Wybrałem się już podczas następnego wschodu Słońca do Pentadylium. Pomimo wielu słów Trójcy, nadal nie korzystam z środków transportu. Fakt faktem, że znam teoretyczną budowę wielu z nich, a także działanie, ale lubię przejść się i zobaczyć wszystko z własnej, humanoidalnej perspektywy. Jadąc czymkolwiek nie jestem w stanie powoli doglądać całego świata Pobojowiska. Mam zwyczaj zatrzymywać się od czasu do czasu, zwłaszcza przy lokalach.
Wydaje mi się, że to wynika z faktu mojej tęsknoty do pubu "Neon". To było tak dawno temu, ale do żadnego innego miejsca niechciałbym wrócić bardziej. Zabawne, że potrafiłem się uzależnić od tych cholernych światełek, muzyki i towarzystwa kilku zawsze będących tam barmanek, które chętnie dotrzymywały mi towarzystwa. Do tego obserwowanie gierek takich, jak Beer Pong, jedna z gier kojarzących mi się z Alphą.
Może dlatego, że tam go często widywałem jako tego, który wygrywał w rzucaniu piłeczką do kubków. Nie rozmawialiśmy, w końcu dlaczego taki opijus-zawadiaka miałby w ogóle odzywać się do swojej widowni? Odezwał się do mnie dopiero, gdy byliśmy już w rękach Ludzi, a wtedy zaczęły się nasze długie dyskusje.
W każdym razie znalazłem się przy wejściu do Niebios niedługo przed południem. Teraz nie wisiały dumnie nad Pobojowiskiem, a spoczywały niczym biała góra pośród wybudowanych budynów. Jeden wielki, gruby kloc pośrodku dobrze zaprojektowanej architektury.
Niektórzy spoglądali na mnie, zakapturzonego conajwyżej nastolatka z umysłem starca studiującego kilka nauk całe swoje życie. Jednego z piątki najbardziej kreatywnych z dawnych czasów, o których większość z nich nie miała pojęcia, a nawet jeśli, to tylko z wirtualnych światów autorstwa Ludzi. Nie mogłem się im dziwić. Gdybym widział dzieciaka wchodzącego do Pentadylium, też bym spojrzał, ale też zaśmiał się i zawołał "Popatrzcie drodzy państwo, oto samobójca!". Jednak wiem, że część z zabezpieczeń była wtedy nieaktywna, a więc właściwie nie było tak źle.
Otworzyłem jedno z głównych przejść. Ciemności. Odrazu przeszły mnie ciarki, ale nie strachu, a przyjemności. Zamrugałem parę razy, aż moje oczy nie przywykły do nikłej ilości światła, a gdy już tak się stało - ruszyłem.
Niebiosa widocznie były zaniedbane. Ściany były popękane, kable w wielu miejscach były poprzecinane, a z niektórych rur ciekły krople wody, formując niewielkie kałuże. Te zaś powodowały korozje. Uważałem na swoje kroki, żeby przypadkiem nie wpaść do jakiejś dziury czy się nie wywrócić. Na ścianach też dostrzegłem laserowo wykonane napisy. Podejrzewałem, że spora część tych zniszczeń została dokonana przez młodziaków. Choć nienawidziłem Niebios, jakoś przykro robiło mi się, gdy po prawej stronie dostrzegłem setki różnych słów wybazgranych piórem laserowym. Pocieszyłem się jednak faktem, że ten budynek przerobimy na coś innego, damy mu drugie, lepsze życie.
Zbliżałem się do końca korytarza, a ten łączył się wraz z kilkoma w jeden główny. Tam zaś śmierdziało rozkładem. Beta nie uwzględnił faktu, że resztki z głupców same nie znikną tak odrazu. Pierwsze były zapadnie ścianowe, ale je akurat wyłączył. Oddychając wyłącznie ustami, przeszedłem ten kawałek głównego przejścia obok ściany. Tu i dalej przede mną były też bardziej interaktywne pułapki.
CZYTASZ
‹ M U T Y Z M › (zawieszony)
Science FictionWyszedłem, jak obiecałem, taki był plan. Uwolniłem się, ale nie jestem wolny. Nie czuję wolności. To ciężkie. Bardzo trudno jest udawać, że to wszystko przebiegło "dobrze", choć szczerze to bym tak nie powiedział. To wszystko co się stało, całe te s...