Rozdział 23

171 26 6
                                    

Luis zwykle nie wtrącał się na siłę w nieswoje sprawy. Jednak kiedy już coś zobaczył, usłyszał lub pilnie potrzebował, potrafił dowiedzieć się wszystkiego za wszelką cenę - albo przynajmniej próbować.

Ale, gdy przechodził koło małego pomieszczonka do spania przeznaczonego dla Owena McRae'a i usłyszał tam głosy, automatycznie przystanął.

- Naprawdę tak uważasz? - spytał niepewnie syn Nemezis. Luis mógł sobie bez problemu wyobrazić, jak marszczy przy tym brwi. - Ci nowi...

Nowi. Serce Luisa wykonało parę potężnych skoków, za które zdobyłoby pierwsze miejsce w jakiejś olimpiadzie sportowej. Czy chodziło o nich? Jeśli herosi odkryli prawdę - ale niecałą - on i Lea mogli być w naprawdę poważnych tarapatach.

- Przecież wiesz, że sny półbogów zawsze są prorocze - odparł damski głos (czy to była ta dziewczyna z fioletowymi włosami?). - Od początku nie ufałam Luisowi i Lei, ale teraz mam już pewność.

Jeżeli syn Chione miał jeszcze jakieś nadzieje, to w tej chwili wszystkie prysły.

Chłopak przykucnął. Wcześniej przebierał się na szybko i dopiero teraz dotarło do niego, że ma podwiniętą koszulkę. Przegładził ją, poprawił krótkie bojówki i jeszcze raz przeczesał ręką niesforne blond włosy, po czym bardzo delikatnie uchylił liściastą zasłonę. Na szczęście - nikt nie dostrzegł tego ruchu. Luis zobaczył teraz Owena, który najwyraźniej również dopiero co się ubrał, po doprowadzał ciuchy do porządku, Harper siedzącą przy nim i opartą o ścianę córkę Aresa. Wszyscy wyglądali na zaniepokojonych.

- No dobra - Owen westchnął. - Szczerze mówiąc, mnie też nie przekonują te ich dobre intencje - mówiąc to, zrobił w powietrzu cudzysłowia za pomocą palców. Ale co powinniśmy zrobić?

Diana stała wprawdzie tyłem do Luisa, ale po tym, jak napięła mięśnie ramion pod podkoszulkiem, wywnioskował, że szykuje przemowę. Wyprzedziła ją jednak Harper.

- Nic - powiedziałam dobitnie.

Diana stanęła jak wryta.

- Że co...

- Wiem, że to ryzykowne - wyjaśniła szybko Harper. - Ale możemy lepiej ich poznać, żeby przekonać się o ich zamiarach. Będziemy gotowi na ewentualną zdradę.

Rozmowa ciągnęła się jeszcze dalej, ale Luis szybko zasunął zasłonę i odetchnął. Skoro zamierzali podnieść poziom czujności, nie mógł ryzykować, że się rozejrzą i go dostrzegą. A poza tym, musiał o wszystkim opowiedzieć Lei.

Wstał i ruszył przed siebie. Ale zaraz się zawahał.

Jeśli ją obudzi już teraz, to później nie da rady się wymknąć. Z kolei jeśli tego nie zrobi, herosi niewątpliwie będą próbowali przeszukać jej rzeczy. Zacisnął więc usta w wąską kreskę, po czym ruszył przed siebie powolnym krokiem. Głównie po to, by nie znaleziono go tuż koło wejścia do pokoju Owena. To mogłoby wzbudzić jeszcze więcej podejrzeń.

Zerknął na zegarek w telefonie. Za dwadzieścia minut wybije godzina siódma. Musi się pospieszyć na spotkanie. Ale nie może zostawić Lei.

- Cholera - mruknął pod nosem.

Odpowiedział mu lekko poirytowany, cichy głos:

- Cholera.

Luis drgnął jak rażony prądem. Gdy się odwrócił, nikogo nie zobaczył. Już się uspokoił, myśląc, że tylko się przesłyszał, ale wtedy wytężył wzrok i dostrzegł drobną postać.

Może Luis zbyt wysoki nie był, więc nie powinien komentować czyjegoś wzrostu, ale ta dziewczyna była naprawdę maleńka - miała chyba niecały metr pięćdziesiąt. Mieszała się z tłem jak kameleon, ze swoimi rozwianymi włosami w kolorze mysiego blondu, szarozieloną sukienką i oczami o nieokreślonej barwie. Stała spokojnie, więc stanowiła dokładne przeciwieństwo herosa z ADHD... i tak, Luis doskonale wiedział, kim ona jest. Musiał trochę pomyśleć, ale potem przypomniał sobie, jak niektóre z dzieci Nyks opowiadały mu o losach półbogów, którzy przygotowywali się do walki z Gają. Spoglądając na tę dziewczynę, przychodził mu do głowy opis pewnej nimfy. Tej, którą spotkali kiedyś Leo Valdez z Hazel Levesque...

❝Wakacje herosów❞ | Dwoje wybranych | tom 2 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz