Rozdział 44

137 18 5
                                    

Harper jeszcze nigdy nie widziała tylu nimf ruszających do walki. Może poza tym starciem w Obozie Herosów, ale wtedy niekoniecznie się przyglądała.

Tymczasem duchy natury okazały się bardzo... cóż, zorganizowane w bitwach.

Większość driad pobiegła natychmiast po  łuki i kołczany, po czym wystrzeliła strzały przeciwko pierwszym potworom - były to drakainy. Część najad sięgnęła po miecze, jednak wspierała się także wodnymi mocami. Pierwsze sekundy walki wyglądały więc jak starcie sił natury z mrokiem, dopóki do tej pierwszej strony nie dołączyli się półbogowie.

Pierwsi zareagowali Travis i Diana, tnąc mieczami przez pierwsze z rzędu potwory. Reszta błyskawicznie do nich dołączyła.

Harper wyciągnęła spinkę i zamieniła ją w włócznię. Serce waliło jej jak szalone. Odruchowo nabiła na ostrze pierwszego lepszego cyklopa, gdy nagle przyszło jej coś do głowy.

- Sztylet! - krzyknęła, patrząc na pozostałości groty.

Ten przeklęty nóż został w plecaku Owena. Gorzej być już nie mogło. Ta wszechpotężna broń...

Zanim jednak rozpacz w całości wlała się do umysłu dziewczyny, rozległ się głos Diany:

- Owen go zabrał! - krzyknęła, uchylając się przed kłapnięciem szczęki swojego potwornego przeciwnika.

Harper zaczerpła ulgi, ale, oczywiście, nie na długo. Zwróciła się w stronę lasu, gdzie zniknął jej brat z Laurel, a także Will i Nico.

- Owen, di immortales! - zaklęła.

Nie miała jednak czasu, by lecieć do nich. Otaczało ją zbyt wiele potworów. Wymachiwała więc włócznią na wszystkie strony, usiłując wytorować sobie drogę.

Eris siedząca na rydwanie uśmiechnęła się i machnęła biczem, poganiając swoją armię.

- I CO, PÓŁBOGOWIE?! - wrzasnęła. - NIGDY PRZED NAMI NIE UCIEKNIECIE! WASZYM PRZEZNACZENIEM JEST ŚMIERĆ!!!

W tym momencie każdy z herosów, a także duchów natury, miał ogromną ochotę, by wspiąć się na czarny powóz i rozwalić bogini twarz butem.

Harper nagle poczuła, jakby strumień wody przepłynął tuż koło niej, muskając wodą jej policzek. Odskoczyła w bok, po czym odwróciła się - i zobaczyła najadę Alfejosu, która strzelała rzecznymi pociskami z palców.

- Wybacz! - krzyknęła do Harper.

Jej metoda walki była skuteczna, bo zatopiła mnóstwo potworów. Sęk w tym, że, gdy tak doskonale manipulowała wodą, automatycznie przywodziła na myśl Percy'ego Jacksona.

Pobiegła dalej.

Chwilę później z lasu (nareszcie) wybiegła czwórka herosów. Na początku wytrzeszczyli oczy, jednak chwilę później przyłączyli się do walki.

- W końcu! - westchnął Connor.

- Spóźniliśmy się? - Owen rozejrzał się, zaciskając palce na zegarku, który natychmiast zeskoczył z jego nadgarstka, zmieniając się w miecz.

- Chyba trochę tak! - wydedukował Will, próbując przekrzyczeć ryk potworów i Eris, która na ich widok sypała z ust życzeniami śmierci, od czasu do czasu wplatając przekleństwo lub dwa.

Harper poczuła ulgę, gdy zobaczyła, jak Owen wyciągnął spod bluzy brązowy sztylet. Trzymał go w lewej ręce, a w prawej miał swój własny miecz i to nim walczył. Całkiem rozsądnie, biorąc pod uwagę, że oboje nie potrafili panować nad potężną mocą tej broni. Mogli jej użyć tylko w ostateczności.

❝Wakacje herosów❞ | Dwoje wybranych | tom 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz