18 grudnia 2019
W mojej klasie jest dziewczyna, dla której jestem Duchem. Zastanawiam się jak to się stało, że przejąłem jedno z jej przezwisk, które jej wymyśliłem. Tak łatwo przeszło ono na mnie, choć na razie tylko ona i Dawid (on w żartach) tak się do mnie zwracają. Czuję się, jakbym zaczynał należeć do niej i podoba mi się to.
Dziś po lekcjach nie mogłem jej odprowadzać, co robiłem przez ostatni tydzień. Musiałem pojechać po siostrę i odebrać ją z przedszkola, bo ojciec tkwił w więzieniu, a matka poszła na randkę. Godzinę później dostałem wiadomość z prośbą o spotkanie. Czekała na mnie na przystanku autobusowym. Napisała, że śledzą ją jacyś ludzie i się boi. Od razu pojechałem, zostawiwszy siostrę u sąsiadki. Będąc na miejscu, zauważyłem jakieś zamieszanie. Nie dostrzegłem Zjawy, więc poczułem niepokój. Zaparkowałem na miejscu dla autobusów. Wyszedłem z samochodu i wtedy ją zobaczyłem. Leżała na chodniku, a nad nią stało trzech chłopaków, którzy wyglądali na niebezpiecznych typków. Mówili coś do niej, ale nie słyszałem co dokładnie. Podszedłem do nich. Wyjąłem z kieszeni nóż kuchenny, krzyknąłem, żeby ją zostawili i udałem, że chcę w nich rzucić. Idioci byli pijani, dlatego bałem się, jak zareagują, ale na moje szczęście uciekli od razu. W końcu człowiek chodzący po ulicy z nożem to zagrożenie. Gdy zniknęli za rogiem budynku, pomogłem Zjawie wstać.
– Nic ci nie jest?
– Nic. Ucierpiała tylko moja duma i warga – odpowiedziała z uśmiechem. – Zawsze nosisz przy sobie nóż kuchenny?
– Nigdy nie wiadomo, kiedy będę musiał uratować piękną przyjaciółkę z rąk pijaków albo pokroić pizzę. Wolę być przygotowany – puściłem do niej oczko.
Zaśmiała się. Zaprowadziłem ją do samochodu, schowałem nóż do schowka, włączyłem radio i odjechałem stamtąd. Oznajmiłem, że muszę zająć się jej rozciętą wargą, ale postawiła warunek, że najpierw pojedziemy za miasto. Niechętnie zgodziłem się. Pokierowała mnie przed pobliską wieś, kilometr przed znakiem z napisem miejscowości. Zatrzymałem się przed brzozą, przy której były postanowione znicze, bo tak mi poleciła. Wyszedłem z samochodu i wyjąłem apteczkę, a ona już siedziała przed tym drzewem. Zdziwiło mnie, że nie przejęła się śniegiem, ale nie skomentowałem tego. Usiadłem obok niej. Wyjąłem jodynę i nasączyłem nią gazę. Przyłożyłem jej do rany. Skrzywiła się, na co się zaśmiałem. Po ogarnięciu owej rany popatrzyłem na znicze.
– Czy z tym miejscem wiąże się jakaś historia?
– Tak. Wyobraź sobie, że tutaj... Chwila... – spojrzała na swoją rękę, na której miał być chyba zegarek, ale najwyraźniej go zgubiła, więc dodała. - Kóra godzina?
Zerknąłem na swój.
– Dwanaście minut po osiemnastej.
– A więc dokładnie... – przerwała na chwilę, zapewne liczyła coś w głowie. – Cztery lata temu, ale o godzinie dziewiętnastej zginęła tutaj Daniela Kędzierska. Miała dwadzieścia dwa lata. Była pod wpływem narkotyków. Wracała samotnie z imprezy, na której zerwał z nią chłopak. Jej przyjaciółka twierdziła, że nie był to wypadek, a udane samobójstwo, gdyż Daniela przed śmiercią zdążyła do niej zadzwonić i powiedzieć, że chce umrzeć. Urszula słyszała w słuchawce, jak rozbija się o tę brzozę. Potrzebowała potem psychologa. Dźwięk rozbijanego samochodu nie dawał jej spać po nocach. Miała koszmary. Niestety nie udało mi się znaleźć niczego więcej na jej temat. Zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu.
– Czekaj, czekaj... Ile lat miał Adam, gdy umierał?
