2.

279 4 0
                                    

Wysiadłam z autobusu, kilka kroków do galerii i kupię moje wymarzone kremówki. Wchodzę do kawiarni :- Dzień dobry Pani Asiu! - ucieszyłam się na jej widok
- Kogo moje piękne oczy widzą Panienka Justynka. Dzień dobry. Co dla ciebie kochanie? - gdyby tylko mogła uściskała by mnie nawet przez tą lade.
Była dla mnie jak babcia czy mama. Ktoś najbliższy lubiłam przychodzić do jęj kawiarenki, czytać lub po prostu rozmawiać. Zawsze starala się mieć dla mnie czas.
- No jak to co.? Kawa i moje ulubione kremówki - na samą myśl o słodkich wypiekach, świeciły mi się oczy
- Kochanie, nie ma już. Ostatnia partie wykupił tamten pan - wskazała palcem na mężczyznę siedzacego do nas plecami.
Chwilą moment ja kojarzę tą posture, to ten kolo z przystanku. Ale skąd on wiedział dokąd jadę?! Co śledzi mnie?!
- Pani Asiu, a wiec kawę biała i eklerka. Będę przy moim stoliczku - i od razu zapłaciłam
- Ehm, przepraszam bardzo, czy Pan mnie śledzi? - zapytałam podchodząc do mężczyzny.
- O to ty. Już Ci mówiłem że jestem Paul a nie pan. - odwrócił się do mnie
- Nie ważne. Miałam ochotę na te kremówki.... Mam fatalny dzień.... Zresztą nieważne. Żeby Ci w gardle stanęły - rzuciłam i poszłam do mojego ulubionego stolika.
Był oblozony dookoła roślinami, czułam że mam tutaj choć trochę prywatności. Pani Asia przyniosła moje zamówienie i zapytała czy chce porozmawiać.
- Nie dzisiaj. Nadrobimy to obiecuje - i złapałam ją obiema rękami za dłoń a ona odeszła w swoim kierunku
Nie zabrałam dzisiaj że sobą książki ale im tak czułam, że nie mogłabym się na niej skupić. Nie dzisiaj, nie w jego towarzystwie. Strasznie mnie rozpraszał, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nigdy nic podobnego się że mną nie działo. Nagle dzwoni telefon :
- Halo Wika ?
- No hejka Dżasta. Miałaś przyjechać w tamtym tygodniu.
- Wiem zatrzymali mnie w pracy... Ale już niedługo mam kilka dni wolnego pod rząd. Przyjadę obiecuje jak mała?
-Wariuje jak zawsze. Hahah. Wiesz poznałam kogoś.
- Wiki to świetnie, tylko wiesz jak to jest z córką inaczej. Natka ma tylko dwa latka. Gościu musi zaakceptować całą naszą trójkę. Zresztą opowiesz mi jak przyjadę.
- Jasne, że tak. Kocham Cię
- A ja ciebie!

Rozłączyłam się. Wiki miała ciężkie, życie niby czasem odwiedzala ją mama i pomagała na tyle ile mogła, ale z reguły była sama.  Za to miała cudowna córeczka Natalkę, która obie kochałyśmy cała sobą. Instynktownie obróciłam się, żeby sprawdzić czy Paul nadal siedzi w tym samym miejscu. Nie było go.  Zebrałam swoje rzeczy podeszłam jeszcze do Pani Asi pożegnać się. Ale była zajęta, chciałam więc pójść.
- Zaczekaj złociutka. Co Ty tak bez pożegnania.? - uśmiechnęła się do mnie gorąco
- Niee, po prostu była Pani zajęta, nie chciałam przeszkadzać - rozglądałam się dookoła.
- Ustaliłyśmy już żebyś mówiła mi babciu. Co się tak rozglądasz. Szukasz kogoś? - popatrzyła na mnie
- Nie. Tak się tylko rozglądam. - i podeszłam do niej bliżej.
- A myślałam że wypatrujesz to ciacho co tutaj siedziało. Tak się teraz mówi ciacho? - zaśmiała się
- Mniej więcej. Ha ha - również zaczęłam się śmiać.
- Kochanie, muszę uciekać do pracy, ten kawaler coś dla ciebie zostawił. Papa - podała mi pudelko, karteczkę i poszła obsługiwać klientów.

Zabrałam pakunek i usiadłam na pobliskiej ławce. I otworzyłam . W środku znajdowała się moja ulubiona kremówka.
Zaczelam czytać liścik :,, Droga Justyno.
Nie śledziłem Cię, mieszkam tutaj od niedawna, polecili mi ta kawiarnie, a ja kocham wprost kremówki. Nie wiedziałam, że to są Twoje ulubione. Przepraszam. "
- No jakoś nie chce mi się w to wierzyć ale ok. - czytałam dalej :,, (...) chciałbym Cię jeszcze dzisiaj zobaczyć, jeśli też tego Chcesz będę koło fontanny. Liczę na to że przyjdziesz."
No i co ja mam zrobić? Z jednej strony ciekawość każe mi tam natychmiast iść a z drugiej zdrowy rozsądek podpowiada, żebym odpuściła.
Wygrała ciekawość. Idę. W połowie drogi chciałam zrezygnować, podeszłam bliżej i zauważyłam, że stoi oparty o fontannę, plecami do mnie. Nie miał już marynarki, był tylko w obcisłej koszuli, która pokazywała każdy jego mięsień.
- Boski, seksowny. Ja jebie - wydukalam pod nosem.
- Dziękuję za kremówkę. - podeszłam do niego a on się odwrócił
- Cała przyjemność po mojej stronie. - powiedział i zdjął mi kosmyk włosów z twarzy.
O ja cie mam ciary - pomyślałam. - Słuchaj przepraszam, za ten tekst z reguły nie lubię facetów. - no debilka, co ty pleciesz?!
- Yyy. Wolisz kobiety tak?  Znaczy ja nic nie mam do lesbijek ale wolałbym żeby to nie była prawda. - popatrzył na mnie, wzrok miał taki smutny, jak pies którego ktoś wyrzuca ze swojego życia
- Nie nie, źle się wyrazilam. Nie umawiam się - powiedziałam stanowczo.
- Pierwsze słyszę coś takiego. A dlaczego jeśli mogę wiedzieć? - zapytał i podszedł bliżej
- To dla mnie strata czasu, a jak nie wyjdzie potem się cierpi. Po co to? - powiedziałam do niego
- To ja może, jakoś to zmienię? - "przybliżył się tak że brakowało mi tchu.
Jego oddech czułam na swojej szyi , nie mogłam wydusić żadnego słowa.
- To ja poczekam, aż mnie zechcesz - wyszeptał mi do ucha a na końcu podgryzl mnie w nie.
Odchodził po woli, obrócił się w moją stronę puścił mi spokojne ale rządne spojrzenie i odszedł. A ja stałam jak wryta przy tej fontannie... Zjadłam kremówkę i zastanawiam się co to do kurwy nędzy było... Jakby ktoś jakiś czas temu by powiedział, że tak będę szaleć na punkcie jakiegoś frajera to bym w to nigdy nie uwierzyła..
- Czas do domu.. Koniec na dziś. - powiedziałam i kierowałam się w stronę wyjścia.
Az nagle
- No no no. Dżasta... Jakie miłe spotkanie! - powiedział
- Cześć Arek, hej Nadia.. - usiłowałam wykrzesic z siebie odrobinę uśmiechu
- A wiesz ze nasza kochana Nadia została właśnie menadżerem, a ty nadal jesteś tylko sekretarką , - zaśmiali się.
- A ty wiesz, że ja mam to totalnie w dupie? - zapytałam robiąc groźna minę. Nadia musiała się przestraszyć bo Cofnęła się kilka kroków do tyłu.
- Słyszałem co się dzisiaj na siłowni wydarzyło , co Marcin ci się nie spodobał? - popatrzył na mnie Arek
- Nie mów mi tylko, że to Ty go nasłałeś?! Zresztą dostał niezły łomot ode mnie i nie ma wstępu na siłownię - chciałam już iść.
- Tak ja... Jesteś dretwa.... Rozruszałabyś dupe w końcu.! - krzyknął do mnie
- Tak rozruszanej dupy jak Nadia, to ja dawno nie widziałam. Żegnam państwa. - zaśmiałam się
- Suka! - rzucili w moją stronę
- Kutas! - odpowiedziałam, pokazując trzeci palec.

Po 40 minutach jazdy
Nareszcie, ja nie wiem jakoś ten czas się tak wlecze.
Po 15 minutach marszu weszłam do mojego mieszkanka. Nie było jakieś wielkie. Ciasne ale własne, kupiłam go za pieniądze jakie odkładali dla mnie rodzice na fundusz.  Na przeciwko wejścia. Był mały pokoik, w którym miałam ala biuro oraz orbitrek, po lewej stronie od wejścia była łazienka z toleta, wanna i prysznic, obok była moja sypialnia a po prawej stronie od wejścia salon z aneksem kuchennym. Nie było to ogromne mieszkanie, ale nie było też małe, czasami brakowało mi kogoś żeby pogadać...
Weszłam do łazienki : - No tak tym razem chce kąpiel w wannie czy prysznic.? - zastanawiałam się głośno
Chyba tym razem postawie na wannę nalałam sobie wody, zdjęłam wszystko co miałam na sobie. Już miałam wchodzić do wody, gdy rozległ się dzwonek do drzwi..
Założyłam szlafrok i poszłam otworzyć.
- Tak słucham.., - Oniemiałam z wrażenia. Typ wyglądał zupełnie jak bohater jednej z moich ulubionych książek. - Czy ty jesteś prawdziwy? Czy ja stoje półnaga przy otwartych drzwiach i rozmawiam z moją wyobraźnia? - zająkałam się
- Ha ha. Jestem prawdziwy i może lepiej wejdźmy do środka, skoro jesteś półnaga - lekko mnie przesunął i zamknął drzwi.
- Czekaj po coś przyszedłeś prawda? - ugryzłam się w język - znaczy Pan. Po coś Pan przyszedł prawda?
- Mów mi spokojnie na ty. Jestem Eryk. I jestem twoim nowym sąsiadem, skończyła mi się herbata, a ja uwielbiam napić się herbaty na wieczór. Ma Pani może pożyczyć? - uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Ehm jasne. Tak mam. Jestem Justyna. - kierowałam się do kuchni.
- Pani Justyno a ma Pani może zielona? - wszedł niepewnie w głąb mieszkania.
- Po prostu Justyna. Tak. Mam - podałam mu całe opakowanie.
- Nie to za dużo - powiedział
- Spokojnie mam jeszcze jedno. Też lubię zielona herbatę. - Uśmiechnęłam się.
- Odkupię! Dziękuję i przepraszam że przeszkodziłem w kąpieli. - kiedy wychodził wyszeptał - szkoda tylko że nie mogę wejść tam z tobą, albo w ciebie. - i wyszedł.
Zamknęłam drzwi i nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam :- Kurwa czy on to naprawdę powiedział, czy mi już tak bardzo brakuje seksu?! - wróciłam do wanny.
Postanowiłam wykorzystać to że jestem kurewsko napalona... Rozpoczęłam delikatnie masując się po piersiach i ściskając sutki, w wannie lubiłam wykorzystywać słuchawkę od prysznica, ustawiłam silny strumień wody, na moją lechtaczke a w głowie miałam obraz mojego nowego sąsiada, jednak po chwili obraz się zmienił na Paula.... I znowu zmiana, tak jeszcze kilka razy. Wrzasnelam głośno kiedy dochodziłam i nie mogłam uwierzyć co się właściwie stało.
- Kurwa co to wszystko ma znaczyć... - umyłam się szybko i pragnęłam tylko wskoczyc do łóżka, jutro byłam wezwana na dywanik dyrektora w pracy a wolałabym byc wypoczęta i do tego przygotowana.

Trening ZmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz