Pov. Yoongi
Przeszliśmy do salonu gdzie miałem powiedzieć starszemu co się stało. Usiedliśmy na kanapie i zapadła niezręczna cisza, którą miałem przerwać by się wytłumaczyć.
-No więc...Tak naprawdę to nic takiego się nie stało...- zacząłem niepewnie.
-Coś się musiało stać skoro byłeś w takim, a nie innym stanie.- skwitował Park.
-Po prostu trochę pokłóciłem się z Namjoonem.- powiedziałem po wzięciu głębszych wdechów.
-Co masz na myśli mówiąc trochę?- dopytywał. Wzruszyłem ramionami, patrząc tempo w podłoge.
-Przyszedł tu i zrobił awanturę o to co napisałem w poście, a ja powiedziałem, że jestem dorosły i nie musi mnie niańczyć. Gdy to wyszło z moich ust, on odłożył klucze od mojego domu i wyszedł bez słowa.- pod koniec mojej wypowiedzi rozpłakałem się przypominając sobie jaką wielką głupotę.
Jimin widząc to przytulił mnie do siebie i głaskał moje plecy. Jestem taką straszną ciotą. Potrafię tylko płakać i ranić innych.
Po jakiejś godzinie siedzenia w ciszy i przytulania się, zadzwonił telefon. Jak się okazało był to mój, a do mnie może dzwonić tylko jedna osoba. Po chwili zastanowienia odebrałem telefon od Namjoona.
-H-Halo?- zapytałem ochrypiałym głosem.
-Yoongi? Przyjedź do szpitala do mojej matki, prosze.- głos Namjoona wcale nie brzmiał lepiej. Trochę zdziwiła mnie ta prośba, jednak przypomniało mi się jak mówił, że jego rodzicielka jest w szpitalu.
-D-Dobrze, ale...- nie dokończyłem, gdyż Kim natychmiast razu mi przerwał.
-Tak możesz wziąść ze sobą Jimina, tylko się pospieszcie.