Rozdział 19

1.1K 71 3
                                    

Camila

Właśnie jestem w drodze do wytwórni. Chyba nie muszę mówić jak bardzo zżera mnie stres? Jadę jeszcze wolniej niż mam w zwyczaju, bo za cholerę nie mogę skupić się na drodze. Po prostu trzymam tak kurczowo ręce na tej kierownicy, a one mimo wszystko i tak drgają conajmniej jakbym szła na pewną smierć.
Co mi strzeliło do głowy żeby zgadzać się na coś takiego?

Zaparkowałam kilka minut drogi od wytwórni, abym mogła jeszcze się uspokoić krótkim spacerem.
I nie, nawet on mi nie pomógł. Po prostu stoję przed tymi cholernymi wielkimi drzwiami i chcę czym prędzej uciekać.

Nie czekając aż strach już do reszty weźmie nade mną górę weszłam niepewnym krokiem do środka. W oczy od razu rzuciło mi się wielkie białe biurko, a za nim jak sądzę sekretarka.

Biorę głęboki w dech i powtarzając sobie jak mantrę w głowie, że dam radę podchodzę do biurka z uśmiechem, a przynajmniej mam nadzieję, że serio się uśmiechnęłam.

- Dzień dobry. Nazywam się Camila Cabello. Jestem od Allyson Brooke.

Odzywam się przykuwając uwagę blondynki śledzącej coś uważnie na ekranie laptopa. Rzucając mi tylko krótkie pełne oceny spojrzenie i nic nie mówiąc zaczęła wystukiwać coś na klawiaturze. Podejrzewam, że sprawdza czy serio jestem umówiona.

- Z tego co widzę w systemie to Karla Cabello. - stwierdza oschło.

Serio, nie moglabys być miła? Wcale mi nie pomagasz.

- Karla to moje pierwsze imię, ale używam drugiego. - wyjaśniam starając się, by mój ton był uprzejmy.

Wszystkie sekretarki przeważnie są wredne czy co?

Nie mówiąc nic więcej dziewczyna bierze słuchawkę od telefonu stacjonarnego i wystukuje szybko jakiś numer. Jej mina wcale mi nie pomaga w byciu mniej zestresowana.
Halo, czy ty nie widzisz, że ja tu umieram ze stresu? Moglabys się chociaż do mnie uśmiechnąć.

- Panna Cabello przyszła. - powiedziała krótko do słuchawki po nawiązaniu połączenia.

Pokiwała głową do siebie zapewne na odpowiedź po drugiej stronie i odłożyła słuchawkę na swoje miejsce.

- Zaraz ktoś zejdzie po panią, może sobie pani tu usiąść. - powiedziała ewidentnie kończąc rozmowę ze mną.

Posłusznie usiadłam na białym krześle przy oknie. Dopiero teraz miałam okazję rozejrzeć się dokładnie po pomieszczeniu, które przysięgam było większe niż  wszystkie moje pokoje razem wzięte.
Styl był nowoczesny i minimalistyczny, wszystko pozostawione w tonacji biało-czarnej. Naprawdę bardzo mi się tu podobało. Chociaż osobiście zwolnilabym tą sekretarkę. Jak można być takim nieuprzejmym?

Widząc kierującego się w moją stronę elegancko ubraną konietę natychmiast podniosłam się z miejsca, co tylko pokazało jak bardzo jestem zestresowana.

- Panienka Cabello? - spytała wyciągając do mnie rękę i uśmiechając się miło.

Boże, oby tylko ona była miła, bo przysięgam, że zaraz stąd ucieknę.

- Tak, to ja. - starałam się żeby mój ton głosu brzmiał pewnie, ale nie wiem jak wyszło naprawdę. Ujęłam jej dłoń witając się.

- Miło mi poznać, nazywam się Veronica Iglesias, ale możesz mi mówić Vero. - puściła mi oczko uśmiechając się do mnie szarmancko.

Wow, uśmiech to ona ma cudowny.

- Zapraszam za mną - ponagliła kierując się w stronę jak mniemam windy.

Los loversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz