14.

96 3 0
                                    

Tej nocy spałam jak zabita. Nie wiem czy to zasługa moich tańców na parkiecie czy spożytego alkoholu. Głowa mi pękała i tutaj tak samo już nie wiem czy alkohol jest powodem czy moja rana na czole. Zwlekłam się z łóżka, wyciągnęłam z szafki środki przeciwbólowe i popilam szklanka wody, absolutnie nie miałam ochoty nic jeść. Kłóciłam się z moim wewnętrznym głosem na temat dzisiejszego treningu. On mówił,, Nie odpuszczaj. Kochasz to " a ja i moje ciało powtarzaliśmy,, Pierdol to, odrobisz" No problem w tym, że nigdy w życiu nie da się niczego odrobić, nie zrobiłeś tego, trudno już nie zrobisz, bo ten dzień się nie powtórzy. Więc grzecznie spakowałam swoją torbe, założyłam słuchawki i ruszyłam na siłownię. Mimo porannej godziny, w tramwaju jak zwykle były tłumy.
- Przepraszam, mógłaby mi Pani zwolnić miejsce słabo się czuje. - słyszałam głos jakiejś kobiety i postanowiłam podsłuchać.
- Nie ma możliwości. Pani jest młoda może stać.
- Słabo się czuje, a pani torby na zakupy nie muszą być na siedzeniu.
- No bezczelna gowniara!
Zirytowałam się, stara baba a kompletnie brak jej taktu i kultury.
- Proszę niech Pani tutaj usiądzie - wskazałam młodej kobiecie w ciąży moje miejsce. Na przeciwko starej baby.
- Bardzo dziękuję. Przepraszam mogłaby Pani uchylić okno? - zapytała
Jednak kolejna rzecz przeszkadzała tamtej babie
- Proszę to natychmiast zamknąć, zimno mi jest. - wrzasneła i zamknęła okno
Jezu jak to dobrze, że zaraz wysiadam. Stanęłam koło drzwi i kątem oka widziałam, że młoda  kobieta w ciąży, naprawdę źle się czuję i długo nie musieć czekać na rozwój sytuacji, kiedy kierowca stanął dziewczyna zwymiotowała prosto na staruchę. To był mój przystanek, chociaż korciło mnie żeby zostać i zobaczyć jak rozwinie się sytuacja.

- Hejka Mar.... A przepraszam dzień dobry, Marcel jest?
- Dzień dobry, nie nie ma go. - odezwała się młoda, atrakcyjna dziewczyna na oko 20 lat
- Przepraszam, że pytam ale kim pani jest. Wcześniej Pani nie wiedziałam.
- Tak jestem nowa. Miałam zaczynać w poniedziałek, no ale Pan Marcel nie dojechał.
- No dobrze. W takim razie powodzenia- podałam jej karnet.
- Yy wymienić Pani? - zapytała.
- Hahahhahhaha. Nie podbij po prostu, w sensie zczytaj na skanerze. - zaśmiałam się. Matko przecież to chyba oczywiste.
- Ah tak już przepraszam.
- Ehm. Ale oprocz karnetu musi mi pani dać kluczyku do szafki, najlepiej numer 12. - to była ulubiona cyfra mojego taty.
- najmocniej przepraszam. Juz daje. - dziewczyna zaczęła szukać kluczyka, a  ja stałam tam dobre 10 minut.
- Hej Dżasta. - powiedział pracownik siłowni
- Hejka. Musicie jej zrobić szkolenie- zaśmiałam się
- Eh no tak. Dżasta 12stki nie ma dam ci 11
- No dobra niech stracę. - zabrałam rzeczy i poszłam dojebać solidny trening spocić się i wydalić z potem alkohol wczorajszego wieczora.

Kochałam to, cisza i spokój, ulubiona muzyka. Liczyłam się tylko ja. Poszłam pod prysznic, szybko się ogarnęłam i podeszłam do swojej szafki, w tym samym momencie podszedł,, właściciel " szafki z moim szczęśliwym numerem.

- A nie mówiłem. Przeznaczenie - uśmiechnął się Emil
- Bujda na resorach. Zbieg okoliczności. - wzruszyłam ramionami.
- Nie powinnaś się tak forsować. Po wczorajszym. Głowa może boleć. - dotknął mojego policzka z taką troska, jak nikt nigdy nie dotykał mojego ciała.
- Ee. A ty co lekarzem jesteś po godzinach? Czy co. - zaśmiałam się
- Właściwie to tak jestem kardiologiem z wykształcenia.
- Czekaj przecież Ty pracujesz w klubie?
- Pomagam kuzynowi. Zwykle papierkowe roboty, faktury, zamówienia i tak dalej. Wszystko co mogę robić z domu
- To co wczoraj robiłeś w klubie? - musiałam głupio wyglądać bo opadła mi szczęka
- Miałem wewnętrza potrzebę, żeby tam być. A miałem poranny dyżur i wolny wieczór.

Rozmawialiśmy tak jeszcze przez chwilę, aż Emil nagle powiedział :
-Masz ochotę na kawę?
- Jasne. Ale ja wybieram miejsce.
- Stoi!

Zebraliśmy się, oddaliśmy kluczki od szafki i poszliśmy do jego samochodu.
- Właściwie czemu 12stka?- przerwałam milczenie
- O czym ty mówisz? - zapytał lekko drżącym głosem
-Dlaczego szafka numer 12? Tak z dupy? Czy jakiś konkret
- Jesteś bezpośrednia. Podoba mi się. Niee, lubię tę cyfrę. To moja szczęśliwa. - uśmiechnął się wjeżdżając na parking galerii
- No to czuje, że mamy problem - zaśmiałam się wysiadając z samochodu.
- Nie rozumiem? Dlaczego? - delikatnie objął mnie ręka za plecami i poszliśmy w stronę galerii.
- To moja również  szczęśliwą. - odsunelam jego rękę widząc babcie.
-Justynka witaj. Oo kim jest twój przystojny kolega. - podała mu rękę a on ja uścisnął.
- To Emil babciu. - odpowiedziałam i zwróciłam się do Emila. - zajmij stolik ja złożę zamówienie.

Zamówiłam kawałek ciasta, kremówkę i dwie kawy latte. Babcia pociągnęła mnie kawałek za lade i powiedziala : - Czuje, że coś jest nie tak, to już 3 przystojniak. Wszystko w porządku? - złapała mnie delikatnie za ręce. Jej ręce drżały.

Babcia była schorowaną osobą, znałam ją dość spory okres czasu, była już starsza osoba, ale nigdy nie chciałam o tym myśleć. Niestety przyszedł czas, że zaczęła wyglądać coraz gorzej.
- Kochanie jak zakończysz spotkanie, zostań na chwilkę chce z tobą porozmawiać
- Oczywiście! - wpadłyśmy sobie w ramiona a ja poszłam do stolika.

- Już jestem przepraszam. - uśmiechnęłam się.
- Nic się nie stało. To twoja babcia? Co balas się, że coś Ci zrobię, że zabrałaś mnie w miejsce które dobrze znasz? - zaśmiał się.
- Jestes zabawny, ale nie dodawaj sobie. Właściwie to nie jest moja babcia, nie mam dziadków ani rodziców . - posmutniałam.
- Jezu przepraszam.. Nie wiedziałem - spuścił wzrok a ja złapałam go za dłonie i powiedziałam - spokojnie nic się nie stało.

Spędziliśmy miło czas, jednak on chciał wiedzieć o mnie wszystko a sam unikał opowiadania o sobie. Dziwiło mnie to trochę ale może po prostu nie lubił o sobie mówić.

- Zbieramy się? - zapytał
- My? - popatrzyłam na niego jak na debila.
- No tak przywiozłem Cię tutaj więc odwiozę cie tam skąd cie zabrałem - uśmiechnął się.
- Ah czyli na siłownię.  Haha - zaczelam się śmiać
- Jeśli chcesz to do domu także. Ale nie muszę.
- Dobrze, ale zaczekaj tutaj. Muszę coś załatwić - dziwny jest ten facet. Albo ma swoje zasady.

Babcia wyglądała na zdenerwowaną kiedy do niej podeszłam, położyła na ladzie kartkę z napisem,, przerwa " i podeszła do mnie. Rozmawiałyśmy może z 40 minut, i niestety tak jak przypuszczałam rozmowa była smutna, ledwo powstrzymywałam łzy. Babcia chciała przepisać mi kawiarnie, łącznie z umowami od dostawców. Była bardzo chora i naturalnie nie miała już sił.
- Przemyśle to obiecuje - z trudem powstrzymywałam łzy.
- Dziecko ja nic od ciebie za to nie chce, wiesz, że jestem samotna, państwo to zabierze.. A ja do grobu tego nie wezmę
No rozpłakałam się przed nią jak 5 letnia dziewczynka której, spadły lody......
- Dobrze, zgadzam się. Przyjdę w poniedziałek omówimy coś. Ale będę przychodzić do domu w odwiedziny! - wpadłam jej w ramiona. Naprawdę traktowałam ją jak babcie i nie potrafiłam się pogodzić z tym, że zaraz ma jej zabraknąć.
Stałyśmy tak w uścisku przez parę minut, po czym wróciłam do Emila
- Co się stało?? Płaczesz? Ej mała mów do mnie!
- Nie chce o tym rozmawiać. Odwieziesz mnie do domu proszę?
- Jasne chodź

Przytulił mnie swoim męskim, dużym ramieniem. Czułam się bezpieczna, ale myśli zaplątały mi głowę.
- Dżasta. Jak dobrze cie widzieć. Ale co to za palant?! - napatoczył się Paul.
- Już Ci mówiłam, że dla Ciebie Justyna. I nie twój interes zajmij się żona.... - popchnęłam go i chciałam przejść
- Nie zachowuj się tak... Justyna no.
- Pani powiedziała, że nie chce rozmawiać. Żegnam - wtrącił się Emil.
- Spierdalaj cwelu.... Nie z tobą rozmawiam. - doszło do rękoczynów a ja zobaczyłam że zmierza do nas ochrona.
- Czy każdy facet musi być tak samo przyjebany?! Emil albo idziesz że mną, albo ja ide sama i już nigdy się nie odezwę. - zwróciłam się do Emila.
- Idę. - krótko i na temat odpowiedział
- A co ze mną? - zapytał Paul
- Ty martw się ochrona. Nara - zarzuciłam włosami i Wyszliśmy z galerii.

Cała droga powrotną zleciała w absolutnym milczeniu, nie chciałam poruszać tematu babci a już tym bardziej Paula.
- Nie zmuszam. Będziesz chciała to sama mi powiesz. Połóż się dzisiaj wcześniej

Wysiadłam z samochodu bez słowa. To było dla mnie za dużo, nie wiedziałam co mam robić. Chciałam się tylko skupić na tym aby pomóc Babci. To ona była dla mnie jak rodzina a nie oni. Więc było oczywiste to, że chwilowo muszę o nich zapomnieć. Czułam zdenerwowanie spotkaniem z Paulem, ale wiedziałam, że cholernie mi go brakuje... Jest jeszcze Emil. Kurwa co ja mma zrobić?

Trening ZmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz