Rozdział 13

229 31 19
                                    

Największe zdziwienie: harpie trzymały się z daleka.

Owen już raz próbował się wymknąć z nocy, lecz bezskutecznie. Częściowym powodem porażki był Leo Valdez, który nieumyślnie podpalił domek Afrodyty.

Ta... To była długa historia, do której Owen nie lubił wracać.

Ale teraz wszystko szło gładko. Chłopak pobiegł nad jezioro, co chwilę się rozglądając. Nie nadbiegły harpie. Nie ściągnął niczyjej uwagi... przynajmniej tak mu się wydawało.

Gdy tylko dotarł na miejsce, najada już tam czekała. Jej przeplatane wodorostami włosy ciemniały nieznacznie w półmroku, ale oczy były jasne i bystre jak za dnia.

Największe zaskoczenie: stała na brzegu, nie w wodzie.

Owen jeszcze nigdy nie miał okazji zobaczyć nimfy wodnej stąpającej twardo po ziemi jak zwyczajna dziewczyna. Ten widok był dziwny, nienaturalny, ale nie mógł oderwać od niego wzroku. Od razu przywodził mu na myśl syrenę - ale nie ptasiego potwora, tylko bajkową piękność z zielonym ogonem, zmienioną w śmiertelniczkę.

Najada, po zorientowaniu się, że Owen już przyszedł, uśmiechnęła się szeroko.

- Jesteś - oznajmiła.

Z jej tajemniczego tonu nie dało się wiele wyczytać. Może była szczęśliwa, może niezadowolona, może zdziwiona, a może po prostu odetchnęła z ulgą?

Syn Nemezis skinął głową. Ciekawiło go, co by się stało, gdyby zjawił się w czyimś towarzystwie albo gdyby powiedział komuś, że zamierza wyjść i spotkać się z nimfą. Czy by się dowiedziała? Zdenerwowałaby się?

Ale nie miał zamiaru tego sprawdzać. Przyszedł, tak jak prosiła. Chciał dowiedzieć się od niej jak najwięcej. Przyniósł nawet piłeczkę, którą mu dała.

- Jestem - potaknął.

Najada zmrużyła wzrok, wychylając się nieco na bok, jakby dojrzała coś w oddali.

- Ktoś nas obserwuje - wywnioskowała.

Owen zamarł. Na nikogo się nie natknął po drodze. Wątpliwe, żeby ktoś zdołał szpiegować go przez cały czas. Wraz z zapadnięciem zmroku, wszyscy półbogowie udali się do domków. Chłopak obrócił się - nikogo nie zobaczył.

- Niemożliwe. Przyszedłem sam.

Nimfa zamrugała.

- Ale... miałam wrażenie... Nie, nieważne - otrząsnęła się. - Jestem ci coś winna, prawda?

Nie mógł zaprzeczyć.

Najada zanurzyła jedną dłoń w wodzie i zaczęła brodzić, ale tafla wody ani trochę nie zadrżała. Jeszcze rok temu Owen krzyknąłby ze zdumienia, widząc coś podobnego. Ale nie był już tą samą osobą, co dawniej. Od spotkania z matką wiedział już, że nie należy do świata zwykłych ludzi. Był herosem, zajmował się walką z potworami, a w wolnych chwilach, w ramach relaksu, wspinał się na ściankę z wrzącą lawą. Normalne życie zostawił daleko za sobą bez możliwości powrotu do niego. Więc to, że jezioro nie za falowało, nie stanowiło jakiegoś wielkiego szoku. To, że po wyjęciu ręki jego towarzyszka nadal miała suchą skórę - również nie.

- My, nimfy, bardzo się w ostatnim czasie martwimy - oznajmiła. - Rozumiesz... Te siły Chaosu. Chcemy chronić przyrodę, a tymczasem nasz wróg panuje zgładzić cały świat. Niezbyt nam się to podoba, delikatnie rzecz ujmując.

Słowa najady były sensowne, a jednak dało się w nich wyczuć nutkę egoizmu. Zapewne gdyby Chaos zamierzał zniszczyć wyłącznie ruchliwe miasta, zabijając tam miliardy niewinnych obywateli, ale zostawiłby przyrodę w spokoju, nimfy nie miałyby z niczym problemu. Innymi słowy, w wypadku, w którym ich rywal zaproponował taki sojusz, duchy natury zaoferowałyby nawet pomoc.

❝Wakacje herosów❞ | Dwoje wybranych | tom 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz