Camila
- W żadnych swoich planach nie uwzględniłaś Shawna- trafnie zauważyła. Jej słowa sprawiły, że chciałam się od niej od razu odsunąć, jednak Lauren tylko wzmocniła ucisk trzymając mnie wciąż blisko siebie.
- To nie twoja sprawa, Lauren - mruknęłam w jej ramie poddając się.
- A co jeśli chciałabym żeby to była moja sprawa?
Na te słowa delikatnie odsunęła mnie od siebie na taką odległość, by mogła spojrzeć w moje oczy.
- Co? - zapytałam będąc pewna ze się przesłyszałam.
- Chcę żeby to była moja sprawa, Camz.
W tym momencie pochyliła się lekko ku mnie, a niewidzialna siła działająca na mnie jak magnes sprawiła, że przywarłam do jej ust zatracając się w niej do reszty.
Obudziłam się gwałtownie siadając na łóżku. Moje serce biło jak oszalałe.
- To tylko sen, Camila. - uspokajałam sama siebie, jednak nic to nie dawało.
Wzięłam parę głębszych wdechów i spróbowałam się uspokoić. Nie mogłabym zdradzić Shawna, nienawidzę zdrad. Nie pocałowałam Lauren. To był tylko zwykły sen. Za dużo myślałam o niej wczoraj, to przez to.
Sięgnęłam po telefon sprawdzając godzinę i z odetchnęłam z ulgą, że mam jeszcze ponad godzinę do czasu aż zadzwoni budzik. Opadłam z powrotem głową na poduszkę ciesząc się, że względnie się uspokoiłam.
Mimowolnie dotknęłam swoich ust czując na nich jeszcze mój wyimaginowany pocałunek z Lauren. Zamknęłam oczy jednak ten sen spędził mi całe zmęczenie z powiek. To chyba pora, żeby już wstać.Westchnęłam ciężko i dopiero przypomniałam sobie, że Lauren została na noc. A może już wyszła? Nie, nie mogłaby. A jeśli jednak? Chciałabym żeby była. Chyba bym chciała, tak myślę.
Postanowiłam jeszcze tego nie sprawdzać. Wyciągnęłam czyste rzeczy z szafki i wyszłam z pokoju kierując się pod prysznic.
Tak, to jest dzień, w którym wszystko sobie poukładam.
No dobra, może nie.
Mam dzisiaj pracę, przełożę moje rozmyślenia na jakiś dzień wolny. Zresztą potrzebuję się spotkać z Shawnem.
Powoli Camila, nie tak wszystko od razu. Nie śpiesz się to nie popełnisz błędów w rozumowaniu.Prysznic już do reszty mnie orzeźwił. Ubrałam się i nałożyłam delikatny makijaż. Wprawdzie miałam jeszcze dużo czasu żeby się pomalować, ale w razie jakby Lauren jednak była jeszcze to chciałam przynajmniej wyglądać w miarę dobrze.
Wyszłam z łazienki kierując się w stronę schodów. Schodziłam powoli jakby bojąc się tego co mnie tam czeka.
Już widziałam, że salon jest pusty, a ja poczułam coś jakby rozczarowanie? Koc był starannie złożony i leżał na kanapie na której jeszcze dzisiejszej nocy spała Lauren. Wyszła.
Odetchnęłam z ulga kiedy usłyszałam jakieś szmery w kuchni. Czuli Lauren jednak jest.
Wkradłam się po ciuchu do kuchni, a widok Lauren nakładając na talerz naleśniki sprawił, że wyszczerzyłam się sama do siebie. Nawet we wczorajszych ciuchach wyglądała bosko. A jeszcze jak robiła śniadanie, chociaż wcale nie musiała to już w ogóle odlot.- Nie wiem czy jesz rano śniadanie, ale mówiłaś, że lubisz banany, wiec postanowiłam zrobić ci śniadanie na słodko, a słyszałam jak wstałaś.- powiedziała kończąc składanie naleśnika na talerzu nie podnosząc nawet wzroku na mnie. Jednak mojej uwadze nie uszedł ten delikatny uśmiech.
- Zrobić mi śniadanie czy nam? - dalej szczerząc się do niej zajęłam miejsce przy stole.
- Ja nie jem śniadań, Camila. - przesunęła talerz w moim kierunku podając mi sztućce.
CZYTASZ
Los lovers
FanfictionCamila jest młodą kobietą wkraczającą powoli w dorosłe życie. Jej życie jest proste. Ma prace, własne mieszkanie, wierną przyjaciółkę i porządnego chłopaka. Jednak nie zdawała sobie sprawy, że nie wie co to miłość dopóki w jej życiu nie pojawiła się...