– Osiemnaście. Masz jeszcze jakieś pytania?
– Jedno. Dlaczego tutaj są znicze, a pod drzewem Adama nie było ani jednego?
– Trudno powiedzieć. Może Daniela była bardziej lubiana albo po prostu chodzi o czas. Adam zabił się dwanaście lat temu, a od jej śmierci minęły dopiero cztery lata. Mimo wszystko jej sposób też mi się nie podoba...
Znów zabrakło mi słów. Nadal nie potrafiłem jej pocieszać. Nie potrafiłem jej powiedzieć, żeby przestała o tym myśleć, więc po prostu objąłem ją ramieniem i przytuliłem. Widziałem, że było jej zimno, więc włożyłem jej na głowę swoją czerwoną czapkę. Chyba była zmęczona, bo zasnęła, wtulając się we mnie. Posadziłem ją do samochodu. Schowałem apteczkę i odjechałem stamtąd. Srebrnym passatem kuzyna zaparkowałem przed domem Zjawy. Wysiadłem z niego i poszedłem wyjąć przyjaciółkę. Na szczęście jej dom znajdował się po prawej stronie, więc wyjmowałem ją ze strony chodnika. Nie musiałem się stresować innymi pojazdami. Jedyny kłopot sprawiło mi otwieranie i zamykanie drzwi, ale udało mi się ją wnieść. Dopiero w środku uświadomiłem sobie, że nie mam pojęcia, gdzie ma pokój, a jej matki nigdzie nie było, więc pojawił się nowy problem. Ostatecznie położyłem ją na kanapie w salonie. Nie mogłem się oprzeć, ukląkłem i pogłaskałem ją po głowie oraz wreszcie dotknąłem jej brązowych włosów. Są piękne. Zdziwiłem się, bo właśnie wtedy się obudziła. Wstałem jak poparzony i przybrałem najbardziej niewinną minę, na jaką było mnie stać w tamtym momencie. Uśmiechnęła się tylko.
– Dziękuję – wstała i od razu uniosła brew. – Masz ochotę zobaczyć moją mapę marzeń?
– Jasne, ale jesteś zmęczona, a jutro przecież też jest dzień. Muszę już iść. Sąsiadka długo nie wytrzyma z Alicją – odwzajemniłem uśmiech.
– No dobra. Pozdrów ją i swoją mamę ode mnie.
– Jasne. Do zobaczenia.
– Pa – ziewnęła, na co się zaśmialiśmy.
W drzwiach minąłem panią Helenę, jej mamę. Zaznaczyłem, że nie jestem winien rozciętej wargi jej córki, pożegnałem się i uciekłem. Wracając do domu, zastanawiałem się dlaczego odmówiłem Zjawie. Mogłem zobaczyć jej mapę marzeń, a zamiast tego pozwoliłem jej iść spać. W sumie po głębszym zastanawianiu się, dobrze zrobiłem. Jednak czasami potrafię dobrze działać.
Po kolacji moje myśli zaprzątało coś innego, a mianowicie to, czego się dzisiaj dowiedziałem. Dlaczego dziewczyna, która jest dla mnie zagadką postanowiła wciągnąć mnie do swojego świata? Jest dla mnie jasne, że szuka dla siebie sposobu na samobójstwo, ale nie mam pojęcia, co powinienem zrobić. Powiedziała, że się leczy, więc wszystko powinno być w porządku, a jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że dzieje się coś niedobrego, a ja jestem całkowicie bezsilny. Poza tym Zjawa mnie przeraża, ale wciąż intryguje. Chciałbym jej pomóc. Naprawdę, ale nie wiem jak. Spróbuję do niej dotrzeć, lecz najpierw muszę mieć jakiś plan. Dodatkowo zaniepokoiła mnie sytuacja, w której ją dziś znalazłem. Muszę zacząć ją chronić. Chcę się postarać być jej dobrym duszkiem, tak jak ona jest dla nas. Z tą różnicą, że ja będę występował w roli jej ochroniarza, a nie chłopaka od prac domowych.
CZYTASZ
Zjawa & Duch
Fiksi Remaja„Przenikamy przez cudze życie jak duchy i zostawiamy po sobie wspomnienia o ludziach, którzy tak naprawdę nigdy nie istnieli. (...) Ale koniec końców to my decydujemy, jak inni mają nas widzieć". Robyn Schneider, „Początek wszystkiego". Czasami lubi...