‹Freedom›

20 4 4
                                    

Wyszliśmy z okolic Filarów w stronę zewnętrznej części Pobojowiska i wkroczyliśmy między budynki. Spojrzałem w górę - co prawda była już noc, ale nadal było na dole jasno. Pomysłałem, żeby zaproponować jej coś, co uwielbiam najbardziej w Pobojowisku.
-Iris, podoba ci się tutaj na dole? - Zapytałem, spoglądając na nią. Pokiwała twierdząco głową.
-Tak, bardzo, a co?
-Z tego co pamiętam nie masz lęku wysokości. - Spojrzałem na jeden z pobliskich budynków, na jego szczyt, do którego byłbym w stanie dostrzelić hakiem. Potem znów popatrzyłem na nią. - Teraz przejdziemy się górą.
-Górą? - Zmarszczyła czoło i nabrała powietrza.
-Właśnie górą, Iris. - Zachichotałem. Sięgnąłem ręką za pasek, wyciągając hak. Popatrzyła z zaciekawieniem.
-Co to?
-Półautomatyczny zahaczacz kinetyczno-chwytakowy o podstawie stalowo siłowej wzmocnionej przez pole magnetyczne i reaktor antymaterii MK4. - Na widok jej zmieszania na twarzy znowu zachichotałem. - A prościej - hak z przyciskiem.
-Mam nadzieję, że umiesz tego używać.
-Złap się mnie mocno, ale spróbuj mnie nie udusić.
-Dobra. - Wsunęła ręce, obejmując mnie wokół klatki piersiowej. Tak czy siak mnie z lekka dusiła.
-Trzymaj się i nie puszczaj. - Rozkazałem. Przycisnęła swoją głowę do moich pleców. Wycelowałem i wystrzeliłem hak prosto w cel. Lata praktyki.

Teraz tylko musiał nas przyciągnąć. Nie było problemów, dopóki nie przeciążało się go siłą przekraczającą 9775 Newtonów. Z pewnością nasza wspólna waga była mniejsza niż 200 kilogramów, oczywiście jeśli uwzględniamy domyślne przyspieszenie Marsa. Poczułem jak znajoma siła ze sporą prędkością sprawia, że niemal lecę w górę pod kątem. Zbliżaliśmy się dość szybko, ale wystarczyło przesunąć jedną wajhę, a poszybowaliśmy około dwa metry nad dach. Opadłem na nieco zgięte nogi, amortyzując upadek. Iris zeszła i mnie puściła.

Rozglądała się

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rozglądała się. Patrzyła z nowej perspektywy na Pobojowisko, której do tej pory pokazywałem jej tylko z dołu. Teraz byliśmy tam we dwoje, na górze, ponad niektórymi budynkami. Słyszeliśmy tylko dźwięki żyjącego Pobojowiska pod naszymi nogami.

Słyszałem jej nierówny, głośny oddech. Nie mogła uwierzyć, że to jest to samo miejsce, w którym kiedyś żyła. Zastanawiałem się nad drogą, jaką miałbym ją zaprowadzić to jej mieszkania, całkiem niedaleko domu Trójcy, żebyśmy mieli na nią wgląd. W końcu i ja, i ona, obydwoje byliśmy tam w Niebiosach, przetrząsając systemy Ludzi i energię w naszych głowach. Mnie to nie ruszyło, a nawet jeśli to nieznacznie, za to Białowłosa... Nie mogliśmy mieć pewności co do niej. Miałem nadzieję, że przynajmniej z nią wszystko było stosunkowo w porządku.

-Często podróżuję po Pobojowisku górą. - Schowałem hak i przeciągnąłem się. - Bez osób mi towarzyszących idzie to o wiele sprawniej.
-Może tak... - Patrzyła w zamyśleniu na otoczenie. Usiadłem na skraju budynku i odetchnąłem.
-Potem zaprowadzę cię do twojego mieszkania. Potem będziesz musiała tylko przychodzić do Trójcy na badania na ich wezwania.
-Dlaczego?
-Oni nie są pewni, czy jesteś stabilna psychicznie i fizycznie po dłuższym przebywaniu w kriokapsule. - Odparłem. - W końcu chcesz być zdrowa, prawda Iris?
-Jasne, że tak.

Przez chwilę milczałem, ona również. Patrzyliśmy na przemykające tu i tam pojazdy, a także chodzących ludzi. Kilku też skakało dzięki hakom między budynkami, ale nas ominęli. Jako jedyny na całym Pobojowisku miałem hak o reaktorze czwartego poziomu zaawansowania, oznaczony niebieskim odcieniem światła, więc inni starali się nie wchodzić mi w drogę podczas podróży po budynkach.

-Epsilonie... - Iris mruknęła. Spojrzałem na nią, gdy kucała obok mnie.
-Co tam Iris? - Uśmiechnąłem się. Patrzyła mi w oczy. Zrozumiałem, że pewnie chce powiedzieć mi coś ważnego.
-Czy mogę się o ciebie oprzeć? - Zapytała, a ja zachichotałem.
-Masz ścianę, po co miałabyś opierać się o...

Nagle poczułem ból w okolicach potylicy. Na początku pomyślałem, że to mogła być Iris, zdenerwowana moją odpowiedzią, ale to był ból od środka. Złapałem się za głowę i palcami dotknąłem skórę niedaleko miejsca bólu. Odsunąłem się od przepaści, po czym spróbowałem wstać. Ból pulsował niemiłosiernie.

-Iris, pomóż mi wstać. - Powiedziałem, dysząc. Białowłosa odrazu złapała mnie i spróbowała pociągnąć w górę. Trochę to mi pomogło, ale kolejna fala bólu przeszyła moją głowę. Poczułem jakbym tracił grunt pod moimi nogami, choć wciąż widziałem pod nimi prosty, równy dach.
-Co się dzieje? - Zapytała z trwogą w głosie. Jakbym wiedział...

Wtedy przyszła kolejna fala i poczułem jak trzęsie się ziemia, a właściwie szczyt budynku, na którym staliśmy. Wraz z Iris niekontrolowanie zakołysaliśmy się wraz z nim, a moją głowę przeszywał paskudny puls bólu, powtarzający się ze zdwojoną siłą.

‹ M U T Y Z M › (zawieszony)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz