Rozdział 43

162 16 8
                                    

Był wczesny poranek, kiedy Rachel Dare wysunęła propozycję zairyfonowania do Tysona, którą wszyscy natychmiast podchwycili. Jak twierdziła, nie było potrzeby martwić rodziców zaginionych półbogów - a przynajmniej dopóki sprawa się nie rozwiąże. Jednak przyrodni brat Percy'ego pracował w kuźni swojego ojca, Posejdona. Mógł mieć cenne informacje o aktualnej sytuacji obozu.

Priorytetem była jak najprędsza wymiana zdań, więc Rachel zairyfonowała sama, na osobności. Wróciła z posępną miną, oznajmiając, że Tyson sam nie wie, co się dzieje. Miał dostać urlop, jak zwykle na wakacje, ale z nieznanych powodów wszystkim cyklopom polecono wykucie jeszcze większej liczby broni. Jakby tego było mało, synowi Posejdona urwał się kontakt z ojcem i cały czas zajmował się tylko pracą. Ledwo znalazł choćby chwilę na rozmowę.

- Hej, nie przejmujcie się - powiedział Owen, gdy wszyscy spochmurnieli. - Jakoś będzie. Wybrnęliśmy już z tylu rzeczy.

Lecz wydawało się, że sam nie był co do tego do końca przekonany.

Po śniadaniu (złożonym głównie z wafli ryżowych, jakie Travis miał w plecaku) część herosów usiłowała ustalić, co robić dalej. Nie mogli przecież spędzić w kryjówce wieczności. Billie spytała, czy nie mogą po prostu wrócić do dawnego nimfiego obozu, jednak szybko sama sobie uświadomiła, jaki to ryzykowny pomysł. Wątpiła, że wrogowie pozwolą im tam bezpiecznie znów przyjechać.

Laurel unikała tych rozmów. Unikała też Rachel, poprzez niezręczną sytuację z poprzedniego wieczora. Chciała porozmawiać z najadą Alfejosu, ale Owen zaproponował jej spacer po lesie, więc nie mogła odmówić. Wzięła ze sobą parę najpotrzebniejszych rzeczy (kapelusz na głowę do ochrony przed słońcem, monetę na ewentualny iryfon i kołczan na wypadek apokalipsy), po czym ruszyli oboje wydeptaną ścieżką.

Will wpatrywał się w oddalającą się dwójkę z błyszczącymi oczami, a następnie zwrócił się do swojego chłopaka:

- Hej, Nico, idziemy też?

Syn Hadesa rzucił mu spojrzenie spode łba ze zmarszczonymi brwiami, spiętymi ramionami i chłodnym wzrokiem. Will już przygotowywał argumenty (w odpowiedzi na odmowę), ale Nico nieoczekiwanie westchnął. Jego ciemne oczy złagodniały.

- W porządku. Niech ci będzie, Solace.

Syn Apollina rozpromienił się. Nico od razu zgadzający się na spacer po świeżym powietrzu... brakowało jeszcze latających samochodów i gadających przedmiotów (bo kolorowe jednorożce już mieli).

Tymczasem główna dyskusja toczyła się tuż koło groty. Jej grono nieustannie się pomniejszało, jakoże dialog nie prowadził do niczego sensownego. W końcu i Diana zrezygnowała z udziału w niej na rzecz zajęcia miejsca koło Travisa na miękkiej trawie na wzgórzu. Chciała jakoś zagadnąć, ale on odezwał się pierwszy.

- Cholera. Wszystko się posypało.

Diana wzięła głęboki wdech.

- Cóż, zauważyliśmy.

Chłopak roześmiał się gorzko.

- Swoją drogą... Diana, sądzisz, że oni żyją, prawda?

Jego wzrok sugerował jasno, że jeśli dostanie przeczącą odpowiedź, pojedzie rzucić się z klifu.

Córka Aresa zacisnęła usta. Jak go tu pocieszyć, żeby nie ukazać za dużo łagodniejszej strony?

Po chwili zdecydowała. Poprawiła kucyka (przypominając sobie, że planowała podciąć włosy).

- Oczywiście, że tak, głupku - powiedziała z lekkim uśmiechem. - Myślisz, że Katie, Percy, Leo czy kto tam jeszcze... dadzą się tak łatwo zabić?

❝Wakacje herosów❞ | Dwoje wybranych | tom 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz