Rzeczą, której Eris nienawidziła jeszcze bardziej niż sromotne porażki czy irytujący półbogowie (tacy jak Leo Valdez, Percy Jackson czy Annabeth Chase) były duże, czarne skrzydła, wachlujące jej tuż koło twarzy i smyrające w twarz pióra. To zdecydowanie doprowadzało ją do szału.
- Możesz się posunąć? - warknęła. - Nie jesteś sam!
- Teoretycznie, to jestem - odparł spokojnie Ikelos. - Jestem singlem.
Eris zwróciła się do Morosa.
- Możemy go stąd wyrzucić? Może nikt nie zauważy - powiedziała błagalnie.
Ale Moros pokręcił głową.
I tak już wystarczyło, że ich atak na uczestników specjalnej misji się nie powiódł. Najwyraźniej zorientowali się wcześniej i uciekli. Oczywiście, rozwścieczyło to Nyks. Najpierw urządziła im długi wykład o tym, jacy są beznadziejni i nieodpowiedzialni. Na koniec kazała każdemu z osobna zdać relację z całej akcji, najlepiej szczegółową.
Ikelos oparł się o ścianę i westchnął.
- Wasza mamuśka jest trochę zła.
- Cholera, Sherlocku - mruknęła Eris.
Bóg snów uniósł brew.
- Co teraz z wami będzie? Dostaniecie szlaban na komputer?
- Przypominam, że ty też brałeś udział w akcji - oświadczyła Eris. - I też masz przechlapane.
- Tak, ale wy bardziej.
Moros wsunął ręce do kieszeni płaszcza.
- Cóż, zdrada Liama trochę nas podkopała.
Eris poruszyła się niespokojnie, słysząc imię ich dawnego sojusznika. Nadal nie lubiła poruszać tego tematu. Nietrudno było odgadnąć, że prawdopodobnie miała do niego słabość i nadal robiła sobie wyrzuty, że nie zdołała go powstrzymać przed tym poświęceniem.
Jednak zaraz potem zmarszczyła brwi i przybrała chłodny wyraz twarzy.
- Taak... Dlatego lepiej, żeby nikt więcej nie wbił nam noża w plecy.
I zerknęła na Ikelosa.
W srebrnych oczach Fobetora po raz pierwszy pojawiło się zdziwienie i poirytowanie zamiast łobuzerskiego błysku.
- Wy nadal mi nie ufa...
Nie dokończył, bo w tym momencie drzwi przed nimi otworzyły się i wyszedł niewysoki starzec w ciemnej szacie. Jego włosy były siwe i nieco przerzadzone, ale postawione na żelu jak u współczesnych nastolatków. Broda opadała mu aż do pasa. W jednej ręce trzymał komiczną maskę, a w drugiej - laskę błazna.
Innymi słowy - był to Momos, mniej popularny bóg kpin i sarkazmu, który dawno temu został wygnany z Olimpu za nieustanne wyśmiewanie i krytykowanie innych bogów.
Tym razem jednak nie było mu do śmiechu. Minę miał przygnębioną, a brwi mocno zmarszczone. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi, Eris spytała:
- I jak było?
Ale Momos tylko machnął ręką w odpowiedzi.
- Cudownie. Jest bardzo miła i w ogóle się nie gniewa, wiecie?
Po czym wyszedł.
Ikelos zagwizdał.
- No, to teraz moja kolej.
I wszedł do komnaty Nyks. Bez jego rozłożonych maksymalnie skrzydeł zrobiło się więcej miejsca, więc Eris odetchnęła.
Moros poprawił swój płaszcz.
CZYTASZ
❝Wakacje herosów❞ | Dwoje wybranych | tom 2
FanfictionWakacje kojarzyły się z miło spędzonym czasem - aż do tych konkretnych. Przez pierwsze tygodnie Owen, Harper i ich przyjaciele pozwolili sobie na trochę luzu. Oczywiście, zakończyło się to tragedią. PERCY JACKSON FANFICTION