Rozdział 3

339 34 14
                                    

Następnego dnia słońce nad Obozem Herosów wzeszło bardzo wcześnie. Pierwsze jasne promienie natychmiast wpadły do domku numer szesnaście, na łóżko, na którym spała Harper McRae.

Dziewczyna podniosła się, nadal nie otwierając oczu. Czuła, że ma zlepione powieki. Odgarnęła długie czarne włosy do tyłu i usiadła na materacu.

Wreszcie rozejrzała się po pokoju. Na sąsiednim łóżku spał jeszcze Owen. Ten chłopak naprawdę potrafił mocno śnić. Z kąciku jego ust ciekł maleńki strumyczek śliny. Na ten widok Harper omal się nie uśmiechnęła.

Dalej leżał Damien White. Tym razem nie gadał przez sen o swojej dziewczynie, Chiarze, więc Harper mogła śmiało stwierdzić, że była to udana noc.

Oczywiście, wraz z rozpoczęciem lata do greckiego obozu zjechali się półbogowie z różnych stron świata. W wyniku tego McRae miała okazję poznać resztę swojego rodzeństwa przyrodniego. Zajmowali niemal wszystkie łóżka w całej szesnastce. Wszyscy byli raczej podobni, z oczami w kolorze czekolady, lekko ciemniejszą cerą i czarnymi lub przynajmniej ciemnobrązowymi włosami. Bywały, oczywiście, wyjątki.

Harper z trudem spamiętywała te wszystkie imiona. Dziewczyna na najbardziej oddalonym łóżku, ta z czerwonymi pasemkami, nazywała się Astrid. Zielonooki chłopak śpiący za Damienem - na niego wołali Nataniel. Byli też Mary, Rue, Gale...

Po miesiącu spędzonym z rodzeństwem Harper ich polubiła. Nie potrafiła jednak stwierdzić, że są to najważniejsze osoby w jej życiu. Naturalnie, najbardziej zżyta była z Owenem. Na drugim miejscu mogłaby umieścić Damiena, poznała go w końcu najwcześniej z całej reszty. Natomiast pozostali... Teoretycznie, nic do nich nie miała. Bardzo ich szanowała. Jednak nie czuła aż tak mocnej więzi. Lepiej dogadywała się z półbogami z innych domków. Nie szukając daleko -  bracia Hood. Piper McLean. Annabeth. Z Laurel też się przyjaźniła.

No i była też Diana. Ale ją Harper zaliczała do zupełnie innej kategorii.

Wstała. Zerknęła na zegarek leżący na szafce nocnej przy łóżku Owena. Odczytała godzinę: szósta rano.

Harper poszła się szykować. Kiedy wróciła z łazienki, jej bracia zaczynali się już budzić. Damien ledwo otworzył oczy, a już porwał leżący pod poduszką sztylet i cisnął nim na ślepo. Nikogo nie trafił, a klinga wbiła się w szafę. Mieszkańcy szesnastki byli przyzwyczajeni do takich porannych humorów grupowego i nauczyli się już uważać.

Nikt jeszcze nie dostał. Jeszcze.

Nagle drzwi otworzyły się i stanęła w nich Annabeth Chase ze spiętymi w kucyk falistymi, miodowymi włosami. Jej szare oczy błyszczały.

- Hej, Damien! - zawołała.

Zmarszczyła brwi, patrząc, jak jeden z chłopaków z szesnastki wyciąga nóż z drzwiczek szafy i podaje go grupowemu, który jeszcze nie do końca się obudził. Damien podniósł na nią wzrok i rozciągnął się.

- No?

Annabeth spięła ramiona, a następnie je opuściła.

- Przepraszam. Zły moment? - zerknęła na roztargnionych po porannej pobudce półbogów. - Chejron ogłasza jakąś naradę. To podobno bardzo ważne. Grupowi powinni się zjawić.

Przeniosła szare oczy na Harper.

- Wy z Owenem też.

Cudownie, pomyślała dziewczyna. Wspaniałe rozpoczęcie dnia.

Owen przekręcił się na łóżku. Jedną ręką przetarł twarz.

- Ym... Że co? Coś o mnie?

❝Wakacje herosów❞ | Dwoje wybranych | tom 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz