13.

100 2 0
                                        

Podjechaliśmy pod klub Mona, jako pierwszy wysiadł Marcel i czule objął się ze swoich chłopakiem-Mikim , później zjawiskowa Ewka, a na koniec ja.
- Dżasta! Heloł. Znów możemy cię gościć. Ile to już czasu? Bo te dwa oszołomy to są prawie co tydzień. - zaczęliśmy się śmiać i weszliśmy do klubu.

Klub jak klub, ale miał coś w sobie taką ekstrawagancje, styl trochę glamur, wytwornie i bogato. My oczywiście mieliśmy zniżki i zwykle jedna kolejkę za darmo. Od samego wejścia muzyka była rewelacyjna i porywała do tańca, nie chciałam siedzieć przy stole, ale moi kompani woleli najpierw sporo wypić. Jedna kolejka, druga i podchodzi kelner.
- Wszyscy tu jesteście tacy przystojni - zaśmiała się Ewka.
- Dziękuję to bardzo miłe. Coś dla państwa.? - zapytał kelner. Widać, że do takich komentarzy był przyzwyczajony.
- Dla mnie krwawa mery - rzekła Ewka
- To dla mnie to samo, ale potrójnie - zaśmiał się Marcel.
- A dla szanownej pani? - uśmiechnął się w moją stronę
- Dla mnie tequila sunrise najlepiej od razu dwa. - odpowiedziałam z uśmiechem i zwróciłam się do pozostałych - Nie wiem jak wy ale ja idę tańczyć.

Kiwnęli tylko głowa i wrócili do rozmowy na temat kota Ewki. Podeszłam do baru powiadomiłam kelnera, żeby tylko jeden drink zaniósł do stolika a drugi odbiorę przy barze. I ruszyłam na parkiet. Może i buty nie były za wygodne do tańca, ale za to wyglądały zjawiskowo, zresztą cała poczułam się seksowna i wydawało mi się, że zwracam na siebie uwagę. Nawet nie zauważyłam kiedy w tańcu dołączył do mnie jakiś stary i obleśny typ. Kompletnie nie pasował do tego miejsca. Zabrałam więc dupe z parkietu i ruszyłam do baru.
- Proszę od razu podliczyć stolik numer 20. Zapłacę za zamówienia - wyciągnęłam kartę i przyłożyłam do terminala
- A tutaj drink. Proszę bardzo. Ah i świetnie się Pani rusza - kelner podał mi drinka
- Dziękuję bardzo, ale mów mi na ty, czuję się staro. Justyna jestem - wyciągnęłam rękę w jego stronę a on ja uścisnął i powiedział - Kuba. Również mi miło. Uciekam do pracy.

Zostałam przy barze sama, chciałam zabrać ze sobą drinka i wrócić na parkiet. Wtedy jakiś idiota wpadł we mnie z impetem i zawartość drinka wylądowała na mnie, a ja upadłam uderzając czołem w krzesło.
- Kurwa, pojebalo cie debilu?! Patrz jak łazisz.! - wykrzyczałam próbując się podnieść. Od razu podbiegli Marcel z Ewka i podnieśli mnie na nogi..
- Ja jebie mała, krew ci leci - spanikował Marcel
- Co jaka krew? - "Zdziwiłam się a Ewka podała mi lusterko - no pięknie! Widzisz przyjebie coś narobił?!
- Mogłaś bardziej uważać.! - wrzasnal do mnie koleś. A wtedy podszedł do nas właściciel klubu z ochroną czyli chłopak Marcela
- Proszę o opuszczenie klubu - odezwał się właściciel
- A ty kim niby kurwa jesteś, żeby mi mówić co ja mam robić. Proszę mi tu zaraz zawołać właściciela klubu! Chce obejrzeć monitoring jak ta idiotka na mnie wpada! - zaczął drzeć się jak opętany, wszyscy się na nas gapili, a mi robiło się słabo.
- Tak się składa, że to ja jestem szefem. Do widzenia Panu, ma Pan zakaz wstępu do klubu - machnął ręka na ochroniarzy, aby go wyprowadzili.
- A tak się składa, że nagranie z kamer już obejrzałem i jest ewidentnie Pana wina - wtrącił się jakiś mężczyzna.

Chłopak Marcela, rozmawiał chwilę z mężczyzną. I oboje do nas podeszli.
- Dżasta kochanie, wszystko w porządku? - zapytał zatroskany właściciel
- Jak kurwa w porządku widzisz co ten pajac jej zrobił?! - wrzasnal Marcel.
- Misiek uspokój się. Przedstawiam wam mojego menadżera klubu i prawa rękę Emila Rugera
- Bardzo mi jest przyjemnie - uśmiechnęła się do niego i wdzięczyła Ewka.
- Mnie również - uśmiechnął się Emil i odwrócił w moją stronę. - Pani Justyna znowu w tarapatach.
Wszyscy zastanawiali się skąd on zna moje imię, ale nikt nie miał odwagi zapytać.
- Emil, weź Justyne do gabinetu, Opatrz proszę ranę i ustalcie zadośćuczynienie. Ja zabieram moje miski do stolika - rozkazał chłopak Marcela.

Oni poszli w swoim kierunku a my w swoim. Weszliśmy do gabinetu i Emil od razu zaczął szukać apteczki.
- Choć przemyje ci to i nakleję plaster. Może trochę szczypać.
- Ała, boli. - wrzasnelam
- Spokojnie staram się to robić delikatnie. - spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, a on zatopił swoje usta w moich.
Ten pocałunek był tak intensywny a zarazem delikatny, że czułam jakbym wirowała w powietrzu. Oderwaliśmy się od siebie i oboje jakby w tym samym czasie powiedzieliśmy.
- No wow...

Kurwa ale mi się to życie skomplikowało. Ja jebie. Chciałam zabrać się i wybiec jak najszybciej się dało, ale sparaliżowało mnie, siedziałam i czekałam na więcej.. Ale on ominął temat kompletnie.
- Więc co Panno Justyno robimy z zadośćuczynieniem? - usiadł za biurkiem i wyciągnął kartkę papieru..
- Poszedłbyś, ze mną na kolację? - Sama nie wierzę, że to mówię.
- Ee, że ja? - popatrzył na mnie jakbym mówiła w zupełnie innym języku. A ja uśmiechnęłam się tylko zalotnie.

Emil wstał szybko z krzesła podszedł do mnie. Wystarczylo, że zrobił dwa kroki, ja to musiałabym zrobić z 6 takich. Jedna ręka złapał mnie za pośladek i przyciągnął do siebie. A ja cicho jęknęłam. Dla niego to było jak zachęta podniósł mnie i posadził na biurku, delikatnie całując moja szyję. A ja odchylałam się coraz bardziej do tyłu.

- Emil i jak z Justyna? - wszedł do gabinetu i zobaczył nas. - No no, chyba zadośćuczynienie nie będzie potrzebne. - zaśmiał się a wtedy my ogarnęliśmy, że ktoś wszedł do środka.
Emil oderwał się od mojego ciała, ja szybko się poprawiłam i zeszłam z biurka.
- Dobra, ja nie wnikam, ale Emil chodź na chwilę. Proszę.
I zniknęli za drzwiami a do mnie zadzwonił telefon.
- Dżasta, co się nic nie odzywasz?!
- Cześć Wiki, jestem właśnie w klubie z Marcelem i Ewką.
- W klubie? Coś za cicho na klub. - zaśmiała się.
- No bo jestem w gabinecie w klubie.
- No teraz kurwa mówisz do rzeczy! Ale zaraz z kim ty tam jesteś? Bo za cicho na, Marcela - obie wybuchnęłyśmy śmiechem
- Z Emilem.. Długa historia. Muszę kończyć
- Ja jebie dziewczyno. Co się z tobą kurde dzieje?! Nie poznaje cie! I w dupie mam że to dluga historia jutro godzina 21 dzwonię i zamieniam się w słuch. Bajo
Wiki się rozłączyła.
- Głupia pipa - zaśmiałam się

Tymczasem za drzwiami

- Stary. Mam nadzieję, że wiesz co robisz? - zapytał Miki (chłopak Marcela)
- O co Ci chodzi. To przeznaczenie! Już Raz ja spotkałem w galerii, a teraz tutaj. Kurwa jak ona na mnie działa. - rozmarzył się Emil
- Bez względu na to czy jesteś moim kuzynem czy nie. Jeśli ja zranisz bądź skrzywdzisz to marny twój los - Miki pogroził mu palcem a Emil wszedł do gabinetu.

- Odwiozę Cię chodź. - złapał mnie za rękę pociągając za nim.
- Kurde Emil, mam wysokie szpilki, tańczyłam długo, bolą mnie nogi, może byś zwolnił?! - zatrzymałam się a on podszedł do mnie bardzo blisko.
Znów mi barkuje tchu, czułam jak serce mi przyspiesza. Nawet w szpilkach byłam niższa od niego.
- Jesteś taka słodka - i przerzucił mnie sobie przez ramię..

W drodze powrotnej panowala cisza, on tylko co jakiś czas jedzil mi raka po szyi, dekolcie i udzie . Czułam jak mnie rozpala. Zatrzymał się na parkingu i zassał skórę na mojej szyi
- Coś ty mi zrobił?.
- Malinkę, żebyś mnie zapamiętała.
- Zabawne, to może dasz mi swój numer?
- Eee nie.. Ja wierzę w przeznaczenie, jeśli jest nam dane się spotkać, to tak będzie.- Uśmiechnąl się do mnie a ja zdezorientowana wysiadłam z samochodu..

Kiedy weszłam do domu zastanawiałam się co ja Wyprawiam. Koleś chyba właśnie dał mi kosza, nic z tego nie rozumiem, to co było w klubie jak się na mnie rzucił, a teraz taki tekst. Pierdole idę się położyć...

Trening ZmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz