Po wyjściu z budynku Iris stanęła, żeby móc przez dłuższy czas oglądać wysokie budynki Pobojowiska, między którymi znalazło się wystarczająco miejsca, aby móc swobodnie przejść dalej. Były tutaj liczne przejścia u góry, ale póki co staliśmy na ziemi i patrzyliśmy w górę. Ja z dumą, ona ze zdziwnieniem.
Patrz, to wszystko kiedyś było brudne i zapchane, teraz stoisz na czystym, zrealizowanym planie moim i Trójcy.
-Przykro mi, że dziś nie było okazji przywitać się jak należy. - Powiedziałem, przechodząc przed nią, choć Białowłosa nadal była zafascynowana Pobojowiskiem wokół nas. Zachichotałem. - Następnym razem będzie inaczej.
-To musi być sen... - Wydukała podobnym tonem jak kiedyś, gdy na początku pokazywałem jej świat w snach. Dawne czasy. Lepiej do nich nie wracać.
-Jesteśmy na Pobojowisku. Bezsenni nie sypiają. - Posłałem jej uśmiech, gdy na mnie spojrzała.
-Pojawiasz się tylko w moich snach, jak cień, a potem... Potem budzę się tam, w ciemnym...
-Iris, Iris. - Przerwałem jej. - Tym razem wszystko poszło dobrze. Zobacz jak wszystko się zmieniło. - Popatrzyłem na budynki po mojej prawej. - Spójrz. Dotknij. Odetchnij czystym powietrzem. Tego chceliście, tej wolności, która oto jest cała twoja.
-Co z moimi przyjaciółkami? Co z...
-Tyle czasu, a ty nadal uwielbiasz zasypywać mnie pytaniami, prawda Iris?
-Tak, ale... Nie wierzę, nie mogę uwierzyć, że cholera, to jest Pobojowisko.
-Cóż, to jest Pobojowisko. - Zachichotałem. - Czego innego oczekiwałaś?
-Nie wiem. - Krótko odpowiedziała i dalej patrzyła na migający przed nami zegar cyfrowy, umieszczony na jednym z przejść.-Jak widzisz, dziś nie ma pogody. - Zagadnąłem. - Rozmowy o pogodzie w dawnych czasach były swoistym wypełniaczem, jeśli nie miało się tematu do rozmowy.
-Ale ja mam. Chcę wiedzieć, gdzie...Zanim dokończyła, zdążyłem położyć jej palec na ustach.
-Pozwól, że to ja ciebie poprowadzę, a nie ty mnie swoimi pytaniami. - Uśmiechnąłem się, wyciągając dłoń w jej stronę. Podała mi swoją i niepewnie dodała:
-To musi być sen.Gdyby to był tylko sen, to najprawdopodobniej właśnie oglądałbym jak ktoś gubi się w nieskończonych sennych iluzjach. A jednak stoję tu, gdzie stoję, patrzę w jej jasne oczy, nienaturalnie białe włosy i delikatną twarz, tak zmieszaną całą tą sytuacją, w jakiej się znalazła...
-Chodź, Iris. Najpierw pójdziemy odwiedzić osobę, z którą mamy najbliżej. - Powiedziałem, a ona jeszcze chwilę tak stała, patrzyła na wszystko i wszystkich. Nie odpowiedziała mi ani słowem, ale mogłem wyczuć, że ciekawość ją pochłania. Pewnie też zastanawiała się, o kogo mogło mi chodzić.
Bardzo dobrze. Dzięki temu będzie mi nieco łatwiej. Co prawda, tylko w jej kwestii, ale to zawsze coś. Prościej jest nią zmanipulować, jeśli jest zbyt zajęta wszystkim innym. To jedna z kilku zasad, które pozwalają na właściwe i bezproblemowe osiągnięcie zamierzonego celu. To nic złego, w każdym razie do momentu, aż nikomu to nie szkodzi.
Nie działa to we wszystkich przypadkach, ale w tym - jak najbardziej, po raz kolejny. Pociągnąłem ją lekko za sobą.
-Chodź, Iris.
CZYTASZ
‹ M U T Y Z M › (zawieszony)
Science FictionWyszedłem, jak obiecałem, taki był plan. Uwolniłem się, ale nie jestem wolny. Nie czuję wolności. To ciężkie. Bardzo trudno jest udawać, że to wszystko przebiegło "dobrze", choć szczerze to bym tak nie powiedział. To wszystko co się stało, całe te s...