Siedziałem w bazie Trójcy na jednym z mniej wygodnych siedzeń. Te najlepsze zajmowali gospodarze, a ja byłem tutaj tylko gościem.
-Zdecydowaliśmy jednogłośnie. - Delta krótko odparła.
-Powiedziałem już swoje. - Przymknąłem oczy i spoglądałem na nich, przede wszystkim Deltę, która z twardym spojrzeniem próbowała wywrzeć na mnie wpływ. - To była tylko współpraca.
-Nie zmienimy naszej decyzji. - Beta rzekł, zaciskając dłoń w pięść i rozluźniając ją. Nieco odwróciłem głowę w prawą stronę.
-Nasza wola jest w dobrym celu. - Gamma powiedział. - Doskonale...
-Wiem. - Uciąłem mu. - Sami to załatwiajcie, wychodzę.
-To ty ją tu sprowadziłeś, więc się nią zajmij. - Delta wycedziła przez zęby, gdy wstawałem.Spojrzałem jeszcze na nich, po czym odwróciłem się i ruszyłem ku wyjściu. Usłyszałem uderzenie pięści o stalowy blat, który wcześniej oddzielał mnie od nich.
-Tesse! - Beta ze złością zawył. Zatrzymałem się na chwilę, zanim wyszedłem. Nieco zwróciłem głowę w ich stronę.
-Daj mi spokój Hurtzie.
Wyszedłem, zanim kolejna fala krzyku złości Bety mnie dosięgnęła.Ale pozostała dwójka, Delta i Gamma, obydwoje siedzieli niewzruszeni. Wiedzieli, że koniec końców zrobię to, o co mnie proszą. Ona doskonale wie, że może mnie zaszantażować, a on, że zrobię to, bo nie chcemy mieć problemów z Betą. Przez to, jak bardzo się postarzał, był o wiele bardziej podatny na negatywne emocje niż wcześniej. Zaakceptowałem to, że wpadał w taki szał, choć stary pryk mógłby sobie w końcu dać spokój. Zrobiliśmy dużo, niech łysy Hurtz pójdzie zrobić sobie dożywotnie wolne.
Przejechałem się windą kilkadziesiąt pięter w dół. Zatrzymała się na numerze 14, gdzie wyszedłem i przeszedłem korytarzem. Na jego końcu były drzwi do tymczasowego mieszkania Białowłosej, a tak poza jej pobytem - coś w typie pokoju gościnnego. Chwilę stałem w ciszy i nasłuchiwałem jej kroków.
Zastukałem w drzwi, choć znałem kod do ich otworzenia z zewnątrz. W odpowiedzi tym razem dało się usłyszeć ciche "tap-tap-tap".
-Mogę? - Zapytałem.
-E-epsilon? - Usłyszałem zza ściany. Zachichotałem pod nosem. Słyszała mnie tyle razy, a nadal nie była pewna.Na konsoli wpisałem kod 4822. Mechaniczne drzwi uchyliły się, a za nimi dostrzegłem Iris. Stała w czystej, jasnej sukience, zapewne wcześniej należącej do Delty, gdybym miał patrzeć po kroju. Białe włosy były równo przycięte. Patrzyła na mnie jak na jakąś zjawę.
-Czy... Czy to sen? - Zapytała niepewnie. Wzruszyłem ramionami.
-Chyba nie. Zwykle nie widuję Trójcy w swoich snach. - Uśmiechnąłem się na widok jej wyrazu twarzy, który wyrażał całą gamę najróżniejszych uczuć. Zabawnie to wyglądało.
-To udało się? Udało się nam?! - Ściskała razem dłonie przy swoich piersiach, jakby błagała, żebym powiedział jej...
-Na to wychodzi. - Odparłem. - Zbieraj się, Iris. Masz sporo czasu do nadrobienia.
-Jak to? - Zmarszczyła brwi, a ja znowu zachichotałem. Nic a nic się nie zmieniła.
-Obiecałem ci coś. Może jeszcze nie na teraz... - Spojrzałem w bok. - Jednak z czasem wszystkiego się dowiesz.
-No to powiedz mi teraz.Nic nie musiałem jej mówić "teraz". Wyjąłem jej złoty sześciokąt na łańcuszku i pomachałem nim trochę w powietrzu. Patrzyła na niego jak zaczarowana, a ja - z uśmiechem zadowolenia na nią.
-Oddaj go. - Zarządała. Złapałem naszyjnik w dłoń.
-Zatem chodź, tylko może załóż coś wygodniejszego. Sukienki Delty pewnie nie są przyjemne przy długich spacerach po Pobojowisku.Spojrzała na mnie jeszcze raz, a następnie zniknęła za rogiem. Nie wchodziłem do środka - oparłem się bokiem o drzwi i popatrzyłem na złoty sześciokąt, obracając go w dłoni.
Ciekawe, skąd wzięła niemal czyste złoto.
CZYTASZ
‹ M U T Y Z M › (zawieszony)
Ciencia FicciónWyszedłem, jak obiecałem, taki był plan. Uwolniłem się, ale nie jestem wolny. Nie czuję wolności. To ciężkie. Bardzo trudno jest udawać, że to wszystko przebiegło "dobrze", choć szczerze to bym tak nie powiedział. To wszystko co się stało, całe te s...