiała jej towarzyszyć.
-Dobra wiadomość, została sama rezerwacja Lauren.
Pomachała mi przed oczami dwoma płatnikami ewidentnie zadowolona.
-Która de facto, też się już chyba zbiera.
Dodała wyszczerzając swoje białe zęby w szerokim uśmiechu i zderzyła mnie biodrem. Faktycznie, stolik Lauren był ostatnim w lokalu, a czarnowłosa właśnie zmierzała w moim kierunku. Przeszedł mnie dreszcz na sam jej widok, nie umiem tego wyjaśnić. Byłam jednoczenie zafascynowana i zniechęcona do jej osoby. To nie tak, że ja jestem biseksualna, bo nie jestem. Mam chłopaka, którego kocham i nigdy nie umawiałam się z dziewczyną, nawet specjalnie mi się nie podobały. Ale ona, ona miała coś w sobie.
-Rachunek, zapłacę kartą.
Jej lodowaty ton głosu spowodował ponowne dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa. Było to tak samo przyjemne, jak i nieprzyjemne. Szybko na komputerze wyswietlilam zamówienie i kliknęłam „rachunek". Po kilku sekundach wręczyłam Lauren rachunek.
-To będzie 378 zł.
Całkiem spora kwota, no a nic takiego właściwie nie zamawiali. Może oprócz tego wina. W ogóle ceny tutaj były jakieg wygórowane i naprawdę jestem zdziwiona, że taki tabun ludzi tu przychodzi. Jedzenie też bym nie powiedziała, że jest specjalnie wybitne.
-To wino było paskudne.
Powiedziała krzywiąc się przy tym na wspomnienie o winie. Parsknęłam śmiechem na ten gest.
-Przecież nie piłaś.
Zauważyłam darując sobie uprzejmości w postaci „pani". Przecież widać, że jest trochę starsza ode mnie, ale nie aż tak.
-Tak myślałam, że mnie obserwowałaś. W każdym razem spróbowałam od koleżanki.
Posłała mi zadziorny uśmiech, a ja spaliłam buraka, co na pewno nie uszło jej uwadze. Nie obserwowałam jej, no dobra, może trochę. Naprawdę nie umiem tego wytłumaczyć, ale ta kobieta po prostu w jakiś niezrozumiały sposób działa na mnie tak jak Shawn nawet w najmniejszym stopniu nie działał. Zielonooka nie mówiąc nic więcej przyłożyła swoją kartę do terminala, a z tylnej kieszeni spodni wyciągnęła pognieciony banknot stuzłotowy i rzuciła niedbale na ladę, po czym nie żegnając się po prostu się odwróciła i wyszła z lokalu.
-Nieźle zarobiłaś, ślicznotko. Chyba się jej podobasz.
Przewróciłam oczami na słowa przyjaciółki i poszłam sprzątać stolik. Ze sprzątaniem całego lokalu wyrobiłam się chwilę przed 1 nad ranem. Dinah pojechała wcześniej ode mnie, ponieważ o 5 musiała wstać załatwić jakąś sprawę. Ja na szczęście planów nie miałam, co oznaczało, że jutro się wyśpię.
Zmęczona weszłam do samochodu i poczułam niesamowitą ulgę, że dziejszy dzień dobiegł końca. Droga do domu zajęła mi około 15minut. Dobra, to nie jest mój dom tylko Shawna, ja po prostu często u niego nocuję, ale nie chce się do niego jeszcze przeprowadzać. Jesteśmy dopiero pół roku ze sobą, to za wcześnie na wspólne mieszkanie.
Zauważyłam, że żadne światło się nie swieci, wiec Shawn już śpi. Wzięłam szybki prysznic i po ciuchu weszłam do pokoju. Wdrapałam się na łóżko i wtuliłam się w mojego ukochanego. Byłam tam zmęczona, że sen przyszedł niemal od razu.~***~
-Cześć, kochanie.
Obudził mnie głos Shawna, który złożył na moim policzku czuły pocałunek. Uśmiechnęłam się do niego leniwie i przeciągnęłam się, by po chwili zamknąć go w uścisku.
-Cześć, Shawn. Jakie plany masz dziś?
Spytałam chowając głowę w zagłębieniu
jego szyi.-Mam dzisiaj wolne, także jestem do twojej dyspozycji. Co powiesz na śniadanie w twojej ulubionej kawiarnii?
-Byłoby cudownie.
Pocałowałam go z czułością w usta i poszłam się szykować. Postawiłam dziś na luźny czarny top, białe jeansy i czarne botki. Nałożyłam delikatny makijaż i po chwili byłam już gotowa. Shawn już czekał na mnie u progu. Matko, jaki on jest przystojny. Ujęłam jego dłoń i poszliśmy razem do jego samochodu. Jechaliśmy w ciszy i przyznam, że trochę niezręcznie się czułam, jednak sama nie wiedziałam o czym rozmawiać. Na szczęście droga nie była długa i już po kilku minutach byliśmy na miejscu. Zajęliśmy moje ulubione miejsce pod oknem. Shawn zamówił czarną kawę i ciasto czekoladowe, a ja latte i naleśnika z serem.
-To jakie masz plany na dziś, księżniczko?
Spytał czekając cierpliwe aż przełknę to co mam w buzi.
-Cóż, dzisiaj jest sobota. DJ tez ma wolne, więc podejrzewam, że idziemy na jakąś imprezę.
-Okej, jestem za.
Wyszczerzył się do mnie tym swoim nieziemskim uśmiechem, a ja nie miałam serca mu powiedzieć, że Dinah niezbyt chce żeby chodził z nami na imprezy, ponieważ uważa go za sztywnego nudziarza. Nie zgadzam się z nią, ale panem rozrywki to on na pewno nie jest.
Po śniadaniu postanowiliśmy pojechać na jakieś małe zakupy. Zapłaciliśmy za zamówienie i chowając portfel do torebki kierowałam się powoli w stronę wyjścia, kiedy poczułam zderzenie z jakimś ciałem niemal upadając. Podniosłam głowę z zamiarem gorączkowego przepraszania tej nieszczęsnej osoby i aż zamarłam napotkawszy te zielone, głębokie spojrzenie.-Uważaj jak chodzisz.
Powiedziała ostro, ale nie umknęło mojej uwadze, że kąciki jej ust niemalże niezauważalnie uniosły się ku górze. Przez kilka sekund patrzyłyśmy sobie jeszcze w oczy, a ja czułam, że naprawdę mogłabym w nich utonąć. Miałam wrażenie, że zielonooka czuje to samo co ja. Ale w końcu ta magiczna chwila została zburzona kiedy Shawn złapał mnie za rękę.
-Wszystko w porządku, Mila?
Lauren na krótka chwile spojrzała na nasze splecione dłonie po czym nie mówiąc nic więcej po prostu mnie ominęła kierując się w głąb kawiarni. A ja z jakiegoś powodu poczułam się zła na Shawna.
CZYTASZ
Los lovers
FanfictionCamila jest młodą kobietą wkraczającą powoli w dorosłe życie. Jej życie jest proste. Ma prace, własne mieszkanie, wierną przyjaciółkę i porządnego chłopaka. Jednak nie zdawała sobie sprawy, że nie wie co to miłość dopóki w jej życiu nie pojawiła się...