Rozdział 26

180 27 5
                                    

- Wziąłeś wszystko?

- Tak.

- Na pewno?

- Bogowie, Harper...

Travis po raz setny sprawdzał, czy w jego plecaku niczego nie brakuje. Oczywiście, gdyby tak się stało, nie byłaby to jakaś wielka tragedia - zwłaszcza dla Hood'a, syna Hermesa, świetnego w improwizowaniu. A jednak nimfy upierały się, żeby wszystko zabrać.

I nie tylko nimfy.

Harper McRae od rana chodziła jakaś niewyspana. Z nieznanego powodu pojawiła się rano u braci Hood, idąc od strony wzgórza, a nie swojego namiotu. Diana przyszła chwilę po niej. Co one, na dworze spały? - pomyślał zdezorientowany Travis.

Mimo to Harper pomogła chłopakowi w pakowaniu się... w miarę swoich możliwości. Słońce grzało od samego rana i to tak mocno, że, choć dochodziła dopiero ósma, zbierały się potężne chmury. Dlatego córka Nemezis, która początkowo miała na sobie tylko białą bluzkę na ramiączkach i dżinsowe spodenki, zarzuciła teraz beżową, rozpinaną koszulę ze sztruksu. Herosom wybierającym się na misję również doradziła wzięcie choćby płaszcza przeciwdeszczowego.

W końcu westchnęła.

- Przepraszam. Źle się z tym czuję... Miałam przewodzić, a koniec końców siedzę sobie u duszków natury i piję sok z aloesu, kiedy wy się narażacie...

W tym momencie zasłona odsunęła się. Wszedł uśmiechnięty Connor. Na kędzierzawych, czekoladowych włosach miał granatową czapkę z daszkiem. W ręku trzymał drugą, identyczną. Rzucił ją bratu.

- Hej, Harper. Słuchamy się przepowiedni. Ty też będziesz miała mnóstwo okazji do rzucania się w objęcia śmierci.

Harper uśmiechnęła się.

- Super.

Za Connorem weszli Nico z Owenem (tak, nawet Nico wstał wcześniej, żeby pożegnać się z pierwszą grupą - a więc była to wyjątkowa sytuacja). Syn Nemezis zerknął na swój zegarek.

- Już ósma - oznajmił. - Billie i Lavinia czekają.

Travis, zazwyczaj tak wyluzowany i beztroski, teraz musiał odetchnąć. Starał się zrobić to dyskretnie, więc, oczywiście, wszyscy to dostrzegli. Chłopak założył czapkę od Connora na głowę.

- No, to lecimy.

Podniósł się z łóżka i już zamierzał poprowadzić całą pielgrzymkę na wzgórze, gdy Nico wbił w niego wzrok czarnych oczu.

- Martwisz się o Katie.

Słowa di Angelo spadły jak grom z jasnego nieba, przeszywając duszę i umysł Travisa Hooda, który nagle stanął jak wryty. Oczywiście, że się martwił. Ale nie lubił, żeby mu o tym przypominać.

Jednak w ustach Nica nie zabrzmiało to źle. Nie zirytowało Travisa. Zamiast tego przyszła mu do głowy jedna myśl - tak oczywista, że skarcił sam siebie, iż wcześniej na nią nie wpadł. Podniósł wzrok na Nica.

- Ty...

- W takim razie, powinieneś wiedzieć - przerwał mu Nico, opierając się o ścianę. - Ona żyje. Tak samo jak Percy, Annabeth i cała reszta. Nie są nawet bliscy śmierci.

Travis nie pamiętał, kiedy ostatnio poczuł taką ulgę, a jednocześnie dociekliwość. Ale zanim zdążył zareagować, Connor objął go ramieniem.

- No, dzisiaj to sprawdzimy! - zawołał entuzjastycznie. - Zahaczymy o Obóz Herosów.

Nico uśmiechnął się. (Tak, naprawdę).

❝Wakacje herosów❞ | Dwoje wybranych | tom 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz