23.

199 5 0
                                    

  Mijały dni, miesiące, a nam z Paulem było cudownie, seks uczucia, wspólne noce ale każdy miał swoje życie i to było piękne razem ale jednak osobno. Każdy z nas się spełniał, ale zawsze do siebie wracaliśmy. Nasz mały szczeniaczek wyrósł na pięknego i dużego wilczura. I kiedy Paul musiał wyjeżdżać na delegacje ja cieszyłam się że go mam, bo zawsze mnie obronił.

-Musisz jechać kochanie? - zwróciłam się do Paula
- Muszę myszko. Wiesz przecież, to. Część mojej pracy ale nim spostrzeżesz to ja wrócę. - przytulił mnie mocno - zresztą chciałem cie zabrać ale wolisz zostać i pracować.
-no ktoś musi - zaśmiałam się.
- Wredna małpka. Tylko dbaj o siebie.- zwrócił się do psa. Demon pilnuj panią! - pies tylko zaszczekał jakby rozumiał co on do niego mowi. Zbaral swoją torbę i wyszedł.

- I co jesteśmy sami co będziemy robić. - popatrzyłam na psa a ten tylko kręcił głową raz w prawo raz w lewo.
- Dziś mam trochę papierkowej roboty to może pojedziemy nad jezioro co ty na to psinko- zaczelam drapać go za uchem a demon merdał ogonkiem. Postanowiłam zebrać ekipę i na moje szczęście w mieście był Eryk z Wiką i malutka Natalka. Wybrałam numer najpierw do Marcela, po kilku sygnałach odebrał nie Marcel a Miłosz bo tak brzmiało prawdziwe imię jego partnera.

- Halo słucham kto mówi?
- Justyna z tej strony.
- Witaj skarbie. Marcel wyszedł do sklepu. Ale jestem ja coś się stało?
- Miłoszku, piękna pogoda może byśmy się wybrali ekipa nad jezioro jakieś ognisko, wynajmiemy domek jeden?
- Ofcourse baby! Czekaj Marcel wrócił dam ci go.
- Hej Marcel
-Hej biczys!
- Piszesz się na grila, jezioro i dżampreze.?
- NO rejczel!! Kiedy gdzie.
- dzisiaj, możecie już do mnie przyjechać omówimy szczegóły.
- jasne do 30 minut jesteśmy. Trzymaj się zdzirko.

Chciałam zadzwonić do Wiktorii, ale rozległo się pukanie do drzwi, więc najpierw poszłam otworzyć..

- Hej gwiazdko moja - weszła do mieszkania Wiktoria a demon zaczął ujadać. - trzymaj tą bestie z dala ode mnie!
- Daj spokój on zawsze tak reaguje jak ktoś przychodzi. Demon siad! - warknęłam pies uspokoił sie kiedy powąchał Wiktorię zaczal cieszyć się jak głupi i wrócił na swoje miejsce.

- Przyszłam zapytać co robisz?
- właściwie to miałam do ciebie dzwonić aby zaprosić was na grila i wypad nad jezioro na dwa dni.
- ty kurwa jakąś medium jesteś?
- Co ty cpiesz wiki? - zaśmiałam się
- bo przyszłam Ci zaproponować to samo. - obie wybuchnęłyśmy śmiechem

Po czterdziestu minutach wszyscy byliśmy przygotowani na podróż ja jechałam swoim samochodem z Marcelem, Miłoszem oraz demonem a Eryk  wiki i natka jechali drugim samochodem. Zabraliśmy wszystko co konieczne, resztę kupimy na miejscu najważniejszy był dobry humor i wyruszyliśmy na wyprawę. Pierwsze trudności napotkaliśmy na podziemnym parkingu Eryk z ekipą już wyruszyli a my utknęliśmy w  wartwym punkcie.
- On się na mnie krzywo gapi - dołował nas Marcel.
- Misiu to tylko pies - uspokajał go Miłosz.
- Ale z ciebie ciamajda - zaśmiałam się i rzuciłam kluczyki w ich stronę. - to ja siądę z tyłu.
- Hahaha cipki to ja prowadzę - Marcel złapał klucze i ruszając tyłkiem na prawo i lewo wsiadł do samochodu. A my wybuchnęliśmy śmiechem.
Cała drogę wydurnialismy się i śpiewaliśmy. Pies również pomagał co jakiś czas zawył jak prawdziwy wilk i wystawiał głowie przez okno.  Był to naprawdę duży pies, może i byłam mała ale sięgał mi prawie do pasa. Jednak świetnie potrafiłam sobie z nim poradzić.
- Musisz skarbie zmienić ten samochodzik na kombii żeby ta bestie wozić w bagażniku. - westchnal Marcel.
- Miłosz powiedz mu coś! - powiedziałam
- Niee niestety. Ale misiek ma rację. To bydlę non stop rośnie niedługo będzie większe od samochodu.
- Nie przesadzaj to mój maluszek - powiedziałam pieszczotliwie w stronę psa a ten polizał mnie swoim wielkim językiem zostawiający mnóstwo śliny na moje twarzy.
- O fuuu. Dżasta ty pierwsza zostaniesz wrzucona do jeziora! -wrzasnął  Marcel.

Trening ZmysłówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz