Iris spoglądała na mnie bez słowa podczas spaceru Aleją. Też milczałem, ale spoglądałem przed siebie, wypatrując jednego z przejść ku górze, żeby wrócić na powierzchnię.
Gdy zaś je znaleźliśmy, Iris powiedziała:
-Dlaczego tak dziwnie zachowywałeś się przy Yuki?
-Co masz na myśli mówiąc "dziwnie", Iris? - Zapytałem, dalej idąc.
-Nie byłeś taki pogodny, nie mówiłeś za wiele...Na chwilę zatrzymałem się i spojrzałem na nią.
-Dlaczego to miałoby być dziwne? Nie ma w tym nic dziwnego. - Odparłem z uśmiechem.
-Właśnie jest.
-Dlaczego to miałoby być dziwne? - Zapytałem.
-Bo nie zachowujesz się tak normalnie.
-Normalność to pojęcie bardzo względne, droga Iris. - Zachichotałem. - Nie używaj go za często.
-Naprawdę pytam.
-Netykieta zachowania u gości. - Odparłem lekko. - Co prawda znam ich i wraz z Lokim doglądałem kilku spraw, ale wciąż jestem tylko gościem w ich domu.Zamilkła.
-Niedługo będziemy na miejscu. - Oznajmiłem, sprawdzając jeszcze raz czy wszystko mam ze sobą.
-Skąd znasz się z Lokim i Yuki? - Zapytała.
-Wiesz Iris, Loki jako potomek Alphy został uznany przez Trójcę jako jedna z ważniejszych osób na Pobojowisku. Pomagał nam przy projektach, a także odpowiedzialnie zarządza Aleją. A Yuki - przy okazji.
-Nigdy nie myślałam, że tak będzie.
-Wiem, Iris. - Uśmiechnąłem się. - Pewnie jeszcze zdziwisz się wiele razy, zanim przywykniesz do współczesnego Pobojowiska.
-Ale ty się nie zmieniłeś, Epsilonie.
-Nie mnie oceniać. - Odparłem. - Zaraz wyjdziemy na powierzchnię.
-Dokąd idziemy?
-Do Bazy Policyjnej.
-To była kiedyś Mafia, ale nie ma tam ani Yuki, ani Lokiego...
-Ale jest ktoś, kto odnalazł się wśród nich. Chodź, popatrz.Po chwili ruszyliśmy już do głównego budynku. Otworzyłem wejście, choć tak naprawdę na tym się skończyło. Zatrzymałem się przed ekranem, za pomocą którego można było uzyskać pomoc w razie różnych zdarzeń. Wykorzystałem jeden z szyfrów znanych tylko wśród policji i nas - Trójcy. Służył on do znajdowania pozycji danej osoby, a także ewentualnego jej wezwania. Nie musiałem tego robić. Akurat wracała - jasnowłosa kobieta i kilku mężczyzn, wszyscy w obronnych kombinezonach. Zobaczyliśmy ich na zewnątrz.
Iris stała jak wryta, ale gdy uświadomiła sobie, że w naszą stronę zmierza Viola, rzuciła się biegiem do przodu. Wpadły sobie w ramiona, choć żadna z nich nic nie mówiła. Mimowolnie uśmiechnąłem się.
-Achh, tak dawno cię nie widziałam. - Usłyszałem Violę, gdy nadal przytulała Iris. Białowłosa puściła ją.
-Ja ciebie też. Nie myślałam, że kiedyś dołączysz do Mafii!
-To nie Mafia, teraz to są strażnicy, prawdziwi obrońcy. - Odparła. Ja zaś podszedłem do nich. Towarzyszący im policjanci odeszli w stronę głównej bazy, kiwając w moją stronę głowami na znak szacunku.
-Witam panią Generał. - Uśmiechnąłem się. Iris na chwilę spojrzała na mnie.
-Witaj Epsilonie. - Blondynka odparła w moją stronę.
-Jesteś generałką? - Iris otworzyła szerzej oczy. Viola pokiwała głową. - A jak tam twoja moc? Ten łuk, strzały?
-Jest lepiej, choć nadal nie do końca nad tym panuję. Teraz staram się używać jej tylko w specjalnych okolicznościach.
-To dobrze.
-A ty? Jak się czujesz po tej długiej śpiączce?
-Trochę dziwnie. Wydaje mi się, jakby to wszystko było jakimś utopijnym snem. - Iris spojrzała na mnie, a potem na Violę. - Wszystko jest inne, niemal nieprawdziwe...
-Chyba nic dziwnego. Tak długo ciebie nie było, nie widziałaś jak to wszystko się zmienia.
-Ale cieszę się, że wszystkie żyjecie. Tak bardzo bałam się, że nie wytrzymacie z reaktorem, że wszystko poszło na marne...
-Nie, nie, wyszło w porządku. Tylko ty byłaś w okropnym stanie. - Viola smutno powiedziała.
-Na szczęście byłem niedaleko. - Mruknąłem z uśmiechem. Iris popatrzyła na mnie.
-Więc twój głos... Ty byłeś tam naprawdę!
-Byłem.
-Właśnie, dopiero wróciliśmy od Yuki. - Iris powiedziała. - Chciała, żebym was pozdrowiła i żebyśmy się kiedyś razem spotkały.
-Też byłam u niej niedawno, choć rzadko zdarza mi się odwiedzać Aleję. - Viola przyznała. - Napewno kiedyś znajdziemy wolny dzień, żeby razem porozmawiać.
-Dziś nie mamy czasu. - Białowłosa rzekła. - Epsilon chciał mi pokazać jeszcze kilka miejsc, a prawie wszędzie idziemy pieszo.
-Dobrze. W razie czego mam częste patrole, więc jeszcze zdążymy się spotkać. - Viola uśmiechnęła się promiennie, Iris też.
-To my idziemy. Narazie Viola!
-Do zobaczenia wam! - Pożegnała się blondynka, po czym ruszyła do głównego budynku.-Gdzie idziemy teraz? - Iris zapytała z nadzieją w oczach. Wiedziała do kogo, ale gdzie dokładnie - niekoniecznie.
-Zmierzamy ku drapaczowi chmur, który zwą Szklanym. Jest na południe stąd.
-Orientujesz się, w którą stronę jest południe? - Zapytała ze zdziwieniem. Jasne, że wiem, inaczej już dawno bym się tutaj zgubił, droga Iris. I to nie jeden raz, a być może setki razy.
-Tak. - Zachichotałem, zachowując całą myśl dla siebie.Nadal była oszołomiona po tak długim śnie. Musiałem traktować ją ulgowo. Nie było sensu jej zasmucać.
CZYTASZ
‹ M U T Y Z M › (zawieszony)
Ciencia FicciónWyszedłem, jak obiecałem, taki był plan. Uwolniłem się, ale nie jestem wolny. Nie czuję wolności. To ciężkie. Bardzo trudno jest udawać, że to wszystko przebiegło "dobrze", choć szczerze to bym tak nie powiedział. To wszystko co się stało, całe te s...