Lauren
Obudził mnie kosmiczny ból głowy. Dosłownie, czułam jakby moja głowa miała eksplodować z tego bólu. Oprócz tego mocno bolały mnie żebra i twarz.
Kolejny raz przesadziłam z alkoholem.
Od tamtej cholernej bójki pamiętam wszystko jak przez mgłę. Nawet nie wiem jak znalazłam się w swoim pokoju i skąd do cholery na mojej szafce nocnej stoi szklanka z wodą i tabletki przeciwbólowe. I dlaczego do cholery jasnej jestem w samej bieliźnie?!
Camila...
To ona musiała zostawić tutaj tabletki, położyć mnie do łóżka i rozebrać.
A może, cholera? Czy doszło do czegoś między nami? Przecież nie byłabym prawie naga od tak... kurwa mać.
Sięgnęłam po tabletki przeciwbólowe i popijając je wodą wstałam z łóżka. To chyba był najgorszy pomysł na jaki mogłam wpaść, bo od razu zakręciło mi się w głowie i zrobiło mi się niedobrze.
Oparłam się o szafkę biorąc głęboki oddech i zwalczając zawroty głowy.
Przesadziłam, tak bardzo wczoraj przesadziłam.
Czuje, że jak zaraz czegoś nie zjem to się tutaj przekręcę. Czy ja w ogóle coś jadłam wczoraj czy piłam na pusty żołądek? Znając mnie to to drugie.
Wyszłam z pokoju i niepewnie skierowałam się w stronę schodów. Camila nawet jeśli mnie tu przyprowadziła wczoraj to już dawno powinno jej tutaj nie być, wiec nawet nie kłopotam się z ubieraniem czegoś na siebie.
Oczywiście. Nie mogłam się bardziej pomylić.
- Jak się czujesz, Lauren?
Jej sylwetka wyłoniła się z kuchni wchodząc do salonu, ale jak tylko mnie zobaczyła otworzyła szeroko buzie i w tempie naprawdę ekspresowym się ode mnie odwróciła.
No tak kurwa, przecież stoję w samej bieliźnie.
- Rozebrałaś mnie, a teraz nie chcesz na mnie patrzeć? - zakpiłam wchodząc do kuchni i sięgając po szklankę do której nalałam sobie wody.
Dopiero wtedy spojrzałam na Camile, która już zdążyła się cała zaczerwienić na twarzy. Nie powiem żeby mi to schlebiało, ale schlebia.
- Skoro już wstałaś to ja idę do domu. Zrobiłam ci śniadanie, więc... - wyglądała na zakłopotana, ale nie to w tej chwili zaprzątali moje myśli.
- Czy między nami do czegoś doszło? - przerwałam zaskakując ją.
- Co? Nie. - potrząsnęła głową jakby chciała wybić sobie tą myśl z głowy.
Szkoda.
- Skąd się wtedy tam wzięłaś? - zadałam pytanie przypominając sobie, że to dziewczyna przerwała moją bójkę z tym obleśnym typem.
- Przechodziłam i...
- Wiesz, że to wszystko twoja wina? - syknęłam przerywając jej wypowiedź.
Jej twarz wyrażała niemałe zdziwienie, wręcz zszokowanie słowami, które wypowiedziałam i... oburzenie?
- Przepraszam, co? - zamrugała kilka razy jakby próbowała przeanalizować to co właśnie powiedziałam.
- Dobrze słyszałaś, Cabello. - fuknęłam dopijając resztę wody.
- Nie, wiesz co? Nie pozwolę sobie na takie traktowanie - wymierzyła palcem w moja stronę grożąc mi - Nie dość, że odciągnęłam cię od tego chłopaka, z którym się lałaś, zaprowadziłam cię do domu, opatrzyłam cię i położyłam spać to jeszcze masz czelność zarzucać mi, że to moja wina? Wolne żarty, Jauregui.
CZYTASZ
Los lovers
FanfictionCamila jest młodą kobietą wkraczającą powoli w dorosłe życie. Jej życie jest proste. Ma prace, własne mieszkanie, wierną przyjaciółkę i porządnego chłopaka. Jednak nie zdawała sobie sprawy, że nie wie co to miłość dopóki w jej życiu nie pojawiła się...