1.

590 5 0
                                    

Sama nie wiem jak to się wszystko stało, nigdy nie przypuszczałabym, że będę tutaj gdzie jestem... I całkowicie zmienię moje życie.

Dwa lata wcześniej
Jest tak cudowny dzień, że muszę go produktywnie wykorzystać - pomyślałam. Cieszę się że zdecydowałam się na przeprowadzkę tutaj, gdzie zwykle jest szum i gwar w mojej rodzinnej miejscowości uwielbiałam odpoczywać, góry, śpiew ptaków, cisza i spokój. Nie to co tutaj. Duże miasto, gwar i każdy za czymś goni. Wyprowadziłam się z tamtad od śmierci moich rodziców, zginęli w wypadku samochodowym 6 lat temu, jak miałam 18 lat.  Od tego czasu mieszkanie wynajmuje mojej przyjaciółce, która odeszła od swojego faceta i nie miała gdzie się podziać.
Jej życie było bardzo skomplikowane, została sama z brzuchem bo jej narzeczony okazał się fiutem. Kochałam ją, ale ja życie chciałam przeżyć zupełnie inaczej.

- Szkoda czasu, lecę na siłownię - zebrałam się szybko, spakowałam torbę, strój sportowy, butelkę z wodą, założyłam słuchawki i wyszłam na tramwaj.
Do siłowni nie miałam daleko, kilka przystanków tramwajem.
- Moja piękność przyszła! - weszłam do silowni i przywitał mnie mój przyjaciel Marcel
- Hejka przystojniaku! Ćwiczysz ze mną czy masz indywidualny? - zapytałam, podbijając karnet
- Dzisiaj siedzę na recepcji i się opierdalam. Hahaha - zaśmiał się poczym dodał : tak w ogóle to ty juz masz tak seksowne ciało, że nie mogę się na Ciebie na patrzeć!
- Dobra nie kokietuj, tyklko. Daj mi kluczyk do szafki. Szkoda czasu - wzięłam kluczyk i poszłam.
Nienawidzie jak ktoś mi przeszkadza podczas treningu. A to był właśnie ten dzień... Moje kobiece dni mi doskwierały...
- Część mała jestem Maciek - szturchnął mnie jakiś koleś, zignorowałam go i słuchałam dalej muzyki.
, - Jestem maciek, obserwuję cie od jakiegoś czasu. - ściągnął mi słuchawki
- Kurwa koleś co z tobą jest nie tak?! - wrzasnęłam do niego
- Ej lala. Hamuj bajere! - I szturchnął mnie tak, że straciłam równowagę i spadłam z bieżni.
- Ochrona! - krzyknął Marcel - Justynka? Dżasta? Trzymasz się? - podał mi rękę.
- Tak. Jestem cała. Co za skurwiel! - podeszłam do niego. Trzymała go ochrona i wyprowadzała z siłowni.
- Zaczekajcie chwilę. - krzyknęłam do chłopaków z ochrony. A oni się zatrzymali a ja zamachnęłam się i przywaliłam frajerowi z pieści w twarz.
- wow niezły cios mała - zdziwił się Marcel.
- No gościu posul mi dzień i trening nie wytrzymam.... - zabrałam swoje rzeczy i poszlam się przebrać.
Przez tą całą sytuację, nie zauważyłam, że ktoś od momentu wejścia na siłownię mnie obserwował
Usiadłam na przystanku i czekałam na autobus, postanowiłam skoczyć do mojej ulubionej galerii i w tym kawiarni. Uwielbiałam kremówki i wszystko co z kremem.
- Cześć. Widziałem co się wydarzyło na siłowni. Jestem Paul. - wyciągnął rękę w moją stronę
HMM no całkiem przystojny z niego koleś, miał mega umięśnione ciałko, niski i chrypiący głos, który aż przeszywał mnie od środka... Spojrzałam na niego zsuwając delikatnie okulary. :- Tak i co z tego?
- Hmm, mało rozmowna jesteś.? Poza tym bardzo niegrzeczna - usiadł obok mnie
- Dlaczego niegrzeczna? - zapytałam zdziwiona.
- Bo ja się przedstawiłem, a ty nie. - popatrzył na mnie.
Miał tak piękny uśmiech, że dawno takiego nie widziałam.
- Wybacz jestem Justyna dla przyjaciół Dżasta. - uścisnęliśmy sobie dłoń
- Czyli mogę Ci mówić Dżasta? - puścił mi oczko
- Możesz mi mówić Justyna. Jak już. Wybacz to mój autobus. Było miło cie poznać. Chyba - wstałam i zabrałam torbę.
- Może cię podrzucę mam, niedaleko samochód.? - złapał mnie za rękę.
- Nie. Wolę żeby zawlókł mnie tam autobus. - wyrwałam rękę i weszłam do autobusu.
Kim ty jesteś? I czego tak naprawdę ode mnie chcesz... Nie możesz mieszać mi w głowie, nie teraz. Ja nie potrzebuje kłopotów ani faceta.

Trening ZmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz